We wtorkowy wieczór stacja TVN nadała swoją nową produkcję. Małgorzata Rozenek, perfekcyjna pani domu, zaprasza do swojego lśniącego czystością pałacu dwie zaniedbane Polki żyjące za 1500 zł miesięcznie, funduje im szkolenie w układaniu ubrań oraz organizacji przyjęć (!!!) i zachęca do brania z siebie przykładu.
Program wzorowany jest na popularnym brytyjskim formacie-w rolę perfekcyjnej pani domu na wyspach wcieliła się Anthea Turner. Polska pani domu proponuje podobne metody na wyjście z porządkowych tarapatów. Trzeba oblać zlew własnoręcznie przyrządzonym roztworem chloru i soku z cytryny, baterię wyczyścić octem, a walającą się w dziecięcym pokoju psią kupę… uprzątnąć. Po szkoleniu w domu perfekcyjnej pani domu, bohaterki odcinka, zrozpaczone oglądaniem własnych zapuszczonych gospodarstw domowych (na telewizorze plazmowym wielkości ich dziennego pokoju), wracają do swoich rodzin, zaopatrzone w rady, spisane w książce podarowanej przez Małgorzatę Rozenek.
Po obejrzeniu programu poczułem się nieswojo. Wstydziłem się za matkę czworga dzieci i jej męża bez zęba. Wspominałem „przyjęcie”, które urządziła na wzór tego, proponowanego w domu Rozenków. Kilkanaście zwiędłych koreczków, mężczyźni siedzący w kurtkach, pochyleni nad małym stolikiem-kinderbal jakich mało. Współczuję tej rodzinie, bo chcąc-nie chcąc stała się, idealnie wykorzystanym przez twórców programu, kontrastem. Brudne ściany, rozpruwające się materace w dziecięcych łóżkach i meble pamiętające końcówkę lat 80-tych versus stylowy, nowocześnie urządzony dom, o którego czystość dba z pewnością kilka osób. Rozrywka na najwyższym poziomie.