mmopole.pl

8 czerwca w okolicach godziny 18 na Stadionie Narodowym w Warszawie rozbrzmi po raz pierwszy w turnieju „Mazurek Dąbrowskiego”. To on ma sprawić, że nasi piłkarze zagrają jak niesieni na skrzydłach i wygrają każdy swój mecz. Pytanie tylko po jakim wykonie będą bardziej zagrzani do walki - chóru Uniwersytetu Warszawskiego czy kibiców w wersji a cappella?

REKLAMA
Im bliżej jesteśmy pierwszego meczu mistrzostw, tym coraz więcej mówi się o ceremonii otwarcia i o tym, kto ma na niej się pojawić. Wszystko przez zamieszanie wokół zespołu Jarzębina i utworu „Koko koko”. Okazało się bowiem, że miłe panie nie pojawią się na murawie, a ich dzieło opanuje trybuny z głośników. Natomiast hymn narodowy, jak nieoficjalnie podano 1 czerwca, wykonać ma chór Uniwersytetu Warszawskiego. Na szczęście nie jest to Michał Szpak, ani inna Edyta Górniak…
Przywykliśmy do tego, że na ważnych ceremoniach otwierających jakiekolwiek zmagania sportowe, hymn narodowy wykonują gwiazdy muzyki. Zwykle są to pojedyncze osobowości, które swoim śpiewem narażają się na ogromne fale krytyki. Najpopularniejsza pomyłka, to chyba Edyta Górniak na Mistrzostwach Świata w Korei 10 lat temu. Do niej można dołączyć także Mateusza Krautwursta i jego wykonanie hymnu USA na gali KSW 14. Gwiazdy zza oceanu też różnie sobie radziły z amerykańskim hymnem. Ostatnio skompromitował się wokalista AerosmithSteven Tyler. W związku z tym uważam, że powierzenie tak odpowiedzialnego zadania chórowi z UW jest świetnym rozwiązaniem, aczkolwiek nie twierdzę, że najlepszym.
Wieloosobowa grupa śpiewaków, powinna zapewnić wszystkim Polakom pewien „spokój” i raczej nie narazi nas na atak żenady, który uderzył już co najmniej dwukrotnie. Wydaje mi się jednak, że organizatorzy powinni wykorzystać największy atut jaki będą mieć do dyspozycji Polscy piłkarze. Nie chodzi mi o nic innego, jak tylko o tysiące kibiców na stadionach i miliony przed telewizorami.
Od kilku lat przed meczami polskiej reprezentacji siatkarzy „Mazurek Dąbrowskiego” jest śpiewany a cappella przez kilka tysięcy kibiców obecnych na hali. Nic nie daje takiego kopa i dreszczy jak „czysty” hymn polski śpiewany przez tyle ludzi. Ktoś kto tego nie przeżył, nie zrozumie. Zastanawiam się więc, dlaczego organizatorzy nie zdecydowali się na taki krok. Ponad 50 tysięcy ludzi śpiewających wspólnie hymn narodowy dodałoby piłkarzom jeszcze więcej pewności siebie. Z kolei całemu światu po raz kolejny udowodnilibyśmy, że Polacy to najlepsi kibice globu, a nie kibole biegający z kijami bejsbolowymi po murawie.
Zaraz odezwą się ludzie, którzy stwierdzą, że na stadionie nie będzie czuć tego „powera” i będą mieli rację. Na hali jest inna akustyka, jednak szczerze wątpię w to, aby śpiew wydobywający się z gardeł kilkudziesięciu tysięcy ludzi uciekł w niebiosa. Miałem okazję być w Spodku oraz na Stadionie Miejskim w Poznaniu – i tu, i tu klimat był niezapomniany.
Fajnie byłoby, gdyby chociaż w tych dwóch kolejnych (pewnych) meczach wprowadzono taką formę zaprezentowania hymnu naszego państwa.