
Inwigilacja, internet, prywatność. Gdzie są młodzi?
W tę sobotę odbyły się demonstracje Komitetu Obrony Demokracji w obronie naszej prywatności. W całej Polsce i w kilku miastach na świecie tysiące osób wyszło powiedzieć, że nie godzi się na podsłuchiwanie ruchu internetowego, gromadzenie metadanych przez rząd i służby i podglądanie bez wyroku sądu. Powiedzieliśmy "Nie" stałym łączom pomiędzy firmami internetowymi, a policją, które oznaczałyby 24-godzinną kontrolę nad tym co, gdzie, kiedy i z kim robimy w internecie. Nie chcemy sprzedawać naszej wolności i prywatności za mgliste złudzenie bezpieczeństwa. Szczególnie w sytuacji, gdy jak donosi raport Biura Bezpieczeństwa Kryzysowego, zagrożenie terrorystyczne w Polsce nie istnieje.

Reklama.
Dwa apele w tej sprawie (w tym jeden organizowany przez Akcję Demokrację - akcjademokracja.pl/prywatnosc_nt) podpisało prawie 50 tysięcy osób. To niemało, biorąc pod uwagę krótki czas życia tematu.
W 2012 roku dziesiątki tysięcy ludzi wyszły na ulicę miast przeciwko ACTA widząc w tym jawne zagrożenie dla swojej prywatności. Nikt nie chciał mieć nalotu w domu z powodu donosu amerykańskiego producenta oprogramowania, wytwórni muzycznej czy filmowej. ACTA, która miała chronić prawa majątkowe korporacji upadła. Również dzięki naciskowi społecznemu młodych ludzi z Polski.
Dziś, mimo iż temat żywo ich dotyczy, młodzi w protestach w obronie wolności w internecie niemal nie zafunkcjonowali. A to przecież oni na co dzień są najbardziej podatni na przemoc i prowokacje ze strony rządu i policji. Przeszukania mieszkań z powodu podejrzenia posiadania niewielkich ilości używek, zatrzymanie komputera na kilka miesięcy z powodu domniemanego piractwa, listy od szemranych firm, które wyłudzają pieniądze korzystając z danych uzyskanych od prokuratury - to sposoby represji, które przez lata dotykały setki młodych ludzi. Ale to nie wszystko. Bo przecież digital natives w naturalny sposób przechowują np. swoje zdjęcia z partnerem czy partnerką w chmurach podłączonych do telefonu, komunikują się głównie przez Facebooka czy robią zakupy przez internet. Teraz to wszystko będzie dostępne dla Ziobry, Błaszczaka, Kamińskiego. Tymczasem młodych w sobotę na ulicach nie było, mimo iż to ich sprawa dotyczy w znacznie większym stopniu niż pokolenia 50-latków, które tłumnie stawiło się na marszach.
Rozumiem, że naśladująca wiece opozycyjne z lat 80. estetyka KOD-u nie musi się wszystkim podobać. Ja sam na początku miałem do tego dystans. Ale przecież nie o estetykę tu chodzi. O ile protesty w obronie mediów publicznych czy Trybunału mogły wydawać się dla wczesnych 20-latków mocno abstrakcyjne to tu jest konkret. Albo rezygnujesz z ogromnej części prywatności, albo nie. Jest jeszcze trzecia opcja - zabezpieczasz się (choć to wymaga pewnych umiejętności i wiedzy).
W protestach przeciwko zakusom władzy na wolność obywateli jest póki co ogromna luka pokoleniowa. Kto będzie umiał ją zasypać i zorganizować krytyczną wobec konserwatywnego rządu młodzież, ten zrobi wspaniałą robotę. Choć póki co nikomu to nie wyszło. Nawet przy tak namacalnym temacie jak internet.
Reklama.