www.przedszkole50.bielsko.pl

Znajomy po narodzinach pierwszego dziecka stwierdził, że razem z żoną będą nad jego łóżeczkiem rozmawiać wyłącznie po angielsku. Żeby miało okazję osłuchać się z językiem obcym od urodzenia. Ta śmieszna sytuacja jest niestety wstępem do zdecydowanie nieśmiesznej polskiej rzeczywistości, w której w 2013 r. w przedszkolach nie ma obowiązkowej nauki języka angielskiego. Nie ma też obowiązkowego nauczania religii.

REKLAMA
Przykro stwierdzić, ale problemem zarówno dla Michała Fala jak i dla komentatorów nie jest to, że w Polsce przez 20 (sic!) lat w przedszkolach nie wprowadzono obowiązku nauki języka angielskiego, ale to że zajęcia religii w przedszkolu mogą odbywać się dwa razy w tygodniu. O ile to pierwsze, i piszę to jako matka, niewątpliwie jest skandalem, o tyle to drugie na żaden skandal nie wygląda, szczególnie zważywszy na sformułowanie: „na życzenie rodziców”.
Smutne jest nie to, że rodzice przez cały ten czas nie byli w stanie doprowadzić do zmian w obowiązującym ustawodawstwie – bo takie zmiany są zależne od woli politycznej, co aż nazbyt wyraźnie pokazuje ostatnia walka o zniesienie obowiązku posyłania sześciolatków do szkół, imponująca liczba podpisów zebranych przeciwko tej regulacji i brak woli rządzących do procedowania całej sprawy w Sejmie - ale nawet brak jakichkolwiek prób wywalczenia takich zmian.
Czytelniczka, która „wywołała temat do tablicy” określa szkołę, do której posłała swoje dziecko, mianem „wyjątkowo nowoczesnej, multimedialnej i na europejskim poziomie” – czytaj: nieprzystającej do dwóch godzin religii w tygodniu. W końcu europejski poziom zobowiązuje. Pytanie, które nasuwa się po lekturze całego artykułu nie brzmi: jak sprawić, aby nauka języka angielskiego w przedszkolach była obowiązkowa, ale jak sprawić, by nie można w nich było uczyć religii. I tutaj niestety tkwi sedno problemu. Wydaje się, że nawet w sytuacji, gdy obok dwóch godzin angielskiego, rosyjskiego i chińskiego figurowałyby dwie godziny religii to w dalszym ciągu problem byłby obecny.
Szkoda, bo w każdym przypadku, tj. nauki religii i języka angielskiego, życzenia rodziców powinny być w równym stopniu respektowane. Każdy rodzic ma prawo oczekiwać tego, by jego dziecko było uczone takich prawd i zasad, które on sam uznaje za ważne w wychowaniu. A jeśli już państwo nakłada na niego, rodzica, obowiązek wysyłania dziecka do zerówki, powinno także uszanować jego wolę odnośnie tego, co uważa za ważne w dziecięcym rozwoju. Dopóki zaś nie narusza to społecznego porządku, nikomu nic do tego.

Katarzyna Durkalec