
Ogromnie imponują mi ludzie, którzy podejmują decyzję o wybraniu się w podróż dookoła świata. Marzyciele pragnący odkrywać świat i przemierzać jego szlaki. Wytrawni eksploratorzy oraz gnani ciekawością poznawczą globtroterzy. Na blog Kasi i Marcina Paczek trafiłem w tym roku, kiedy dowiedziałem się, że zdobyli Wyróżnienie Główne w kategorii Blog Roku 2012. Ich blog od razu przypadł mi do gustu. Zapraszam do przeczytania wywiadu z dwójką młodych podróżników, którzy nie boją się realizować marzeń.
REKLAMA
Dlaczego zdecydowaliście się blogować o waszych podróżach? Co chcecie przekazać waszym czytelnikom?
Kasia i Marcin: Bloga postanowiliśmy prowadzić z dwóch powodów. Pierwszy jest dość oczywisty: dla rodziny i znajomych, by mogli na bieżąco śledzić nasze poczynania i po części podróżować razem z nami. Drugim powodem są ludzie, którzy marzą o takiej podróży, ale jeszcze jej nie zrealizowali. Znamy to z autopsji. Przed wyjazdem, przez dwa lata, codziennie czytaliśmy blogi osób podróżujących dookoła świata, chłonęliśmy ich relacje, podziwialiśmy zdjęcia. To sprawiło, że uwierzyliśmy, że nas również stać na realizację naszego marzenia i można powiedzieć, że po części tym właśnie blogom zawdzięczamy to gdzie teraz jesteśmy. Jeśli nasz blog pomoże w wyruszeniu w podróż choć jednej osobie, to będzie to nasz wielki sukces.
Jaka była wasza reakcja na otrzymanie tytułu Blog Roku 2012?
Kasia i Marcin: Kiedy zostaliśmy wybrani do finałowej trójki, w głębi serca liczyliśmy na wygraną, ale na nic się nie nastawialiśmy - 33,3% szans to w końcu całkiem sporo. Za to wyróżnienia głównego nie spodziewaliśmy się zupełnie i to już był dla nas szok. Bardzo się ucieszyliśmy – to oczywiste, ale jednocześnie żałowaliśmy trochę, że nie możemy być w Warszawie na gali i przeżywać tego wszystkiego tam, zamiast w samotności na szczycie wulkanu Merapi.
Skąd u was pasja podróżowania? Czy chodzi przede wszystkim o chęć eksploracji innych miejsc, obcych kultur czy może o ścieżkę samo-poznawania ?
Kasia: W moim przypadku podróżowanie nie ma żadnego ukrytego podtekstu. To była moja pasja od kiedy sięgam pamięcią, pewnie częściowo przekazana przez rodziców, z którymi sporo podróżowałam będąc dzieckiem. Zawsze były podróże, a potem długo, długo nic, niedawno doszła jeszcze fotografia. Jak tylko wracałam z jakiegoś wyjazdu, od razu zabierałam się za wyszukiwanie kolejnych potencjalnych destynacji. Nie jestem w stanie wyjaśnić skąd to się bierze, po prostu kocham podróże - wszystkie ich aspekty, bez wyjątku.
Marcin: Moim zdaniem nie da się określić skąd się bierze pasja podróżowania – człowiek po prostu ma ją w sobie albo nie. Jednych ciągnie do poznawania świata, a inni są po prostu szczęśliwi wiedząc co się dzieje w ich własnym ogródku. A ja po prostu zawsze byłem bardzo ciekawski, nikomu nie wierzyłem na słowo i wszystko musiałem sprawdzić na własnej skórze.
Jak często podróżujecie?
Kasia i Marcin: Był taki rok, kiedy odwiedziliśmy Maroko, Grecję, Włochy i Tajlandię w ciągu kilku miesięcy, ale to był wyjątek. Poza tym na dłuższy i dalszy wyjazd byliśmy sobie w stanie pozwolić (czasowo i finansowo) raz do roku, co jest jednym z powodów, dla których wyruszyliśmy w naszą roczną podróż – było to po prostu stosunkowo za mało, by nasycić nasze apetyty!
Jakimi podróżnikami jesteście? Opiszcie siebie używając do tego pięciu słów.
Kasia: Ciężko opisać samą siebie, ale na pewno zorganizowana, zaradna i uporządkowana, a przynajmniej tak było dopóki nie wyruszyłam w tę podróż. Po kilku miesiącach perspektywa diametralnie się zmienia i teraz (na szczęście) pozwalam już, by wszystko biegło swoim własnym torem, a naszą podróżą kierował w dużej mierze przypadek. Zazwyczaj twarda i zawzięta, ale bywa że i strachliwa – przed każdym nurkiem trzęsą mi się ręce, przed wyjściem w góry nie mogę jeść, a każda choroba to od razu malaria lub inne groźne, tropikalne świństwo. Najważniejsze jednak, by walczyć ze swoimi słabościami i tego również uczy ta podróż.
Marcin: Przede wszystkim ekonomicznym – dbam o nasze wydatki i budżet, przez co muszę się ciągle targować, w czym jestem zresztą mistrzem. Po drugie kontaktowym – łatwo nawiązuję kontakt z ludnością lokalną, nawet jeśli nie mówimy we wspólnym języku. Po trzecie otwartym – na nowe doświadczenia, doznania kulinarne itp. Po czwarte świadomym – nie dam sobie wcisnąć kitu i nawet w Azji bardzo ciężko mnie oszukać. A po piąte wygodnym – planowanie zostawiam żonie, pozwalam jej prowadzić się za rękę, a sam zajmuję się głównie czerpaniem wszystkiego co najlepsze z odwiedzanych miejsc.
Które z dotychczas odwiedzonych państw, tudzież specyficznych miejsc jest waszym ulubionym?
Kasia: Tak naprawdę ciężko wskazać jedno miejsce lub państwo, bo w zasadzie każdy kraj jest inny i co innego ma do zaoferowania. Ja jednak mam w sobie coś takiego, że im trudniej jest mi w danym miejscu, im bardziej muszę się namęczyć, tym lepiej je wspominam. Jednym słowem kiedy coś przychodzi mi zbyt łatwo, nie jestem w stanie tego docenić. Pewnie dlatego wskazałabym na Mongolię, gdzie spaliśmy głównie w namiotach, w zimne noce grzaliśmy się przy ognisku, możliwość kąpieli pojawiała się tylko raz na kilka dni, a uboga dieta sprawiła, że gdy przekroczyliśmy granicę z Chinami skakałam z radości.
Marcin: A ja powiedziałbym jezioro Bajkał na Syberii, a w szczególności wyspa Olchon znajdująca się gdzieś w połowie jego długości. Byliśmy w wielu odludnych miejscach - nocowaliśmy na ponad 4000m n.p.m. w Himalajach bez żywej duszy w promieniu wielu kilometrów, podobnie na stepach Mongolii, ale nigdzie nie czuliśmy się tak na końcu świata, jak właśnie w tej małej wiosce na Olchonie. Świat zapomniał o tym miejscu. Rozpadające się drewniane chatki, dziurawe piaszczyste ulice, mieszkańcy jakby z innej epoki, domy bez toalet i pryszniców, starsi dziadkowie siedzący na progach swoich domów z butelką wódki w ręce, stare zardzewiałe samochody przemierzające raz na jakiś czas ospałe ulice. A do tego wszystkiego wspaniałe widoki na Bajkał, który jest magicznym miejscem. Cały dzień spowija go mistyczna, zmieniająca się co chwilę mgła.
Które okazało się najbardziej zaskakujące?
Kasia: I znowu Mongolia! Nie chciałabym być monotematyczna, ale po Mongolii najzupełniej w świecie nie spodziewałam się wiele. W końcu nie ma tam prawie żadnych atrakcji światowego formatu. Z drugiej jednak strony nie ma też wielu miejsc na świecie, gdzie można doświadczyć takiej bliskości z przyrodą, gdzie jest tyle zwierząt, gdzie biwakuje się z dala od jakichkolwiek ludzkich osiedli, a po horyzont widać tylko zielony step. Nigdy wcześniej, ani później w takim miejscu nie byłam, a jest wspaniałe!
Marcin: Mnie najbardziej zaskoczyło spotkanie z plemieniem Orang Asli w malezyjskiej dżungli. Tradycyjnych plemion szukaliśmy w innych krajach Azji Południowo-Wschodniej i tak naprawdę straciliśmy już nadzieję, że gdziekolwiek można jeszcze takich ludzi spotkać. Aż tu w Malezji, jednym z lepiej rozwiniętych krajów Azji, natknęliśmy się na ludzi mieszkających w dżungli, większość z których nigdy nie opuściła rodzinnej wioski. Bardziej przypominali ludność z wysp Polinezji, czy z Afryki, niż Azjatów. Czarne, kręcone włosy, półnagie kobiety, które są bardzo nieśmiałe, gdyż bardzo rzadko widują białych ludzi. Tych plemion pozostało już w Malezji bardzo niewiele, ale właśnie dlatego że jest to kraj stosunkowo bogaty, ma pieniądze, by chronić pierwotną kulturę i tradycję.
Która z waszych podróży okazała się najgorsza i najbardziej wyczerpująca?
Kasia i Marcin: Tu zgodnie możemy stwierdzić, że był to wyjazd do Ladakhu w Indiach, rok przed wyruszeniem w podróż dookoła świata. Porwaliśmy się trochę z motyką na słońce, wyruszając na trekking w Himalaje bez żadnego przygotowania fizycznego, zupełnie sami, z całym ekwipunkiem na plecach, nigdy wcześniej nie chodząc po wysokich górach. Wysokość ponad 3500 m n.p.m. okazała się dla nas zbyt wymagająca, Kasia mocno odczuwała objawy choroby wysokościowej, Marcin z wielkim plecakiem na plecach też był znacznie słabszy niż zwykle i choć teoretycznie trekking nie był trudny, my dobrnęliśmy do granic swoich fizycznych możliwości. Nie zmienia to faktu, że teraz wspominamy Ladakh jako jedną z najbardziej fascynujących podróży.
Podzielcie się kilkoma zabawnymi anegdotami związanymi z miejscami, które odwiedziliście.
Kasia: Dla mnie najzabawniejsze są te momenty, które na początku wcale się takie nie wydają. Na przykład nasze motocyklowe przygody w Laosie: kilka moich upadków na szutrach, skąpanie się w błocie, Marcina guma w oponie, przez którą musiał pchać motor przez prawie 10 km, kiedy zapadał już zmrok, a ja kilka kilometrów dalej szukałam osoby z ciężarówką do odholowania mojego męża razem ze skuterem. Wtedy kompletnie nie było mi do śmiechu, ale teraz to jedna z moich ulubionych opowieści!
Macin: Zabawna, wręcz surrealistyczna historia przydarzyła nam się na couchsurfingu w Chengdu w Chinach. Kopiowaliśmy dane z komputera na dysk zewnętrzny i wychodząc z domu zostawiliśmy komputer otwarty na stole. Czasami na ekranie pojawiał się błąd połączenia z dyskiem i pytaniem: czy chcesz sformatować dysk? Widocznie kot przechadzając się po stole nadepnął przypadkiem na enter i straciliśmy wszystkie zdjęcia i filmy z 3 miesięcy podróży. Na szczęście wszystko udało się odzyskać, co nie zmienia faktu, że przez własną głupotę, to KOT sformatował nam dysk!
Czy macie jakieś porady dla początkujących podróżników? Jak podróżować tanio i bezpiecznie? Jak przygotować się do dalekiego wypadu?
Kasia i Marcin: Najważniejsze to nie bać się i rozważnie wybierać destynacje. W większości państw w Azji jest względnie bezpiecznie, ale nie wszędzie podróżuje się tak samo łatwo. Na pierwszą podróż najlepszy byłby jeden z krajów Azji Płd.-Wsch. jak Tajlandia, Wietnam, czy Kambodża, gdzie infrastruktura turystyczna jest bardzo dobrze rozwinięta, hoteli na każdy budżet jest od groma i wszystko da się bardzo łatwo zorganizować. Kraje takie jak Mongolia, Chiny, czy Indie, zostawilibyśmy na kolejne wyjazdy, kiedy ma się już trochę doświadczenia. Żeby podróżować tanio, należy trzymać się tylko jednej, ważnej zasady: żyć jak lokalni. To znaczy jeść w lokalnych restauracjach lub na ulicznych straganach, przemieszczać się lokalnymi autobusami i w żadnym wypadku nie płacić za żadne zorganizowane wycieczki, transporty itp. A jak przygotować się do długiego wyjazdu? Przede wszystkim dobrze go przemyśleć. Wielomiesięczna podróż, to zupełnie co innego niż kilkutygodniowy wyjazd i na pewno nie jest dla każdego. To co na krótkim wyjeździe może być atrakcją, czyli słabe warunki mieszkaniowe, zimna woda pod prysznicem, uliczne jedzenie, przy długiej podróży staje się sposobem na życie, który nie każdemu będzie odpowiadał. Nawet największemu fascynatowi poznawania świata. Z drugiej strony to niesamowite przeżycie i na pewno zapewnia zupełnie inne spojrzenie na odwiedzane miejsca. Można podróżować wolno, poznając ludzi i lokalną kulturę, dużo ważniejsze niż tak zwane atrakcje stają się kontakty z ludnością, wtedy można poznać odwiedzany kraj dużo lepiej, niż tylko z perspektywy przejezdnego turysty.
Adres bloga Paczki W Podróży: http://www.paczkiwpodrozy.pl/
Facebook: https://www.facebook.com/PaczkiWPodrozy
