Całą "działalność" opozycyjną Jarosława Kaczyńskiego można zamknąć w zaledwie tym jednym zdaniu wypowiedzianym przez Władysława Frasyniuka, który uświadomił wielu Polakom, że prezesa nie było tam, gdzie mówił, że wtedy był. I paradoksalnie sprawa teczek TW "Bolka" nie uszczęśliwiła J. Kaczyńskiego. Te teczki go przygniotły i przygnębiły, ponieważ wróciły wspomnienia, których z tamtych czasów, ten ma niewiele. A my od wielu lat zbieramy tego żniwo.
W pierwszej chwili można było pomyśleć, że sprawa teczek trafiła się PiS, jak ślepej kurze ziarno. Przecież ani minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, czy Mariusz Kamiński - koordynator specsłużb, a tym bardziej tropiący od ćwierć wieku szpiegów Antoni Macierewicz, nie wykazali się na tym polu. I gdyby wdowa po peerelowskim generale Kiszczaku nie zapragnęła zamienić kwitów z domowego pawlacza na złote polskie, to nikt by ich nie wytropił.
Niewielu polityków PiS komentuje odnalezienie teczek TW "Bolka". Posłanka Pawłowicz na swoim facebookowym profilu ponagla IPN, że już, natychmiast powinni udostępnić dokumenty. Pisowskie media mają za to o czym informować. A TVP pod rządami Jacka Kurskiego prawie longiem puszcza serial o Bolku. Tak na marginesie na antenę Telewizji Publicznej mają powrócić programy Sonda, Pegaz oraz... Teleranek. Umieszczenie tego ostatniego w ramówce może kosztować Kurskiego stanowisko...
Niewątpliwie teczki uderzyły mocno w Lecha Wałęsę. Ale mocne razy zbiera też Jarosław Kaczyński. Solidarnościowa opozycja z czasów PRL, właśnie z Władysławem Frasyniukiem na czele uderzyła w jego czułe punkty. Do tej pory zdarzało się to w rocznice wprowadzenia stanu wojennego. Ale to trwa dwa, góra trzy dni.
Jarosław Kaczyński jest zakompleksionym człowiekiem, niewielkiego wzrostu ale z przerośniętym ego i ambicjami. Pewnie, gdyby mógł cofnąć czas, wróciłby do niedzieli 13 grudnia 1981 roku, nastawiłby budzić i coś smagnął białą farbą nocą na jakimś murze. Tymczasem prezes ma świadomość, że dla Służby Bezpieczeństwa nie był przydatny. Kiedy inni byli internowani, on zapisał się na kartach historii, jako ten, który przespał sprawę.
O tzw. "ścieżce zdrowia", nie ma się co rozpisywać, ale żeby chociaż raz dostał solidnie zomowską gumą. A tu nic. Nawet ORMO go nie wylegitymowało, a obradom "Okrągłego stołu" przyglądał się z piątego rzędu.
Na domiar złego, prezes ma najprawdopodobniej skłonności sadomasochistyczne. Bo kto inny przypomina mu tamte czasy, jak nie poseł Stanisław Piotrowicz – PRL-owski prokurator ścigający podziemną opozycję. Ba! W 2007 roku nawet sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, czyli prezesa PiS, wtedy i dziś. I inni obywatele w szeregach PiS wyjątkowo aktywni oraz zasłużeni w czasach minionych. Teraz to już nawet nie wiadomo, kto stał tam, gdzie kiedyś stało ZOMO. Jedno wiadomo. Jarosława Kaczyńskiego nie było tam, gdzie mówił, że wtedy był.
Teraz cięgi zbieramy my, naród, ponieważ Kaczyński chce wykreować się na wodza, wytrawnego stratega. Może zróbmy coś dla prezesa i tym samym dla siebie. Internujmy go na kilka dni, załóżmy mu teczkę. Niech ktoś mu zaświeci lampką w oczy i przesłucha. Dowartościujmy człowieka. Może będzie nam żyło się lepiej, lżej.
Sprawa teczek już nic nie zmieni. Nie podniesie sondaży PiS. Nie zabierze też zasług Lechowi Wałęsie. Wielu ludzi stanęło po stronie Lecha, wiele środowisk. Zagraniczne media piszą o ataku przez rządzącą prawicę w Polsce na legendę "Solidarności" i symbol walki o wolność. Błoto z Wałęsy spłynie. Natomiast Jarosław Kaczyński pozostanie sobą.
Marzeniem Jarosława Kaczyńskiego jest stanie się drugim Józefem Piłsudskim. Naczelnikiem, wodzem narodu polskiego w XXI wieku. Ale to już nie te czasy, nie ten kaliber i kategoria wagowa. O funkcji prezydenta Świata nie słyszałem, więc tu może być pis pogrzebany. Czy w Jarosławie Kaczyńskim jest w ogóle coś dobrego? Czy jest jedynie kumulacją złości, nienawiści, zgorzkniałości?