Rok 1980 tragicznie zapisał się w historii rocka. W lutym zapił się na śmierć Bon Scott, wokalista AC/DC, we wrześniu ten sam koniec spotkał Johna Bonhama, co spowodowało rozpad Led Zeppelin. Jednak dzień 8 grudnia wstrząsnął całym światem, nie tylko muzycznym. Po raz pierwszy zdarzyło się, że muzyk został zastrzelony z rąk niezrównoważonego fana. Muzyk – legenda. Jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci showbiznesu.

REKLAMA
Facet, który w okresie szalejącej Beatlemanii powiedział:
„Jesteśmy popularniejsi od Jezusa”.
Wreszcie ten, który w 1969 roku zwrócił królowej Elżbiecie tytuł szlachecki otrzymany cztery lata wcześniej – w proteście przeciw polityce zagranicznej Wielkiej Brytanii dotyczącej konfliktów zbrojnych, m.in. w Wietnamie.
Po pięciu latach milczenia, właśnie tuż przed śmiercią Lennon wydał swój nowy album – Double Fantasy – i prawie natychmiast rozpoczął pracę nad kolejnym. Można przypuszczać, że byłby to jego trwały powrót do muzyki. Z perspektywy lat widać, jak wielu wykonawców, których szczyt artystycznej formy przypadł na lata 60. i 70., potrafiło mimo zmiennej koniunktury przetrwać i zaserwować fanom niejedną jeszcze porcję świetnej muzyki. Kto wie, czy nie doczekalibyśmy jeśli nie trwałego
reaktywowania The Beatles,
to chociaż paru wspólnych koncertów.
Wielka czwórka rozstawała się wśród mnożących się nieporozumień i wzajemnych pretensji. Na swym najsłynniejszym solowym albumie – Imagine – Lennon poświęcił McCartneyowi szyderczą piosenkę How Do You Sleep?. Gdy dziewięć lat później świat obiegła tragiczna wiadomość, usłyszeliśmy też coś bardzo znaczącego. Yoko Ono powiedziała, że zaraz po tym, jak sama dowiedziała się o śmierci Johna, skontaktowała się z dwiema osobami, do których zadzwoniłby sam zmarły, gdyby mógł. Pierwsza to Julian, starszy syn artysty. Drugą natomiast był Paul McCartney…
*
Lennon zmarł w wieku czterdziestu lat. Zaledwie. Od jego śmierci mija drugie tyle. Z jednej strony strach liczyć, z drugiej – jesteśmy dziś absolutnie pewni
skali dokonań artysty.
My, fani sprzed półwiecza, ale i następne pokolenia też.
W latach 70. muzyka z poprzedniego dziesięciolecia stawała się coraz bardziej passé. Double Fantasy, album ukazujący się u progu lat 80., w swym tak bezpośrednim nawiązaniu do brzmień lat 60., trącił myszką. Tymczasem Lennon, jak mi się zdaje, nie tylko uchylił drzwi, ale wręcz zrobił wielki przeciąg, zwrot ku przeszłości, przywracając dekadzie spod znaku The Beatles, Rolling Stones, Dylana, Cream, Hendriksa i Doors należne miejsce w dziejach muzyki nie-poważnej, miejsce w rokendrolu najważniejsze.
**
W 1981 roku zaliczyłem wakacyjny obóz w Czechosłowacji. 22 lipca rano nasi opiekunowie włożyli do wazoników ze sztucznymi kwiatkami biało-czerwone chorągiewki, które do obiadu zniknęły w tajemniczych okolicznościach. Polska fiesta „Solidarności” budziła wielki niepokój wśród naszych ówczesnych sąsiadów.
W trakcie tego obozu, podczas pobytu w nieco większym mieście (którego nazwy już nie pamiętam) jeden z kolegów powiedział: „Kurde, kupiłbym sobie lenonki, u nas to zupełnie niemożliwe”. Idąc we czterech, natrafiliśmy na sklep z oprawami. Kolega zaczyna tłumaczyć młodemu sprzedawcy, że chodzi mu o okulary – druciane, okrągłe…
– A, take lenonky!