Zanim Grycanki stały się popularne, a bieganie było niemodne, miałem 12 lat i byłem na początku swojej sportowej przygody. Pamiętam jak dziś - zgrupowanie w Murzasichle (mała mieścina niedaleko Zakopanego), śniegu po pas i kilkunastostopniowy mróz. Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się ze sztachetami, na punkcie których aktualnie szaleje cała Polska. Tak przynajmniej wynika z moich obserwacji.
Trener. Od kilku lat zakochany w bieganiu. Zabiegany, dosłownie i w przenośni. Nie lubi o sobie mówić, bo się wstydzi, nie wstydzi się tylko wtedy, kiedy biega. www.TrenerBiegania.pl
W Murzasichle przeważnie spędzałem swoje ferie zimowe, przygotowując się w pocie czoła do kolejnego sezonu. Na zgrupowaniach sportowych zostawiłem większość swojego dzieciństwa i szkolnych lat. Niemal wszystko co pierwsze miało miejsce właśnie na obozach, dlatego pisząc o tym zalewam się łzami i mam ochotę przytulić jakiegoś małego kotka.
Powróćmy jednak do mojego pierwszego razu ze sztachetami.
Kiedy miałem 12 lat i przypominałem leśnego skrzata, trenowałem chód sportowy. Wtedy nie znałem jeszcze znaczenia słowa hipster i byłem absolutnie pochłonięty swoją pasją. W moim pokoju zamiast plakatów z Britney Spears, wisiała dumna twarz Roberta Korzeniowskiego, który jako pierwszy Polak udowodnił, że wszystko w życiu idzie wychodzić.
Dlaczego o tym piszę? Musicie wiedzieć, że śnieg, to dla chodziarza jeden z największych wrogów. Większym wrogiem są tylko ludzie. To oni właśnie na widok chodziarza reagują panicznym śmiechem, któremu często towarzyszą słowa podziwu takie jak np. "Ty pedale", "fajnie kręcisz dupką", "Patrz tato, jakie powykręcane nogi ma ten chłopak!". Ale to temat na oddzielny artykuł.
Powróćmy W KOŃCU do mojego pierwszego razu ze sztachetami...
Żeby liczyć się w sportowej stawce, trzeba zasuwać cały rok na sukces. To właśnie zimą przedstawiciele sportów wytrzymałościowych, wykonują najcięższą pracą treningową, bo co zasiejesz zimą, zbierzesz w sezonie. Z tego też powodu, nie możesz zrzucić na śnieg i powiedzieć sobie, że jak warunki nie sprzyjają, to trenować nie będziesz. Trenujesz na tyle, na ile pozwala rywal (w tym przypadku śnieg). Trzeba kombinować... Z pomocą przychodzi trening zastępczy. W skrócie to aktywność fizyczna, która swoją specyfiką wielce nie odbiega od sportu, w którym się specjalizujemy. I tak na przykład latem, narciarze biegowi śmigają na nartorolkach i biegają, a zimą chodziarze często biegają na biegówkach.
W ten oto sposób zetknąłem się z biegówkami, które niegdyś pogardliwie nazywałem sztachetami. Mając na względzie, to co mi się przytrafiło, pogarda jest uzasadniona. Wyobraźcie sobie: wątła kruszynka (jakieś 140 cm w kapeluszu) zakłada narty, które są dwa razy dłuższe od niego samego. Do tego dochodzą buty, nieco większe niż stópka, bo innych nie ma. Marudzić nie możesz, bo albo decydujesz się na założenie niedopasowanego sprzętu albo zostajesz w domu i klepiesz biedę. Nie miałem wyjścia. Wolałem założyć niedopasowany sprzęt i spróbować poczuć wiatr we włosach, pędząc z prędkością światła na dwóch sztachetach. Rozczarowanie przyszło z pierwszym krokiem, kiedy to zdałem sobie sprawę, że nie pędzę z prędkością światła, tylko uprawiam boks ze śniegiem. Wykręciłem sobie kostki na obydwie strony i żałośnie upadłem na twarz jedząc śnieg. Zawziętości nigdy nie można było mi odmówić, dlatego przeżułem śnieg, otrzepałem się i wykonałem kolejny krok. Zacząłem biec (tak mi się wtedy wydawało) i po 10 metrach powtórzyłem poprzednią sytuację (z tą różnicą, że nie przeżyłem śniegu, bo poprzednia porcja była wystarczająco syta). W ciągu godziny przemierzyłem na tych sztachetach około 500m, i postanowiłem sobie, że nigdy, ale to przenigdy nie założę ponownie nart biegowych. Całe szczęście, że człowiek wraz z wiekiem mądrzeje…
Najważniejszy pierwszy kontakt
Teraz już wiem, że mój pierwszy kontakt z biegówkami, nie mógł skończyć się inaczej. Po pierwsze, niedopasowany sprzęt, z góry skazuje Cię na cierpienie. Po drugie, jeśli chcesz zacząć śmigać na biegówkach, bez jakiejkolwiek podbudowy teoretycznej, pomijając instruktaż doświadczonej osoby, to wiedz, że na pewno nie pokochasz tego sportu. Pierwszy kontakt jest najważniejszy, dlatego zachęcam do wykupienia prywatnych lekcji lub pomocy doświadczonego biegacza.
Na nowo odkryłem piękno tego sportu, na zaliczeniowym obozie studenckim AWF. Przez dwa tygodnie w Jakuszycach, uczyłem się biegać na nartach biegowych od absolutnych podstaw, u boku dr Grzegorza Sadowskiego. To człowiek, który miał ogromny wpływ na popularyzację nart biegowych w Polsce. Książka dr Sadowskiego "Na nartach biegowych" jest chyba jedną z lepszych publikacji dla osób, które chcą spróbować biegówek. Poza tym dr Sadowski to przede wszystkim były wyczynowy lekkoatleta i reprezentant Polski w narciarstwie klasycznym. Ma za sobą starty w najbardziej wymagających biegach na świecie.
Początki są trudne, ale naprawdę warto nauczyć się biegać na nartach biegowych, bo chyba żadna inna aktywność fizyczna, nie wpływa tak zbawiennie na nasze ciało. Fizjolodzy i badacze zgodnie twierdzą, że narciarstwo biegowe jest jednym z najlepszych sportów, które może uprawiać każdy.
Oto kilka zalet biegówek:
- jest to idealny sport dla osób z nadwagą - na biegówkach niemal nie obciążamy stawów
- w trakcie biegania na biegówkach zaangażowane są praktycznie wszystkie najważniejsze partie mięśni, co pozwala na poprawę kondycji i dużą liczbę spalanych kalorii w przełożeniu na czas trwania wysiłku
- jest to sport bezpieczny i nie prowadzący do kontuzji, gdyż żadne z partii mięśni nie są nadmiernie obciążane
"W przeciwieństwie do narciarstwa zjazdowego czy snowboardu, gdzie osiągane są duże prędkości, zwiększające ryzyko kontuzji, w narciarstwie biegowym każdy sam decyduje o intensywności, a urazy występują niezwykle rzadko. Dzięki niższej dynamice jazdy stawy oraz kręgosłup są odciążone, natomiast do pracy zaangażowane są niemalże wszystkie mięśnie. A także - raczej nie ćwiczony na co dzień - zmysł równowagi. Jeśli większą część dnia spędza się za biurkiem lub kierownicą, narciarstwo biegowe będzie dla każdego świetnym lekarstwem".
- Michał Chalabala, były reprezentant Polski w dziesięcioboju lekkoatletycznym, trener personalny (wywiad dla polskabiega.sport.pl).
"W biegu lekkoatletycznym „nosi” się ciężar swojego ciała, a w narciarstwie biegowym jest on „przesuwany”. Biega się podobnie, ale nogi nie są w takim stopniu narażone na wstrząsy, co przyczynia się do oszczędzania aparatu ruchu, a szczególnie kolan i ścięgien Achillesa. Poza tym w biegu na nartach bardzo mocno pracują kończyny górne i tułów, co również jest charakterystyczne dla okresu przygotowawczego w lekkiej atletyce. Bieg na nartach świetnie wzmacnia organizm i jest doskonałym środkiem ogólnorozwojowym".
- Grzegorz Sadowski, wywiad na AkademiaTrathlonu.pl
"Ze studiów na awf-e w pamięć zapadły mi 3 rzeczy: egzamin z pedagogiki, pływanie delfinem i obóz zimowy. Pozwólcie, że ten ostatni, z uwagi na panującą dookoła aurę, posłuży za przyczynek do tego wstępu.
Założeniem tego tygodniowego wypadu było zapoznanie nas z jak najszerszym spektrum możliwości zimowego spędzania czasu. Wybitnie pośród tego bogactwa sposobności, na pierwsze miejsce wybiły się narty biegowe. Nie dlatego, że biomechanicznie najbardziej zbliżone są właśnie do biegania, ale raczej przede wszystkim z uwagi, że dzięki swej prostocie predysponują do uprawiania każdego, w każdym wieku. Dużego, małego, młodego i seniora. Nic, absolutnie nic nie stoi na przeszkodzie, aby stanąć na tych dwóch przywąskich kawałkach sklejki, wziąć w dłonie te przydługawe na pierwszy rzut oka kijki i spróbować poruszać się zwykłym szuraniem do przodu. Już po 15 minutach człowiek jest w stanie opanować technikę do tego stopnia, iż może się określić mianem biegacza narciarza. Brzmi dumnie.
Z punktu widzenia biegacza amatora zdaje się w chwili obecnej nie ma żadnej innej dogodniejszej alternatywy jak właśnie wspomniane biegówki. Przy tak obficie zalegającym dookoła śniegu, jeśli tylko dysponujemy sprzętem, do zabawy nie potrzebujemy nic więcej. Dla biegówek niestraszny jest żaden śnieg, żadna zaspa, czy też inne śniegowe przeciwności losu. Z pomocą tego sprzętu możemy nieprzerwanie kontynuować trening w środku zimy, bez dyskomfortu, że nieodpowiednio pracujemy nad wytrzymałością. Mało tego. Gdy nie da się biegać tradycyjnie, jest to najlepsza forma treningu aerobowego, a niewątpliwą jej przewagą jest znaczne obniżenie obciążeń układu kostno-stawowego przy równoczesnym utrzymaniu optymalnej pracy układu krążenia. Ma to ogromne znaczenie w przypadku, gdy mamy w planie wycieczkę biegową o długości 30km. Na biegówkach możesz ten dystans podwoić, zrobić tą samą robotę, a na dodatek popracować nad górnymi partiami ciała, bo przypominam tu pracują również ręce".
- Przemysław Niemczuk, animator biegania, redaktor naczelny popularnego serwisu TreningBiegacza.pl
Rosnąca popularność biegówek w Polsce
Nie wiem, na ile sukcesy Justyny Kowalczyk wpływają na liczbę osób regularnie biegających na nartach, w każdym razie muszę przyznać, że na każdym kroku widać rosnące zainteresowanie tą formą aktywności fizycznej. Dostrzegam to zjawisko pośrednio i bezpośrednio. Pośrednio spotkam mnóstwo osób na biegówkach, biegając po swoich ulubionych trasach biegowych. Poza tym widzę to nawet na Facebooku... Ostatnio przeglądając swoją facebookową ścianę, trafiłem na zdjęcie znajomej, która wrzuciła fotę z biegówek. Postanowiłem ją od razu podpytać, skąd pomysł na spędzanie czasu w ten sposób.
Kinga, od dawna biegasz na nartach? Skąd pomysł na takie spędzanie wolnego czasu?
Dopiero zaczynam swoją przygodę z biegówkami (nie liczę pierwszych doświadczeń dziecięcych, kiedy przywiązywałam narty do butów i próbowałam się jakoś poruszać). Pomysł aby teraz spróbować po raz kolejny, był mojego chłopaka który na biegówkach spędza już kolejny sezon.
Czy w Warszawie są warunki do biegania na nartach?
W Warszawie zdecydowanie jest gdzie biegać - dookoła wiele lasów i terenów umożliwiających poruszanie się na nartach biegowych. Ja biegałam w Starej Miłosnej, gdzie na Hipodromie działa wypożyczalnia sprzętu oraz wyznaczono kilka tras o różnej długości. Wiem, że wiele osób jeździ biegać również na Młociny.
Skąd wzięłaś sprzęt?
Sprzęt wypożyczałam na miejscu, czyli w Starej Miłosnej. Generalnie nie ma problemu z jego wypożyczeniem jednak zdarza się, że na miejscu nie ma odpowiedniego rozmiaru butów (zdarzyło mi się to na Młocinach, gdzie potwierdzając rezerwację odpisali że w wyznaczonych przeze mnie godzinach nie jest dostępny mój rozmiar buta). Dlatego zawsze lepiej jest zadzwonić wcześniej, zarezerwować i dostać potwierdzenie.
Takie problemy spowodowane są tym, że biegówki stają się coraz bardziej popularne. W autobusie często można spotkać osoby z nartami biegowymi :) Widać to również na trasach, które w weekendy przy obecnej pogodzie są oblężone przez starszych i młodszych. Wiele osób przyjeżdża z własnym sprzętem a do wypożyczalni ustawiają się długie kolejki chętnych.
Co najbardziej urzekło Cię w tym sporcie?
Bardzo sympatyczne jest to, że po biegających widać jak bardzo wielopokoleniowy jest to sport. Na trasie spotykałam zarówno maluchy jak i seniorów.
Dlaczego warto biegać?
Nie ukrywam że dopiero zaczynam, jednak jest to świetny sposób na wykorzystanie zimowej pogody, dostępny dla każdego (niskie koszty wypożyczenia sprzętu) w wielu miejscach (zarówno w centrum jak i w dzielnicach na obrzeżach miasta). Nie wymaga wcześniejszej nauki (jasne, lepiej zacząć od krótkiej lekcji z instruktorem który pokaże w czym rzecz, jednak i bez tego można spokojnie i bez problemu sobie poradzić). No i można bez wcześniejszego sportowego przygotowania wybrać się na biegówki i nie umierać następnego dnia z powodu bólu mięśni.
Bezpośrednio o popularności biegówek miałem okazję przekonać się wczoraj, kiedy postanowiłem wypożyczyć narty. Niestety każda wypożyczalnia w mojej okolicy odprawiała mnie z kwitkiem. Niemal wszystkie narty zostały wypożyczone bądź zarezerwowane… Nie ukrywam rozczarowania, ale są też pozytywy. Postanowiłem sobie, że w przyszłym roku stanę się niezależny i zainwestuje we własne narty. Z wielkim sentymentem wracam do obozu w Jakuszycach, gdzie poznałem biegówki od podszewki. Musicie mi uwierzyć, że bieganie na dobrzej przygotowanej trasie, w malowniczej scenerii, to uczucie, które ciężko opisać. Dlatego a w przyszłym roku nie będę odmawiać sobie tej przyjemności, a na widok śniegu będzie oznaczać u mnie zacieranie rąk - nie z zimna, ale z możliwości wskoczenia na biegówki i poczucia wolności.