Mam młodszego brata i jak to bywa w przypadku starszych sióstr, to mi przypadał zaszczyt opiekowania się nim podczas nocy takich, jak sylwester. I tak oto spędzałam wieczór z kuzynkami i marudzącym maluchem. Ubrane w wieczorowe kreacje, w makijażach, z przygotowanymi przez mamy smakołykami chciałyśmy się za wszelką cenę go pozbyć. Cudownym zaklęciem, które chyba przez 3 lata skłaniało młodego do wcześniejszego pójścia spać było „Idź do łóżka, bo jak się obudzisz to będziesz miał już cztery lata (ewentualnie pięć, sześć itd.)!". Młody wierzył, że to magiczna noc i zmiana daty czyni cuda, a tym, czego pragnął najbardziej to być już „dużym“ i dorosłym. Więc, licząc na spełnienie swojego marzenia, szybko uciekał do swojego pokoju.
Uczeni w piśmie psychologowie, twierdzą, że robienie czegoś z motywacji wewnętrznej, bez oczekiwania nagród, awansów, owacji tłumów, ale dla czystej przyjemności jest dla naszego mózgu najlepszą pożywką. Działa jak wysublimowany narkotyk. Pozwala na radzenie sobie z codziennością. Na wykonywanie często nieciekawej pracy, czy podołanie obowiązkom, jakich dostarcza nam nieustannie życie.
Zaryzykujcie. Nie obiecujcie sobie, że zrobicie generalne porządki w garderobie, ale że zaprojektujecie sobie buty na zamówienie. A wtedy siła i chęć na systematyczne porządki, na podszkolenie angielskiego, czy codzienną gimnastykę pojawi się samoistnie.
Sprawdźcie, to działa lepiej niż najlepszy szampan.
Częstujemy naszych bliskich w noworoczny poranek i przy każdej okazji, którą uznamy za ważną
