Miłościwie nam panujący prezes SDP Krzysztof Skowroński (oby żył wiecznie) łaskaw był kolejny raz wyjść z roli i stanąć obok.
W wyniku tego wiele osób kolejny raz wyszło z siebie... bo do obowiązków prezesa SDP należą różne rzeczy, ale nie żądanie od tej czy innej telewizji, żeby koniecznie emitowała to, co akurat prezes (oby żył wiecznie) chciałby sobie w niej obejrzeć.
Oczywiście - jak słusznie stwierdzą niektórzy komentatorzy - pan prezes (oby żył wiecznie) może sobie apelować do woli, może sobie nawet pootwierać wszystkie okna w budynku na Foksal (w którym, jak sam twierdzi, jest gospodarzem - może więc okna przy okazji umyć) i apelować na ile gardła starczy. Pewnie z pół ulicy go usłyszy.
Dla mnie jednak, i dla wielu kolegów z Oddziału Warszawskiego, jest to po prostu jeszcze jeden, kto wie, czy nie ostateczny, dowód na to, że pod rządami obecnego prezesa (oby żył wiecznie) Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich naprawdę stało się propagandową przybudówką wyznawców religii smoleńskiej.
Pan prezes i jego najwierniejsi akolici starają się jak mogą, aby polecenia swoich politycznych mocodawców skrupulatnie wypełniać, nie przejmując się przy tym pewnym drobnym i nieistotnym szczegółem. Takim otóż, że statutowo SDP jest organizacją apolityczną. Pan prezes pewnie liczy się z tym, że za to upolitycznienie organizacji może zapłacić utratą stanowiska, nieszczególnie jednak się tym przejmuje - w końcu wysoko postawieni "przyjaciele" w razie czego zginąć nie dadzą i za wierność suto wynagrodzą.
Na razie pan prezes oraz krewni i znajomi Królika całkiem nieźle sobie z naszych składek funkcjonują, wydając organizacyjne pieniądze na wszystko, co potrzebne
i niepotrzebne, płacąc sobie sowite honoraria za każde kiwnięcie palcem (choć są to funkcje pełnione społecznie) oraz snując plany wydania reszty pieniędzy na powołanie fundacji solidarności dziennikarskiej. Solidarności z kim - nietrudno przewidzieć. W końcu za coś trzeba kolejne filmy smoleńskie kręcić.
Czemu o tym piszę? Tylko po to, żeby kolejny raz doprowadzić do świadomości opinii publicznej fakt, że nie całe SDP tańczy tak, jak gra Zarząd Główny. Że w organizacji jest wielu dziennikarzy, głównie w Oddziale Warszawskim, ale nie tylko, którzy temu, co robi pan prezes (oby żył wiecznie) są zdecydowanie przeciwni.
A wszystkim, którzy zapytają "to co jeszcze robisz w tej pisowskiej przybudówce, rzuć tę legitymację w cholerę" od razu odpowiadam: nie widzę powodu. Jestem tu od 1989 roku i mam nadzieję pobyć dłużej niż obecny pan prezes, choć oczywiście życzę mu, aby żył wiecznie. Niekoniecznie jednak na obecnym stanowisku.