Agencja France-Presse zakomunikowała, że polski prezydent podpisał kontrowersyjną ustawę medialną. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego. Przynajmniej dla Polaków, ponieważ prezydent Duda słynie z podpisywania (za jednym zamachem podpisał tego dnia jeszcze kilka innych ustaw), gdyby informacji nie zilustrowano zdjęciem… Jarosława Kaczyńskiego. Chociaż, nawet nie po głębszym, lecz krótkim zastanowieniu, jednak nie ma w tym nic nadzwyczajnego…
AFP powołując się na informację szefowej Kancelarii Prezydenta podała, że ten podpisał również ustawę o powoływaniu wyższych urzędników służby cywilnej oraz nowelizację ustawy o systemie oświaty. Jednak to ustawa medialna wzbudza najwięcej emocji w zagranicznych mediach.
W tym samym artykule AFP zamieściła także inną fotografię prezesa PiS, a pod nią: "Prawo i Sprawiedliwość - rządząca partia Jarosława Kaczyńskiego przedstawiła kontrowersyjną ustawę, która pozwala rządowi kontrolować media publiczne".
Kiedyś rządzenie z tylnego siedzenia było tzw. tajemnicą Poliszynela. Czyli wszyscy wiedzieli kto pociąga za sznurki, ale oficjalnie nikt tego nie potwierdzał. PiS postawiło jednak na transparentność i otwartość władzy. Nikt więc nie ukrywa kto w kraju nad Wisłą gra pierwsze skrzypce, a kto ma długopis z wyjątkowo trwałym wkładem albo nawet wieczne pióro.
Zatem trudno dziwić się francuskim dziennikarzom, którzy po kilku godzinach zamienili twarze w artykule. Tym bardziej, że polskie oraz inne zagraniczne media, informując o „dobrej zmianie”, wymieniają stale nazwisko prezesa Kaczyńskiego, odnosząc się do zamachu na demokrację, wolność słowa. Co rusz przewijają się słowa: rządy autorytarne, dyktatura, czy wzmianki o bliskich stosunkach prezesa z premierem Orbanem z Węgier. Jeśli już pojawia się news o prezydencie Dudzie, to zazwyczaj o tym, że coś podpisał. Z kolei, jak mowa o premier Szydło, to tylko w kontekście 500 PLN na każde dziecko, po kolejnej zmianie koncepcji programu.
Na to faux pas błyskawicznie zareagowali internauci, na których zawsze można liczyć, pisząc w komentarzach, że to nie była pomyłka. Inni posunęli się jeszcze dalej, upierając się, że zdradzono tajemnicę państwową.
A powracając do podpisywania. Prezydent Duda, będąc na wypoczynku w górskim kurorcie, nim jeszcze podpisał w sumie sześć ustaw, nawet na stoku narciarskim był w pełnej gotowości do podpisywania. Wystawił na licytację WOŚP (kto wie, czy nie w geście buntu i Kozakiewicza) swoje narty z… autografem. Znając rozmach prezydenta podpisał obie. Może nawet i z kijkami.
Kto wie, czy kiedyś nie okaże się, że autograf prezydenta Dudy na nartach był jedynym podpisem zgodnym z Konstytucją RP… ?