To zależy. Od dealera samochodów na przykład całkiem przyzwoite auto dobrej średniej klasy. A od takiego na przykład prezesa SDP Krzysztofa Skowrońskiego - jego "niezależność". Zresztą w tym przypadku to nie jest ważne, co i za ile się kupuje. Tu liczy się, kto kupuje i od kogo.
Informacja, że prezes Skowroński otrzymał od partii politycznej dość dużo pieniędzy dla swojego radia Wnet, wcale mnie nie zdziwiła. To wolny kraj, i każdy może sprzedawać swoje usługi komu chce.
Zdziwiło mnie co innego - kuriozalne oświadczenie Krzysztofa Skowrońskiego, który w dofinansowaniu przez partię prywatnego radia, należącego do prezesa apolitycznej z założenia organizacji, nie widzi niczego niewłaściwego. To, że przyjął pieniądze od PiS, nie oznacza przecież, że ma z tą partią cokolwiek wspólnego. To jasne: dają - bierz, biją - uciekaj.
A teraz przypomnijmy pokrótce kilka faktów. Gdy w zeszłym roku tenże prezes Skowroński zajął się prowadzeniem konferencji partyjnych PiS-u, duża część środowiska wyrażała swoje oburzenie. Prezes twierdził wtedy niewzruszenie, że jest dziennikarzem niezależnym i potrafi to udowodnić. Zarzekał się, że poprowadziłby konferencję każdej partii, że grosza za to nie wziął itd. O takim drobiazgu, jak pieniądze dla jego prywatnego radia, jakoś nie wspomniał. Jakieś marne 140 tysięcy nie naruszy przecież jego niezależności...
Na protestujących i żądających ustąpienia prezesa posypały się wtedy gromy, włącznie z groźbami, kierowanymi na przykład do piszącego te słowa, że i na niego się coś wyciągnie. Niczego się nie wyciągnęło, bo niczego nie ma. Nie było, nie ma i nie będzie. Dziennikarz naprawdę niezależny ma prawo do własnych poglądów, ale nie może brać pieniędzy od polityków. Bo wtedy traci wiarygodność. Powinien odejść z zawodu i zająć się doradztwem, public relations, lobbingiem itd.
A jeżeli pieniądze od polityków bierze dziennikarz, który jest prezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, to jest już działanie poniżej jakichkolwiek standardów etycznych. Bo SDP nie może popierać jednej, określonej partii, tylko dlatego, że jego prezes jest przez tę partię opłacany. Teraz zaś widać, że oskarżenia o uczynienie z SDP "pisowskiej przybudówki" nie były wyssane z palca. Ta życzliwość miała swoją cenę.
Dlatego uważam, że prezes Skowroński i obecny Zarząd Główny działają na szkodę organizacji, którą kierują. Organizacji, która apolityczność ma zapisaną w statucie.
Może dla prezesa 140 tysięcy to nie są duże pieniądze. I może ma rację. Bo za utratę wiarygodności i niezależności ceny nie ma. A kto sprzedaje te wartości za cenę średniej klasy auta, jest po prostu krótkowzroczny.