Obudziliśmy się dziś w niewiarygodnym miejscu.
Otworzyłam oczy, przebudziłam się i ogarnął mnie wszechobecny hałas. Kumkanie żab i ćwierkanie ptaków, dziesiątki rodzajów ćwierkań: zawodzące, skrzeczące, melodyjne, gdzieniegdzie pohukiwanie.
Wieczorem, pijąc herbatę na tarasie słyszeliśmy jeszcze głośniejsze dźwięki dobiegające z ciemności.
Były tak hałaśliwe, że chcąc rozmawiać musieliśmy podnosić głosy.
Dlatego, w rezultacie nie rozmawialiśmy. Piliśmy w milczeniu obserwując migające świetliki i wsłuchując się w dźwięki dżungli.
60 kilometrów serpentyn przez góry
200 km z Kandy na południe Sri Lanki pokonywaliśmy przez 9 godzin.
Ostatni odcinek, który przypadł na zapadający zmierzch prowadził serpentynami przez góry.
Piotrka GPS wskazywał nam drogę.
Razem z kierowcą, na głos liczyliśmy 180-stopniowe zakręty, których według mapy miało być 10, a my mijamy dopiero trzeci i robi się coraz ciemniej.
Narasta groza
Szerokość drogi pozwala przejechać pojedynczemu pojazdowi.
W zależności od zakrętu, raz po prawej, raz po lewej mamy urwisko.
Jedziemy już w kompletnych ciemnościach, a tu jeszcze czasem trzeba wyminąć się z rikszą, zauważyć ludzi idących wzdłuż drogi, minąć autobus czy ciężarówkę załadowaną workami z herbatą.
Dlatego z ulgą wkrótce przyjmujemy koniec drogi.
-"Dziękuję wam przyjaciele" - kierowca żegna się z nami i choć ma przed sobą drogę powrotną, jest zadowolony, że tę przez góry ma za sobą. Będzie wracal dookoła, przez nadmorskie Galle i skorzysta z odcinka autostrady.
Kamienista droga
My z kolei na ostatnie 2 kilometry przesiadamy się do rikszy wysłanej po nas z Guest House, w którym się zatrzymujemy.
Dalej nie ma drogi. Jedziemy więc po ciemku bezdrożami, za mostkiem musimy wysiąść z rikszy bo za bardzo osiadła pod ciężarem naszym i naszych bagaży i zawiesiła się na płaskim kamieniu.
Podwozie ugrzęzło na kamieniu, koła wiszą w powietrzu.
Przepychamy rikszę wszyscy razem i po chwili jedziemy razem.
Ostatnie 50 metrów przechodzimy jednak pieszo po kamienistej, wąskiej ścieżce.
Rikszarz daje nam latarkę i pokazuje, żeby iść do przodu.
Z naprzeciwka widzimy migoczące światło latarki zbliżające się w naszą stronę.
-"Jestem Gajani"- przedstawia się gospodyni. -"Witajcie w Sanharaya Forest Edge".