Platforma była, jest i będzie konserwatywna. W głośnym wywiadzie przewodniczący PO potwierdził jedynie to, o czym lewicowcy powinni wiedzieć od dawna.
Grzegorz Schetyna nie powiedział nic nowego. Platforma była, jest i będzie konserwatywna. Przez lata jedynie mamiła lewicowych i liberalnych światopoglądowo wyborców, że jest inaczej. A lewicowy wyborca, głównie z powodu błędów i podziałów na lewicy, nie miał wyboru i w strachu przed PiSem wybierał Platformę. Przecież np. PO obiecywała, że ureguluje ustawowo związki partnerskie i wielokrotnie słowa nie dotrzymała (projekt ustawy o związkach partnerskich głosami także PO odrzucano czterokrotnie). Ostatnio zaś „platformersi” stanowczo zadeklarowali, że nie poprą ustawy wniesionej przez komitet Ratujmy Kobiety, który nieznacznie liberalizuje przepisy obecnie obowiązującej drakońskiej ustawy antyaborcyjnej. Sam zaś przewodniczący Schetyna to zatwardziały konserwatysta i żarliwy anty-lewicowiec, który w 1997 roku, kiedy startował z list Unii Wolności, napisał na ulotkach: „W lewo? Nigdy.” Mamy więc na scenie politycznej głównie same partie prawicowe: narodową prawicę (PiS, Kukiz15), tradycjonalistyczną prawicę (PSL), gospodarczą prawicę (Nowoczesna) i konserwatywną prawicę (PO). To dobra wiadomość dla Lewicy. Skoro bowiem na prawicy jest taki tłok, to jest dużo miejsca po drugiej stronie. Tylko od zaangażowania, energii i ciężkiej pracy ludzi lewicy zależy czy przekonają do siebie wyborców postępowych, równościowych i wrażliwych społecznie. Lewica ma szansę odbudować swoją wiarygodność, a dzięki słowom i czynom Grzegorza Schetyny lub Ryszarda Petru, który okazał się gospodarczo Balcerowiczem bis, zaś kwestie światopoglądowe go zupełnie nie interesują, może patrzeć w przyszłość z coraz większym optymizmem.