Lisa Gerrard i Brendan Perry (Dead Can Dance)
Lisa Gerrard i Brendan Perry (Dead Can Dance) www.mmwroclaw.pl

W ubiegłym roku zespół Dead Can Dance wyruszył na światowe muzyczne tournee promując swój pierwszy album od 16 lat, "Anastasis". 15 października 2012 roku formacja Lisy Gerrard i Brendana Perry wystąpiła w Sali Kongresowej w Warszawie. Zainteresowanie tym koncertem przeszło najśmielsze oczekiwania. Jak tylko gruchnęła wieść o sprzedaży biletów te rozeszły się na pniu w ciągu 1-2 dni. Wśród szczęśliwych posiadaczy biletów zabrakło mnie. Po kilku miesiącach na stronie oficjalnej zespołu pojawiła się notka, że Dead Can Dance wróci do Polski w czerwcu 2013 roku i zagra aż trzy koncerty: 11 czerwca we Wrocławiu, 12 czerwca w Sopocie oraz 14 czerwca w Zabrzu. Jako najbliższy mi punkt destynacji wybrałem Wrocław.

REKLAMA
Muzyka duetu Gerrard i Perry przenosi słuchacza w niemal metafizyczny wymiar, jest zachwycająco piękna i melancholijna. Zespół posiada oddanych fanów na całym świecie, jest podawany za główne źródło inspiracji dla wielu młodszych stażem i bardziej niszowych formacji neoklasycznego darkwave oraz często coverowany przez różnorodne gatunkowo projekty muzyczne. Kiedy w 1983 roku ukazał się debiutancki album grupy zatytułowany po prostu "Dead Can Dance" prasa uznała DCD za jednego z prekursorów gotyckiego rocka i tzw. zimnej fali. Kolejny album długometrażowy grupy "Spleen and Ideal" (1985, pierwszy sygnowany jako duet) przyniósł za sobą odmienne dźwięki będące ukłonem w stronę muzyki barokowej i średniowiecznej. W 1987 roku ukazał się trzeci (i zdecydowanie mój ulubiony) album Dead Can Dance "Within the Realm of a Dying Sun". Płyta przepiękna, pełna zniewalającej melancholii i mrocznego piękna, której słuchanie po dziś dzień powoduje, że mam ciarki. Wspaniale rozdzielone wokale Brendana i Lisy, intensywny gotycko-średniowieczny nastrój utworów, których brzmienie stopniowo narasta niczym crescendo stając się coraz bardziej intensywne i porywające. Wystarczy posłuchać takich utworów jak "Xavier" czy "Cantara". Przestępując bramy Królestwa Umierającego Słońca słuchacz zostaje naznaczony, odmieniony. Od tej właśnie płyty zacząłem się interesować na poważnie twórczością Dead Can Dance. Można wysnuć również tezę, że następne albumy duetu Gerrard i Perry, czyli "Serpent's Egg" (1988) oraz "Aion" (1990) mimo średniowiecznego/barokowego charakteru i przepięknych kompozycji ("The Host of Seraphim", "Saltarello") zaczęły się coraz bardziej oddalać się od mrocznych fundamentów Dead Can Dance, do czego mógł się przyczynić rozpad związku Brendana i Lisy. Lata 90-te przyniosły w twórczości DCD kolejne dwa albumy "Into the Labirynth" (1993) i "Spiritchaser" (1996), na których zespół zaczął śmiało eksplorować przestrzenie muzyki etnicznej i orientalnej. Po 16 latach od "Spiritchaser" Dead Can Dance powróciło na niwę światowej muzyki z bardzo dobrze przyjętym albumem "Anastasis", który ukazał się 13 sierpnia 2012 roku. Odrodzenie zespołu stało się faktem. Miłość do muzyki i pasja tworzenia zwyciężyły.
Zobaczenie Dead Can Dance na żywo było jednym z moich największych pragnień muzycznych. Kiedy dojechałem wraz ze znajomymi z Wrocławia do Hali Stulecia na miejscu zobaczyłem całe mrowie miłośników Dead Can Dance: odziani od góry do dołu w czerń wielbiciele muzyki gotyckiej, metalu i gatunków pochodnych (do których też się zaliczam), ludzie ubrani bardziej konwencjonalnie, osoby starsze wiekiem. Prawdziwa mozaika gustów muzycznych i osobowości. Na poprzedzający Dead Can Dance koncert multi-perkusisty Davida Kuckerhermanna spóźniłem się, ale z ust osób, które widziały jego 30-minutowy występ słyszałem słowa "niesamowity!" Krótko przed 20:30 zająłem swoje miejsce siedzące na Hali Stulecia i rozpoczęło się nerwowe wyczekiwanie na koncert zespołu-legendy.
logo
Lisa Gerrard w Hali Stulecia Maciej Margielski Photography
W trakcie misterium w Hali Stulecia Lisa Gerrard i Brendan Perry siłą rzeczy skupili się na wykonaniu utworów z "Anastasis". Na otwarcie Brendan zaśpiewał "Children of the Sun" z najnowszego albumu - ten jego charakterystyczny, głęboki, silny baryton zniewala. Nieopodal stoi niczym statua Lisa Gerrard - wokalna bogini dysponująca głosem o niezwykłej skali i możliwościach. Utwory płynęły jeden za drugim, a ja siedziałem wpatrzony w Lisę i Brendana, zasłuchany, niemal zahipnotyzowany, urzeczony. I szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że zagrają choć jeden numer z mojego ukochanego "Within the Realm of a Dying Sun", a tu proszę - wykonana została fenomenalna "Cantara", na żywo jeszcze bardziej dzika i nieokiełznana niż na płycie. Lisa Gerrard w urzekający sposób zaśpiewała "Sanvean" z jej solowego albumu "The Mirror Pool" (a także z koncertowego "Toward the Within"). Nie ukrywam, że jest to jedna z moich ulubionych kompozycji Lisy, niesamowicie podniosła i smutna. Wybrzmiał też cudowny 'szlagier' Dead Can Dance "The Host of Seraphim" z "Serpent's Egg" - utwór znany choćby jako ilustracja dźwiękowa do obrazów nędzy i rozpaczy Trzeciego Świata z filmu dokumentalnego "Baraka" (1992). Lisa przez cały, trwający nieco ponad 100 minut koncert nie odzywała się do publiczności, kontakt ów spoczął na barkach Brendana, który po gorącym aplauzie ze strony publiczności parę razy wypowiedział po polsku "Dziękuję bardzo". Zapowiedział też wykonanie greckiej piosenki "Ime Prezekias" informując publikę, że tytuł utworu z tureckiego na angielski znaczy tyle, co "I am a Junkie" ("Jestem ćpunem"). Warto wspomnieć o obecności innych doskonałych muzyków, którzy przystąpili do światowego tour Dead Can Dance: klawiszowcu i wokalistce Astrid Williamson (stworzyła z Perrym wzruszający duet w zagranym na bis "Return of the She-King"), multi-perkusiście Davidzie Kuckhermannie, klawiszowcu i wokaliście Julesie Maxwellu i perkusiście Danie Gressonie. Brzmienie było potężne, selektywne, aplauz i owacja na stojąco przeogromna, przez te ponad półtorej godziny koncertu oderwałem się całkowicie od namacalnej rzeczywistości... Muzyki Dead Can Dance zaprezentowanej na żywo wręcz nie przystoi tylko słuchać, ją się przeżywa. Kontempluje. O niej się śni i marzy.
logo
Brendan Perry w Hali Stulecia Maciej Margielski Photography
Galeria zdjęć Macieja Margielskiego z wczorajszego koncertu:
Dzisiaj Dead Can Dance zawładnie Sopotem, a pojutrze Zabrzem.
Jakie są Wasze wrażenia po koncertach we Wrocławiu, Sopocie i Zabrzu?

Czy chcesz dostawać info o nowych wpisach?