Reklama.
Wzruszająca jest wiara rodziców w ich dzieci. Królowa Matka na przykład jest przekonana, że będzie ze mnie kiedyś obrotna pani domu. Obrotna ale i moderna. Dlatego regularnie zaopatruje mnie w nowoczesne gadżety.
Nie musiałam się przyznawać Królowej Matce do tego, że łapki do nakładania sałaty pomyliłam z grzebykami do włosów, a podstawkę na książkę kucharską (słyszałam, że można taką literaturę nabyć w księgarniach) z dechą do krojenia. Bo w porę rozkminiłam o co się w tym jednak rozchodzi.
Ale Królowa Matka znana jest z tego, że poprzeczkę lubi stawiać wysoko. Dlatego też przy trzecim frachtowcu gadżetów trochę mi się poległo.
Pudełko było białe, napisami nieopatrzone. Otworzyłam i wyjęłam przedmiot.
"Maaamuuusiu, no co też Mamusia! Może i ja jestem troszkę singielką ale nie aż taaaak!”
logo

Okazało się po chwili, że to nie TO.
„O faaak!!! Jakie zajebiste Kage Fūsha!”
logo

… ale to przecież do kuchni miało być.

- Zaaaraz, zaaaraz
- powiedziałam do siebie głosem Magdaleny Zawadzkiej z Alicji w Krainie Czarów. - Wiem!!!
logo

- Mamo dzięki za to, dzięki za tamto. No i jeszcze ten żółty otwieracz do zakrętek super! – zaszczebiotałam do słuchawki.
- Jaki otwieracz?!? – Królowa Matka nawet przez telefon miała wielkie oczy.
Najfajniejsze w rodzicach jest to, że kochają swoje dzieci bezwarunkowo. Jakkolwiek ciachnięte by nie były.
*Wielka szkoda bo ostatnio robię „na masę” i mam już klasyczną niedźwiedzią łapę autorki blogaska kulinarnego.
Aha.
logo
No wpadłby kto na to?