Z pasją obserwuję płynną nowoczesność oraz marki narodowe
Bach, Beethoven i inne chłopaki
Polskie Opery i Filharmonie ruszyły na podbój polskich serc. Kultura wysoka poszukuje sposobów, by stać się interesująca dla wszystkich. Tutaj największa widownia ogląda kulturalne wydarzenia miejskich sezonów, tutaj ogromne publiczne pieniądze spotykają się z wielkimi komercyjnymi budżetami wizerunkowymi prywatnych mecenasów.
Polska oferta wysokokulturalna wydaje się mieć niezwykle nowoczesne podejście i spory do siebie dystans. W Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej wśród wydarzeń specjalnych jest m.in. koncert z muzyką serialową hitu TVP2 "Czas honoru". "Bach, Beethoven i inne chłopaki.." - takim hasłem swój cykl edukacyjny "FEELharmony - poczuj klimat!" reklamuje Filharmonia Częstochowska.
Nowa, wyglądająca jak zielony pagórek Opera w Białymstoku idzie krok dalej. Aby oswajać mieszkańców z przestrzenią, w której grozi im kultura wysoka udostępnia widzom plażowe leżaki i zaprasza na swój dach w miesiącach wakacyjnych.
Warszawa wygrywa. Tylko pozornie.
Zakładając, że zainteresowanie kulturą wysoką jest wskaźnikiem intensywnego rozwoju miasta i społeczeństwa poprosiłem instytucje z 14 miast o informacje o liczbie widzów w ostatnim sezonie. Pod uwagę wziąłem Opery, a w przypadku ich braku - Filharmonie. W tym miejscu zawsze wiemy co znajdzie się w menu. W przypadku wielu teatrów w Polsce mówienie o kulturze wysokiej mogłoby być nadużyciem. Niektóre województwa pominąłem, jedno (śląskie) ma dwoje przedstawicieli. Pierwsza mapa przedstawia liczbę widzów w ostatnim sezonie w wybranej miejskiej instytucji, druga - liczbę widzów w odniesieniu do liczby mieszkańców miasta i województwa (na 1000 mieszkańców).
Największą frekwencją w minionym sezonie może poszczycić się - mająca 170 lat tradycji - Opera Narodowa w Warszawie. Odwiedziło ją 206 879 widzów. Jednak nie wypada już tak dobrze w zestawieniu z liczbą mieszkańców miasta i województwa. Jest poza pierwszą piątką miast, w której znajdziemy Białystok, Olsztyn, Zieloną Górę, Częstochowę i Bydgoszcz. Znalazło się dla niej miejsce w zestawieniu województw. Tutaj zajmuje trzecią pozycję.
Budowana w męczarniach przez wiele lat Opera i Filharmonia Podlaska wygrała ranking. Po pierwszym roku działalności przekroczyła granicę 200 000 widzów. Wielu przypisuje to efektowi nowości. Najpewniej słusznie, ale nie umniejsza to sukcesu, który przekroczył oczekiwania wszystkich. Koszt budowy Opery to 230 mln zł. Roczny budżet instytucji to ok. 30 mln zł. Prosty rachunek pokazuje, że publiczna dotacja na jednego widza to ok.150 zł.
Z badania wynika, że największym pragnieniem kultury wysokiej wykazują się miasta dotąd często uznawane za mniejsze lub wręcz prowincjonalne. Ich pozycja w zestawieniu nie oznacza oczywiście, że są najbardziej rozwiniętymi ośrodkami kulturalnymi w Polsce. Jednak najpewniej to w nich najdynamiczniej rośnie zapotrzebowanie na kulturę, to one zmieniają się najintensywniej.
Po trzech miesiącach funkcjonowania wyremontowanej Opery w Łodzi jej widownię można prognozować na 80-100 tys. widzów w sezonie. Jej pracownicy podkreślają, że zainteresowanie ofertą wysokokulturalną zdaje się słabnąć. Martwi pozycja Opery Bałtyckiej. Zapewne wielu wymagających widzów Trójmiasta odwiedza nową Filharmonię Bałtycką w Gdańsku. W województwie lubuskim nie gorzej niż zielonogórska filharmonia radzi sobie Filharmonia Gorzowska ( 35 180 widzów, 280 widzów na 1000 mieszkańców miasta; Zielona Góra 260 widzów na 1000 mieszkańców).
Większość przedstawicieli polskich Oper i Filharmonii, z którymi rozmawiałem, zapewniało o rosnącym zainteresowaniu ich ofertą artystyczną. Pisząc ten artykuł, przekonałem się, że każde województwo posiada dużą, prężnie działającą, kosztowną instytucję dla wymagających. Niezwykłe, jak wiele nowych obiektów powstaje i jak piękną są wizytówką swego miasta. Wkrótce popularna Narodowa Orkiestra Polskiego Radia w Katowicach również zyska nową siedzibę. Przeprowadzka powinna diametralnie wpłynąć na zmianę pozycji w rankingu. Póki co, Śląsk kulturalnie wzmacnia bytomska Opera Śląska (76 676 widzów) i Filharmonia Częstochowska (53 550 widzów).
Moje małe badanie nie ma być bitwą województw, miast czy instytucji. Chciałem zbadać rozwój polskiego społeczeństwa oraz zaznaczyć miejsca na mapie Polski, w których tempo przemian jest największe. Patrząc na wyniki popularności Oper i Filharmonii widzimy, że polskie społeczeństwo jest skłonne do wydawania pieniędzy na kulturę wysoką. Liczne lokalne dyskusje o tym czy inwestować w nowe, drogie instytucje kultury zawsze mają sens, bo trzeba mierzyć siły na zamiary. Z drugiej strony przykład Białegostoku czy Gorzowa pokazuje, że taka instytucja wprowadza do miasta nową jakość w dziedzinie kultury, istotnie wpływa na rozwój lokalnej społeczności. Szczegóły znajdziecie na moim blogu citybranding.blog.pl
Grzegorz Grzybek
[aktualizacja] Wiele instytucji podało swoje dane bardzo późno, więc nie ma ich na mapie m.in. Filharmonia Podkarpacka. Przed chwilą dowiedziałem się, że w liczącym 178 227 mieszkańców Rzeszowie instytucja wysokokulturalna miała 93 741 widzów. Oznacza to wysoką, drugą pozycję w zestawieniu - 525 widzów na 1000 mieszkańców miasta.