Syn naszej czytelniczki i tak jest w wyjątkowej sytuacji. Zazwyczaj przepisy rzeczywiście przewidują tygodniowo dwa zajęcia z religii, natomiast w ogóle nie gwarantują w przedszkolach i zerówkach zajęć z języków obcych. Taki program i taki sposób wydawania publicznych środków na edukację większości Polaków wcale jednak nie przeszkadza. – To nie jest naturalne. Czy taka jest podstawa programowa dla zerówki? – zastanawia się z niedowierzaniem dr Mariusz Zawodniak.
– Dziś dostałam plan zajęć zerówki. Wynika z niego, że w tygodniu syn będzie miał dwa razy religię, a tylko raz język angielski. To farsa. Nie powinno tak być – irytuje się Maria, jedna z naszych użytkowniczek, która ze swoim problemem postanowiła zwrócić się do redakcji naTemat.
Maria jest bardzo zdumiona, bo publiczna podwarszawska podstawówka, do której od września zacznie uczęszczać jej syn, jest jej zdaniem wyjątkowo nowoczesna, multimedialna i “na europejskim poziomie”. – Dziwi mnie więc bardzo, że na angielski w klasie zerowej przeznacza się tylko jedną godzinę, a na religię aż dwie – mówi.
Zdziwienia takim stanem rzeczy nie kryje też nasz bloger zajmujący się edukacją – Mariusz Zawodniak. – Nie jestem ekspertem od nauczania początkowego, niemniej trudno mi sobie wyobrazić, jakie może być racjonalne wytłumaczenie przewagi religii nad językami obcymi w edukacji pięciolatków i sześciolatków – ocenia. Jego zdaniem taka sytuacja niemal doprasza się o krytykę i kpiny.
– To nie jest naturalne. Czy taka jest podstawa programowa dla zerówki? – zastanawia się z niedowierzaniem Zawodniak. Sprawdziliśmy to.
Religia tak, języki niekoniecznie
Zerówka, czyli roczne obowiązkowe “przygotowanie przedszkolne”, choć często bywa realizowane przez szkoły, wedle przepisów jest częścią wychowania przedszkolnego. W rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej dotyczącym właśnie przedszkoli nie ma ani słowa o tym, by dzieci miały obowiązek uczenia się języków obcych. To właśnie z tego powodu zajęcia te odbywają się w trybie fakultatywnym, często są płatne i organizowane przez zewnętrzne firmy.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa religii. Przepisy gwarantują bowiem, że w publicznych przedszkolach takie zajęcia są bezpłatne, a placówka na życzenie rodziców ma obowiązek je zrealizować. Rozporządzenie MEN z 1992 roku określa też wyraźnie, że mają być one realizowane w wymiarze dwóch zajęć w tygodniu. Podobny dokument wydany w 2012 nie podaje już liczby godzin wprost, jednak odsyła do zapisów z 1992 roku.
– Język obcy w zerówkach jest czymś “ekstra”, co szkoła oferuje, jeśli ją na to stać. Obowiązkowy jest on dopiero od klasy pierwszej – tłumaczy była minister edukacji i nasza blogerka Katarzyna Hall. Dodaje, że sytuacja religii jest inna i wynika z warunków porozumienia zawartego między państwem a Kościołem. I choć zajęcia z religii nie są obowiązkowe, to właśnie te warunki nie wszystkim się podobają: bo dlaczego w przedszkolu religia ma być bardziej uprzywilejowana niż np. angielski?
Światopogląd czy wiedza?
Strona kościelna podaje prosty argument: religia zajmuje w Polsce wyjątkową pozycję i odgrywa szczególną rolę, a jej “marginalizowanie może być niebezpieczne”.
Inaczej na tę sprawę patrzy jednak Jacek Tabisz z Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Uważa on, że obecność religii w przedszkolach w takiej formie, w jakiej ma to miejsce dzisiaj, to pomyłka.
Nasz bloger zauważa też, że dzieci, których rodzice nie posyłają na religię, w szkołach podstawowych mają możliwość chodzenia na etykę, co gwarantują im przepisy. Analogicznych wymogów nie ma jednak w odniesieniu do przedszkoli. – W większości z nich dla zajęć z religii nie ma żadnej alternatywy – ocenia Tabisz.
Coś za coś
Obecna konstrukcja prawna ma jeszcze co najmniej jedną ważną konsekwencję: tygodniowy plan zajęć dziecka nie może być rozciągany w nieskończoność, a więc decyzja o dwóch zajęciach religii z definicji sprawia, że mniej będzie czasu na inne zajęcia, np. na języki obce. Warto więc byłoby zapytać, co jest dla nas, jako społeczeństwa, priorytetem jeśli chodzi o treści przekazywane młodym ludziom?
W przypadku przedszkolaków jest to pytanie o tyle istotne, że właśnie w dzieciństwie nasza głowa jest najbardziej chłonna. Dlaczego więc w podstawie programowej nie ma języków obcych, choć bocznymi drzwiami do przedszkoli wpuszcza się religię? Czy nie można by tego czasu spożytkować lepiej?
Choć Rafał Moszczyński ze szkoły językowej dla dzieci Happyland nie chce zabierać głosu w całym sporze, w rozmowie z naTemat podkreśla, że wczesna nauka języków jest bardzo ważna. – Do szóstego roku życia dzieci chłoną wiedzę niemal nieświadomie, w sposób zupełnie naturalny, radosny – ocenia. Jego zdaniem z punktu widzenia rozwoju dziecka wprowadzenie języków obcych do przedszkoli byłoby bardzo dobrym pomysłem.
Czy system wymaga więc zmian? Jacek Tabisz uważa, że oczywiście tak i powinien ewoluować w stronę zerwania z finansowaniem religii w szkołach z państwowej kasy. Zaoszczędzone pieniądze można by zaś wydać np. na zajęcia z angielskiego.
Trudno będzie o zmiany
Katarzyna Hall również nie ma wątpliwości, że im wcześniej zaczniemy uczyć dzieci języka obcego, tym bardziej zwiększamy ich szanse edukacyjne w przyszłości. Zauważa jednak, że spór o to, w jakich proporcjach nauczać różnych przedmiotów, to bardzo skomplikowana sprawa.
– Tu nie chodzi tylko o przedszkola. Na każdym etapie edukacji trwają nieustanne dyskusje o tym, czy w planie zajęć nie powinno być więcej fizyki zamiast polskiego, mniej historii kosztem wychowania fizycznego, itd. I często nie ma w tych przypadkach łatwych odpowiedzi – zapewnia.
Ewentualnych odpowiedzi poszukują jednak przede wszystkim eksperci. Przeciętny Kowalski nie zajmuje się raczej programem szkolnym swoich dzieci i (inaczej niż nasza czytelniczka) zdaje się nie mieć nic przeciwko obecności religii w szkole.
Z cytowanych przez KAI badań CBOS z 2012 roku wynika, że 72 proc. badanych jest za nauczaniem religii w publicznych placówkach oświatowych. Co więcej, dane Episkopatu pokazują, że na lekcje religii “uczęszcza 98 proc. uczniów szkół podstawowych, 96 proc. gimnazjalistów oraz 91 proc. licealistów”.
Wiemy, także na podstawie doświadczenia Polski i innych krajów wschodnich, że wychowanie może być łatwo manipulowane przez interesy ekonomiczne, władze państw totalitarnych, czy ideologię (...). Spychanie nauczania religii w szkołach na margines oznacza, przynajmniej w praktyce, przyjęcie stanowiska ideologicznego, które może prowadzić do błędów i wyrządzać uczniom szkody. CZYTAJ WIĘCEJ
Smutne jest, że małym dzieciom narzuca się na takich zajęciach konkretny światopogląd, a nie przekazuje w miarę bezstronną wiedzę. Pamiętajmy, że w tym wieku ludzie są jeszcze zupełnie bezkrytyczni i podatni na przekazywane treści.