Zwycięstwo w programie zupełnie zawróciło mi w głowie i… w życiu. Po wygranej, obroniłam doktorat na Politechnice Wrocławskiej i mimo zapowiadającej się tam kariery, stwierdziłam, że praca przed komputerem nigdy nie dostarczy mi tylu emocji i wrażeń co gotowanie.
W ciągu jednego dnia postanowiłam zmienić profesję. W zasadzie: „ot tak” spakowałam walizkę i przeprowadziłam się do Warszawy, aby szkolić się u najlepszych szefów kuchni. Jako pierwszy Michel Moran otworzył przede mną drzwi swojej kuchni w Bistro de Paris i pokazał, jakimi prawami i regułami rządzi się kulinarny świat. Mój ulubiony Juror stanął obok mnie, podwinął rękawy i zaczął ze mną filetować ryby (akurat przyjechała świeża dostawa palii alpejskich). Potem otrzymałam lekcje jak fachowo oprawiać gołębie. Z każdym dniem wprowadzał mnie w nowe tajniki sztuki kulinarnej.
U Michela spędziłam 3 miesiące, przechodząc przez wszystkie sekcje: od kuchni zimnej, cukierni, dodatków ciepłych poprzez sosy, aż do ryb i mięs. Zobaczyłam, że można gotować bez glutaminianu sodu i innych „chemicznych” dodatków, uczyłam się rozumieć produkty i szkoliłam swoje ręce w szybszej i bardziej precyzyjnej pracy. Uwielbiałam pasję i błysk w oku Michela oraz to w jaki sposób mówił o gotowaniu i wymyślał nowe dania. W jego menu można było znaleźć langusty ze smażoną gęsią wątróbką, żabie udka zapiekane pod sosem holenderskim na bazie szampana, deser z korzenia pietruszki i słonego karmelu itp.
Niejednokrotnie byłam świadkiem, jak rodzą się nowe połączenia smakowe, a do tego nauczyłam się pokory i cierpliwości. Praca kucharza nie zawsze jest tak twórcza i kreatywna jak się wszystkim wydaje. Często dzień zaczynałam od oczyszczenia 5 kg kurek, wypatroszenia 10 kg ryb czy kilkugodzinnego przecierania zup i sosów przez drobne sita. Jednym słowem: pokora, powtarzalność i konieczność utrzymania standardów.
Po 3 miesiącach cudownej przygody w kuchni Michela powędrowałam do Pawła Oszczyka, który jest teraz moim kulinarnym guru i nowym nauczycielem. Już pierwszego dnia w Mamaison Hotel Le Regina w Warszawie nauczyłam się robić papier z ziemniaków vitelotte, odkryłam jak wykorzystać aromat bobu tonka w deserach i poznałam nowe możliwości solirodu.
W restauracji Szefa Oszczyka serwuje się brązowe ravioli z popiołem i farszem z koziego sera oraz borowików, krem z dyni z grasicą smażoną w orzechowej tempurze czy rybny krem z chrupiącą makrelą i plastycznym żółtkiem. Przygoda z twórczym i różnorodnym gotowaniem trwa już ponad 4 miesiące. Dania jakie serwuje się w kuchni Pawła Oszczyka pokazują, że gastronomia jest wciąż nieodgadniona, jest niczym alchemia. Najwspanialsze jest to, że każdego dnia mogę się rozwijać, uczyć nowych technik i poznawać rozmaite produkty! Jeszcze tak mało wiem...właśnie to motywuje mnie najbardziej i daje więcej siły niezbędnej podczas dalszych zmagań w kuchni!
Minął rok od wygranej w programie MasterChef. Zmienił się cały mój świat! Śmiało mogę powiedzieć, że moja nowa praca jest cięższa, trudniejsza, czasem okupiona łzami, a niekiedy nawet krwią (achhhh te moje ostre noże). Ale wiem, że powodem przewrotu w moim życiu była i wciąż jest pasja do gotowania. Dzięki niej życie stało się pełniejsze i smakowitsze... Teraz wiem, że żyję!