Witam serdecznie. To mój pierwszy wpis na blogu, dlatego też chciałam się przywitać i przedstawić. Nazywam się Dominika Gwit, mam 28 lat. Jestem aktorką i dziennikarką. Z wielką przyjemnością przyjęłam zaproszenie do blogowania w natemat.pl. Długo zastanawiałam się o czym mam napisać. Po namyśle postanowiłam, że opowiem o mojej książce. Tak. Napisałam książkę…
Samą mnie to dziwi i szczerze mówiąc cały czas nie mogę w to uwierzyć. Kiedy w zeszłym roku Wydawnictwo Muza zgłosiło się do mnie z tą propozycją, w pierwszej chwili pomyślałam, że to jakaś pomyłka. Ja i książka? Wolne żarty… Zawsze uważałam, że książki powinni pisać ludzie, którzy mają coś do powiedzenia. Jednak po jakimś czasie zaczęłam się nad tym zastanawiać…
Osoby, które śledzą portale plotkarskie, zapewne wiedzą, że mam za sobą pewną osobliwą przygodę. Mianowicie jestem osobą otyłą. Przez całe życie borykam się ze zbędnymi kilogramami, a w pewnym momencie było ich już tak wiele, że zaczęły być groźne dla mojego zdrowia. Postanowiłam więc schudnąć. Poszłam do dietetyka. Dostałam rozpiskę żywieniową i treningową. Wkręciłam się, trzymałam się zasad, a spadające kilogramy stały się moją obsesją. W pewnym momencie nie liczyło się już nic innego. Chudłam i stało się to największym szczęściem w moim życiu.
Kilka lat wcześniej również udało mi się trochę zrzucić, jednak byłam szczupła tylko przez chwilę, ponieważ kilogramy szybko wróciły. Dlatego, gdy w 2014 roku udało mi się zgubić 50 kilogramów, wydawało mi się, że jest to najwspanialsza rzecz, jaka mogła mi się w życiu przytrafić. Szczęśliwa i zmotywowana sukcesami, opowiadałam w wywiadach o swojej diecie, portale plotkarskie co chwila publikowały moje zdjęcia i opisywały moją, jak to nazywały „spektakularną metamorfozę”. Niestety fascynacja dietą i zadowolenie ze spadających kilogramów, szybko przerodziło się w obsesję, z którą nie umiałam sobie poradzić. Żyłam tylko dietą i treningami. Wszystko kręciło się wokół tego. Nie umiałam inaczej. Wiedziałam, że tylko dzięki temu poradzę sobie z nadwagą. Chwaliłam się sukcesami w mediach, wszystkich namawiałam do diety. Obsesja szybko dała o sobie znać. Sama wywierałam na sobie presję. Stałam się niewolnikiem samej siebie. W końcu nie wytrzymałam. Hamulce puściły. Przytyłam.
Cała ta historia wiele mnie nauczyła. Dziś już bez problemu umiem o tym mówić. Nie wstydzę się tego. Mówię jak jest. Odkąd pierwszy raz powiedziałam w mediach o tym, że się odchudzam, a było to w czerwcu 2014 roku, dostaję tysiące wiadomości od osób takich jak ja. Otyłych, marzących o tym, aby ich życie wyglądało inaczej. Osób, które pragną wyjść z cienia otyłości.
Dziś wiem, że otyłość niszczy nas przede wszystkim psychicznie. I to właśnie w głowie wiele rzeczy trzeba sobie najpierw poukładać.
Wiadomości, które dostaję, bardzo często pełne są intymnych szczegółów, zwierzeń, pytań i próśb o pomoc. Ja jednak nie jestem lekarzem, dietetykiem ani trenerem i rad udzielać nie mam prawa. Nie jestem w stanie też odpisać na te wszystkie wiadomości. Za każdą z nich kryje się osobista, czasem piękna, a czasem tragiczna historia osób, które wygrały z otyłością, lub tych, które otyłość zniszczyła.
W odpowiedzi na te wszystkie listy, postanowiłam więc przyjąć propozycję Wydawnictwa Muza i opisać swoją historię.
27 kwietnia w księgarniach pojawi się „Moja droga do nowego życia”. Książka, w której nie będzie diet, ani rozpiski treningowej. Znajdziecie tam historię dziewczyny, która mimo swojej kilkudziesięciokilogramowej nadwagi, całe życie goni za marzeniami, łapie szczęście i dobrze wie, że najważniejszą, a zarazem najtrudniejszą, sztuką w życiu jest miłość do samej siebie…