
Żeby tu, nad Wisłą - a ściślej: nad Rawą - być bluesmanem na wzór i podobieństwo czarnych Amerykanów, w odwiecznej opozycji natura - kultura cudownie uosabiać tę pierwszą - to zaiste wyjątkowe.
REKLAMA
*
"Jo je najszczynśliwszy, jak moga zajechać do dom, do Michałkowic, i sie po ślunsku pogodać" - tak wiele lat temu, zaraz po rozpadzie SBB, powiedział Józef Skrzek, Józa, starszy brat Jasia.
"Jo je najszczynśliwszy, jak moga zajechać do dom, do Michałkowic, i sie po ślunsku pogodać" - tak wiele lat temu, zaraz po rozpadzie SBB, powiedział Józef Skrzek, Józa, starszy brat Jasia.
Który nie miał tych problemów - był Ślązakiem z krwi i kości, naturszczykiem do bólu i łez radości. Takich jak on nie było i nie jest wielu. Żeby tu, nad Wisłą - a ściślej: nad Rawą - być bluesmanem na wzór i podobieństwo czarnych Amerykanów, w odwiecznej opozycji natura - kultura cudownie uosabiać tę pierwszą - to zaiste wyjątkowe. Józef, kształcony w muzycznych szkołach, zrobił karierę wykraczającą poza granice Polski. Obdarzony bez porównania większym, wspanialszym głosem Jan pozostał przez całe życie synem swej ziemi.
Wielokrotnie, zwłaszcza - przyznaję - przed laty, miałem go okazję słuchać na żywo: a to na Rawach Blues, a to na różnych spędach, jakich pełno było w latach 80., na wspólnych występach z bratem Józefem, a także gościnnie występującego przed Dżemem albo razem z tyskim bandem. Ujmujące w swej prostocie i bezpośredniości były jego piosenki i cały przekaz. Nie mogły ujść uwadze niepospolite umiejętności jako pianisty i harmonijkarza. Scena ukazywała inne jego oblicze - świetnego muzyka.
*
Jan Skrzek urodził się w 1953 roku w Siemianowicach Śląskich. Przygodę z muzyką rozpoczął jako dwudziestolatek, w jazzrockowym zespole Rak. Po raz pierwszy na okładce płyty jego nazwisko pojawiło się w 1981 roku - wziął udział w nagraniu ostatniej przed rozwiązaniem płyty SBB, Memento z banalnym tryptykiem. Później także uczestniczył w sesjach nagraniowych Józefa Skrzeka - albumów Wojna światów i Józefina. W tym samym czasie - w 1983 roku - zagrał na płycie Elżbiety Mielczarek - Blues.
Jan Skrzek urodził się w 1953 roku w Siemianowicach Śląskich. Przygodę z muzyką rozpoczął jako dwudziestolatek, w jazzrockowym zespole Rak. Po raz pierwszy na okładce płyty jego nazwisko pojawiło się w 1981 roku - wziął udział w nagraniu ostatniej przed rozwiązaniem płyty SBB, Memento z banalnym tryptykiem. Później także uczestniczył w sesjach nagraniowych Józefa Skrzeka - albumów Wojna światów i Józefina. W tym samym czasie - w 1983 roku - zagrał na płycie Elżbiety Mielczarek - Blues.
Jego pierwsza solowa płyta, Górnik Blues, ukazała się w 1986 roku, a dwa lata później drugi album, Nikt nie zawróci kijem Wisły. Kyksówka Blues (1989) i Nowy Świat Blues (1992) zostały nagrane z zespołem Bezdomne Psy (Leszek Winder, Jerzy Kawalec - obaj ex-Krzak - i Michał Giercuszkiewicz - ex-Dżem). Ich kolejna wspólna płyta (oraz jeszcze Rafała Rękosiewicza i Bronisława Dużego), Modlitwa bluesmana w pociągu, poświęcona Ryszardowi Riedlowi, uznana została bluesowym albumem roku 1997.
Po śmierci "Kawy" w 2003 roku Bezdomne Psy przekształciły się w Śląską Grupę Bluesową w składzie: Winder, Giercuszkiewicz, Mirosław Rzepa i Jan Skrzek. Kapela wydawała płyty i stale koncertowała. To właśnie koledzy z zespołu znaleźli nieprzytomnego Skrzeka w jego mieszkaniu.
Kyks zagrał - na płytach, festiwalach czy pojedynczych koncertach - z całą armią muzyków bluesowych w Polsce. Ostatnie takie nagrania to znakomity - byłem, widziałem - koncert Pamięci Pawła Bergera Dżemu (wyd. 2007) oraz Piąta strona świata (2011) śląskiego rapera Miuosha.
Jan Skrzek zmarł 29 stycznia w Katowicach.
*
Pozostał ślunskim chopem, którego nie raz widywałem, jak szedł gdzieś z epą lub dwiema epami (reklamówkami) w rękach - niepozornym człowiekiem, robotnikiem, górnikiem, jakich wielu w tym miejscu na mapie. Na co dzień - zbyt prostolinijnego, naiwnego człowieka, by zabiegać o zaszczyty, sławę, o lepszy czy większy kawałek tortu od życia.
Pozostał ślunskim chopem, którego nie raz widywałem, jak szedł gdzieś z epą lub dwiema epami (reklamówkami) w rękach - niepozornym człowiekiem, robotnikiem, górnikiem, jakich wielu w tym miejscu na mapie. Na co dzień - zbyt prostolinijnego, naiwnego człowieka, by zabiegać o zaszczyty, sławę, o lepszy czy większy kawałek tortu od życia.
Kyks już umarł przed laty. W "Śmierci jak kromka chleba" Kazimierza Kutza, filmie o tragedii pierwszych dni stanu wojennego i wydarzeniach w kopalni "Wujek" zagrał jednego z zabitych górników. Teraz śmierć naprawdę przyszła po niego.
