Jej choroba to prawdziwa sinusoida emocji. Przez zawirowania z dawcą smutek szybko przeradzał się w radość i odwrotnie. Ostatecznie cel został osiągnięty - Ewelina Olender odnalazła bliźniaka genetycznego, który podarował jej drugie życie. Dziś mija 100 dni od tego momentu. Młoda dziewczyna wraca do zdrowia. Przeczytajcie jak wygląda jej walka i powrót do normalnego życia

REKLAMA
Na samym początku pytanie podstawowe - jak się czujesz?
Dobrze! :) Co więcej, podczas leczenia przed przeszczepem zapomniałam, jak to jest czuć się tak po prostu "normalnie" i teraz, kiedy ponownie to czuję, wiem że jest to coś niezwykłego i wcale nie tak oczywistego, jak mogłoby się czasami wydawać.

Dziś mija 100 dni od Twojego przeszczepu. To dużo, czy mało?
W moim odczuciu dużo, bo czas mija mi szybko. Z medycznego punktu widzenia zarówno dużo, jak i mało. Wiem, że jeszcze wiele może się zdarzyć, ale mój (chyba wrodzony) optymizm podpowiada mi, że będą to dobre rzeczy i tego się trzymam.
Jak wyglądał dzień przeszczepu szpiku? Dużo nerwów?
Ten dzień był raczej przepełniony refleksjami. Wiedziałam, że przeszczep będzie polegał na "zwykłym" podaniu kroplówki z komórkami macierzystymi dawcy, więc sama procedura przeszczepienia nie wzbudzała we mnie strachu. Jednak gdzieś z tyłu głowy pojawiała się myśl: "A co jeśli ten szpik się nie przyjmie...?" Dobrze pamiętam moment, w którym wędrowałam wzrokiem gdzieś między oknem, telewizorem, a wszystkimi białymi punktami na ścianach i nagle wyraźnie dotarło do mnie, że krzyż nie znajduje się w "typowym" miejscu, czyli nad drzwiami, a... obok telewizora, na przeciwko mnie. W tym właśnie miejscu dosłownie "wisiała" odpowiedź. Przypomniałam sobie, że mimo wielu wątpliwości, zgadzając się na przeszczep zaufałam nie tylko lekarzom, ale przede wszystkim Bogu...
A sam przeszczep trwał 15 minut i wraz z każdą spływającą do moich żył życiodajną kroplą, czułam narastającą radość, wdzięczność i niedowierzanie, że to wszystko się dzieje naprawdę. Do dziś łapię się na wrażeniu, że to wszystko mi się przyśniło ;)
logo
Ile czasu spędziłaś w izolatce?
6 tygodni.
Kiedy pierwszy raz po przeszczepie wyszłaś na zewnątrz i jakie to było uczucie?
Pierwszy spacer po korytarzu miał miejsce po około miesiącu przebywania w izolatce. Pierwsze, co poczułam, to fakt, że oddycham! Podczas pobytu w zamkniętej sali najbardziej brakowało mi możliwości otwierania okien i to zderzenie z powietrzem na bardziej otwartej przestrzeni było niezwykłe, a może po prostu dotleniające?:)
Czy były jakiekolwiek komplikacje w ciągu tych 100 dni?
Oprócz dwukrotnej, drobnej reakcji alergicznej wszystko przebiega bardzo dobrze.
Jak wypadają wizyty kontrolne? Czy wyniki są zadowalające?
Zdecydowanie tak! Obecnie czekam jeszcze na wyniki badania szpiku z ostatniej kontroli z 18 grudnia, ale wyniki morfologii zapowiadają dobre wiadomości.
Jak spędziłaś ten czas od przeszczepu? Co sprawiło Ci największą radość po opuszczeniu szpitala?
Największą radość sprawiła mi pozornie prosta rzecz: położenie się na własnym łóżku oraz możliwość zaśnięcia i obudzenia się w tym miejscu z poczuciem ogromnej ulgi i wdzięczności za to, że... jestem.
Obecnie moim głównym zaleceniem jest odpoczynek i z każdym kolejnym dniem przekonuję się, jak męczące może być odpoczywanie (śmiech). Ludzie często pytają, czy mi się nie nudzi? Nie :) ...obecność najbliższych, książka, spacer, rozmowa, dźwięki muzyki, uśmiech, pełna ciepła wiadomość SMS, przekomarzanie się z bratem, poranne drapanie psa w drzwi, krople deszczu, śnieg i jego brak, słońce, podmuch wiatru, zapach unoszący się w kuchni, smak ulubionych potraw... Zwyczajność jest niezwykła, nie potrzebuję nic ponadto.
logo
Jak wygląda obecnie leczenie? Jak często bywasz w szpitalu?
W szpitalu bywam średnio raz w miesiącu. Przyjmuję leki immunosupresyjne przeciwwirusowe, przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze, ich dawki są dostosowywane do wyników i w miarę możliwości stopniowo zmniejszane wraz z każdą wizytą kontrolną. Czasami śmieję się, że od początku leczenia przepiłam już (lek jest w formie syropu) kilka dobrych samochodów lub mieszkań, ale czym są jakiekolwiek dobra materialne w porównaniu do zdrowia...?
Na szczęście spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy pomagali i wciąż pomagają mi w finansowaniu tego leczenia, za co przy każdej możliwej okazji dziękuję, bo jest to nieoceniona pomoc! Ze wzruszeniem obserwuję wiele takich akcji jednoczenia się ludzi w imię ratowania czyjegoś zdrowia lub życia i wierzę, że dobro zatacza krąg i wróci do każdego, kto wyciągnął pomocną dłoń do człowieka znajdującego się w potrzebie
Czy masz już plany na przyszłość?
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to być może wraz z nadejściem wiosny będę mogła wrócić do Warszawy i kontynuować studia. Początkowo w indywidualnym toku nauczania, ale to już naprawdę dużo po tak długiej przerwie.
A postanowienie i marzenie noworoczne?
Nie robię sobie typowych postanowień noworocznych, ale wiem, że w nadchodzącym roku bardzo chciałabym uświadamiać ludzi w kwestii świadomej rejestracji jako dawcy szpiku i zachęcać do niej. A marzenie? Moje największe - powrót do zdrowia - właśnie się spełnia. Jestem szczęśliwa i chciałabym, żeby tak po prostu zostało :)
Rozmawiał Artur Kowalczyk/DKMS