Internet to idealne miejsce – każdy może w nim wyrazić swoje poglądy oraz przekonania. Szkoda jednak, że czasem łyka on kłamstwa, a wraz z nim i użytkownicy. Na szczęście są osoby, które potrafią wyłowić odpadki i je z odmętów globalnej sieci wydalić.
REKLAMA
Przeciętnemu czytelnikowi może się wydawać, że ten wpis jest wynikiem modnego ostatnio hejterstwa lub zwykłej zazdrości. Pozostawiam to waszej ocenie.
Część użytkowników wie zapewne, że jestem osobą niepełnosprawną, która od urodzenia cierpi na wrodzoną łamliwość kości – osteogenezę. Takich jak ja jest w naszym kraju mnóstwo i większość zrzeszona jest w Stowarzyszeniu Osób z Wrodzoną Łamliwością Kości (O.I.) – Polska. Niestety tak się zdarza, że w każdej niemal społeczności pojawia się tzw. czarna owca – ktoś, kto wprowadza w grupie niemałe zamieszanie, jest roszczeniowy, a na dodatek wystawia negatywne świadectwo reszcie na zewnątrz. No i kłamie. Perfidnie.
Podejrzewam, że obiło wam się o uszy nazwisko Bogumiły Siedleckiej. To dziewczyna z osteogenezą, która znana jest przede wszystkim z TVN-u – występowała w kilku programach stacji (Rozmowy w toku, Uwaga, Dzień Dobry TVN). Opowiadała w nich o ciężkim życiu osoby niepełnosprawnej, niedostatku pieniędzy na rehabilitację oraz chwaliła się swoim chłopakiem. Od niedawna prowadzi też vloga na YouTubie.
Tyle tylko, że to wszystko fasada. Jej wizerunek jest wyidelizowany i skrojony na potrzeby telewizji. Przesycony kłamstwami mniejszymi lub większymi. Do tej pory mnie to śmieszyło, ale ostatnio przelała się czara goryczy. Katalizatorem i powodem, dla którego powstał ten wpis, jest jedno z ostatnich wideo opublikowane na jej koncie (możecie je zobaczyć TUTAJ). Opowiada na nim, dlaczego z drobnej „kruszynki” stała się osobą „przy kości”. Tekst ten jest swoistą odpowiedzią na to nagranie. Dlaczego jednak tutaj, a nie w sekcji komentarzy na YouTube? Ponieważ pani B. postanowiła moderować komentarze. A to oznacza, że każdy nieprzychylny tekst wyląduje w koszu. Autorka chyba zdaje sobie sprawę z tego, że jej „opowieści” są grubymi nićmi szyte.
No dobrze, zacznijmy jednak po kolei. Poniżej przedstawię swoje argumenty w kilku punktach będące ripostą na materiał.
1. B. twierdzi, że 9 lat temu jako pierwsza w Polsce, a druga na świecie korzystała z bisfosfonianów – leków podawanych w kroplówce, które miały wypełnić luki w niedoborze wapnia w kościach i zwiększyć ogólną sprawność pacjenta. To nieprawda. Znam osoby, które rozpoczęły leczenie znacznie wcześniej od niej. To raz. Dwa – sam jeśli mnie pamięć nie myli rozpocząłem terapię pod koniec lat 90. XX wieku. No i proces leczenia trwa nie rok – jak twierdzi – a trzy.
2. B. uważa, że jednym ze skutków ubocznych leczenia bisfosfonianami jest tycie. Bzdura. Owszem, są takie przypadki, w których pacjentowi wzrasta apetyt, nie oznacza to jednak, że tym samym musi mu ulegać jedząc więcej.
3. B. przekonuje, że w wieku 17 lat była niczym „kruszynka”, istna „chudzinka”. Oj, oj – ktoś lubi podkolorować. Znam ją (niestety…) od wielu lat i mogę zapewnić – nigdy nie była szczupła. Dowodu z jej strony nie należy się spodziewać – stwierdziła, co prawda, że nie mogła pokazać zdjęć z młodości, ponieważ zostawiła je w dawnym domu, ale to wybieg, manipulacja.
4. B. nie ma czasu na rehabilitację – nie wiem, jak jest z jej czasem, ale ona jest osobą leniwą. Gdy jeździła na turnusy rehabilitacyjne z naszą organizacją, rehabilitanci zawsze mieli z nią problem. Bo ćwiczyć nie chciała.
5. B. nie jeździ na turnusy rehabilitacyjne, bo jej na nie niestać – kosztują rzekomo od 1800 do 2500 zł. Totalna nieprawda. Na początku sierpnia zakończyliśmy organizowany przez Stowarzyszenie turnus w Międzywodziu. Koszt? Około 1700 zł za osobę. Do tego dochodzą dofinansowania z PFRON-u. Mówienie więc, że wyjazdy takie są drogie jest… hmm… delikatnie rzecz biorąc nie na miejscu. Zwłaszcza, że – jak zwrócili uwagę w komentarzach na stronach TVN-u pod materiałami z B. internauci – stać ją było na bardzo drogi aparat. No chyba, że chce się odbyć turnus w luksusowym hotelu…
6. B. od wielu lat nie jeździ z naszą grupą na turnusy rehabilitacyjne. Powód? Jest z większością uczestników skonfliktowana, zaś jej obecność na tego typu wyjazdach zawsze oznaczało jakąś „aferę”. Jest roszczeniowa, a personel ośrodków rehabilitacyjno-wczasowych (ba, wszystkich…) traktuje z góry, władczo. Potrafiła nawet zaproponować jednej osobie przejazd swoim prywatnym samochodem na wycieczkę na jednym z turnusów (aby nie męczyła się w autokarze), a potem zażądała… opłaty.
Doszedłem do wniosku, że ktoś musi przerwać mit „biednej, schorowanej dziewczyny, której nie stać na rehabilitację”. Bo wystawia tym samym świadectwo innym osobom, które zamiast żebrać przed TV wolą wziąć sprawy we własne ręce. I posługiwać się prawdą. Uważam się za osobę kompetentną do wyrażania tego typu opinii, ponieważ znam tę dziewczynę od wielu, wielu lat i przysłowiowy nóż w kieszeni mi się otwiera, kiedy czytam i słyszę, co ona mówi.
Piotrek.
