I znowu zanosi się na kolejną awanturę. Tym razem część naszych polityków zastanawia się nad tym, jak Polska powinna obronić się przed motocyklistami z Rosji, którzy m.in. przez Polskę mają dojechać do Berlina, by upamiętnić 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej. Słuchając niektórych głosów w tej sprawie mam wrażenie, że grozi nam co najmniej wkroczenie obcych wojsk, a nasze bezpieczeństwo jest poważnie zagrożone.
Czy awantura i podgrzewanie nastrojów w tym temacie jest nam w ogóle potrzebne? Czy w Polsce głupota zawsze musi mieć przewagę nad rozsądkiem? Po co ze sprawy legalnego przejazdu rosyjskich motocyklistów robić histerię i wrażenie jakiegoś wielkiego zagrożenia? Reakcja wielu polskich polityków w tym temacie jest po prostu śmieszna.
Dla mnie sytuacja jest natomiast bardzo prosta. Jesteśmy demokratycznym państwem prawa. A to oznacza, że jeśli nasze prawo jest przestrzegane, również przez Rosjan, w tym przez Rosjan na motocyklach, to wszystko jest ok. A przecież rosyjscy motocykliści nie pojawili się jeszcze na polskich drogach, prawa naszego złamać więc nie mogli. Po co więc w takim razie cała ta histeria?
Rolą polskiej policji i innych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo jest czuwanie nad tym, aby i Polacy i Rosjanie na motocyklach, czy też inni cudzoziemcy, przestrzegali naszego prawa. I nie mam podstaw sądzić, że policja nie poradzi sobie w tym konkretnym przypadku.
Pytam więc jeszcze raz, po co z zapowiedzi przejazdu rosyjskich motocyklistów robić ogólnonarodową histerię?
Na koniec warto chyba przytoczyć fragment wypowiedzi jednego z polskich organizatorów motocyklowego Rajdu Katyńskiego: „Traktuję ich inicjatywę jako czysto historyczną i patriotyczną. Należy pozwolić im przejechać”
A więc... szerokiej drogi!