Michał Merczyński, wieloletni dyrektor Narodowego Instytutu Audiowizualnego (NINA), wygrał w sądzie z Filmoteką Narodową – Instytutem Audiowizualnym (FINA), czyli instytucją powstałą z połączenia NINY i Filmoteki Narodowej. To kolejna sądowa porażka MKiDN w sprawach personalnych.
O co tym razem poszło? Praktycznie o to samo, co w innych przypadkach, czyli o „brak zaufania”, a tak naprawdę o różnice w poglądach na kulturę, jej znaczenie, sposób jej traktowania.
Trzy lata temu minister Gliński zapowiedział zamiar połączenia dwóch instytucji, motywując to podobnym profilem ich działalności. Pomijam już, że przygotowania do połączenia przedłużały się znacząco w kontrze do pierwszych zapowiedzi, a sam pomysł budził sprzeciw środowiska filmowego. Ostatecznie połączenie instytucji dokonało się w 2017 r., co umożliwiło m. in. zwolnienie Michała Merczyńskiego.
Merczyńskiego można było w tej sytuacji zwolnić, ale nie bez konsekwencji finansowych, ponieważ jego kontrakt dyrektorski obowiązywał jeszcze ponad rok. Konieczna była zatem ugoda, regulująca kwestię zwolnienia z obowiązków służbowych i odprawy. Dyrekcja FINY podpisała ugodę, zaakceptowaną także przez MKiDN, po czym… po prostu nie wypłaciła Merczyńskiemu należnych środków. Dlaczego? Można tu tylko spekulować, trudno natomiast uwierzyć, żeby kierownictwo nowej instytucji nie miało na to przyzwolenia resortu kultury. Teraz, po oczywistej decyzji sądu, FINA będzie musiała wypłacić byłemu dyrektorowi należności, a koszty postępowania sądowego opłacą wszyscy podatnicy.
To nie pierwsza taka sprawa! Proces w sądzie pracy wygrał także Paweł Potoroczyn, który na Facebooku podsumował sprawę krótko: „Potoroczyn vs Gliński 2:0”. Nie wspominając już nawet o kolejnych procesach w sprawie osób zwalnianych z Teatru Polskiego we Wrocławiu, przez popieranego przez MKiDN Cezarego Morawskiego. Niestety, minister Gliński łatwo się obraża, czasami skutkuje to obrażaniem innych, ale przeważnie bezsensownymi sporami, niekiedy kończącymi się w sądzie. I kolejny raz podległa mu instytucja przegrała, za co zapłacimy my wszyscy. Pisząc o „zapłacie” myślę nie tylko o kosztach finansowych, pewnie z perspektywy MKiDN nie tak dużych, ale też o skutku dla samych instytucji i morale jej zespołu.
O sprawiedliwość w sądach walczy również profesor Paweł Machcewicz, twórca i dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, wobec którego zastosowano podobny manewr, jak wobec NINY, choć tu w sposób wyjątkowo bezczelny. Przypomnę, że Gliński po objęciu urzędu szybko powołał Muzeum Westerplatte, zapowiadając je jako bardzo ważną placówkę, której brakowało na mapie polskich muzeów. Problem w tym, że Muzeum powstało tylko na papierze, po czym natychmiast zostało „połączone” z realnie istniejącą, gigantyczną, międzynarodową instytucją, jaką z pewnością jest MIIWŚ. Ten manewr umożliwił zwolnienie profesora Pawła Machcewicza. Jak się okazało, nie po raz ostatni łączenie instytucji miało posłużyć do zwalniania niewygodnych dyrektorów. Trudno o gorsze przykłady instrumentalnego traktowania instytucji kultury w celu realizowanie swojej polityki kadrowej.
Te historie to także dowód, jak bardzo potrzebne są nam wolne sądy, które w tego typu, oczywistych w wymowie sprawach, podejmują odpowiedzialne, zgodne z prawem decyzje. Szkoda tylko, że za koszty niepotrzebnych postępowań sądowych płacą wszyscy.
Wracając do Michała Merczyńskiego – o niego zupełnie się nie martwię. Niezależnie od zajmowanych stanowisk publicznych, jest on i będzie jedną z niezwykle istotnych postaci w świecie polskiej kultury. Obecnie przygotowuje kolejną edycję Festiwalu MALTA, który od blisko 30 lat przyciąga do Poznania tysiące miłośników teatru, a z każdym rokiem poszerza swój repertuar. Czasami spierałem się i z dyrektorem NiNy, IAM-u, FN, także innych instytucji. Nigdy jednak nie podważałem ich autonomii, odpowiedzialności, a zwłaszcza prawa do odrębności opinii. Zasada „tam gdzie wszyscy myślą podobnie, nikt nie myśli zbyt wiele” była mi szczególnie bliska. Dziś chyba jednak jest inaczej.