Kocha biegać: stanęła na mecie dwunastu maratonów i ma ochotę na więcej. Lubi zaszyć się w naturze, tam, gdzie jej nikt nie znajdzie. Podróżuje, relacjonuje Rajd Dakar, łapie "ZOOM na miasto" w Polsat Cafe. Sami możecie ją złapać "W biegu i na wybiegu" w Chilli ZET. Hoduje ekologiczny rozmaryn w kuchni. Dziennikarka. Więcej na www.beatasadowska.com
Tak, zdziwiłam się w poniedziałek i wtorek, kiedy po informacjach o szalejącej Sandy i spustoszeniach, jakie poczyniła w Nowym Jorku, władze miasta nie odwołały maratonu. Wtedy już było wiadomo, że są ofiary huraganu, że w części miasta nie ma prądu i wody, że mieszkańców zakwaterowano w hotelach.
Tak, zdziwiłam się, kiedy dyrekcja maratonu oficjalnie potwierdziła, że impreza się odbędzie.
Nie, nie zdziwiłam się, kiedy postanowiono, że odbędzie się w intencji ofiar huraganu, a na stronie ING NYC Marathon pojawiła się informacja o numerze konta, na które można wpłacać pieniądze na poszkodowanych przez Sandy. Suma rosła, przekraczając 2.6 miliona dolarów!
Dziesiątki tysięcy biegaczy z całego świata (ponad 30 tysięcy zarejestrowanych na maraton to przyjezdni!) przygotowywały się do tego startu przez rok. Rok wyrzeczeń, morderczych treningów, diety. Wiem, nikt nas do tego nie zmuszał. Pasja kosztuje. Dla niektórych to był wydatek życia: wpisowe 300$, hotel, samolot. Tysiącom zmieniono, odwołano albo przesunięto lot ze względu na zamknięte lotniska i szalejący huragan. Część musiała za to dopłacić. Wiem, znowu odezwą się głosy, że to nasza sprawa. Fanaberia. Chcemy, to płacimy. Tak, tacy z nas szaleńcy. Większość maratończyków zbiera na taki start przez rok, z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem rezerwując tanie hotele, żeby moc spełnić marzenie swojego życia: wystartować w cooltowym dla biegaczy Nowym Jorku.
Nikt zdrowo myślący nie ma pretensji do burmistrza Bloomberga, ze odwołał maraton. Każdy zdrowo myślący ma pretensje, że zrobił to tak późno.
Mogło sie obyć bez rozczarowań, niepotrzebnych wydatków, płaczących maratończyków w hotelowym lobby. Ale - co najważniejsze- mogło sie obyć bez goryczy i wściekłości poszkodowanych mieszkańców Nowego Jorku. To oni na stronie maratonu nawoływali do bojkotu imprezy, argumentując, że nie mają prądu, a na maraton ściągane są gigantyczne generatory, nie mają wody, a maratończycy zużyją hektolitry, połowę wylewając na siebie. Trudno tym głosom odmówić racji. W internecie pojawiła się nawet alternatywna trasa maratonu w kształcie karabinu.
Mogło nie być tej złości. Wściekłości. Agresji. Sport nic tu nie zawinił. Pozostał czysty. Zawinił brak rozsądku i uważności. Albo polityka. We wtorek amerykańskie wybory. Nikt nie chce się narażać.
Poszłam dziś na EXPO czyli ogromne, przedmaratońskie targi. Ludzie wciąż odbierali startowe numery i koszulki. Historyczne. Z maratonu, którego nie było.