Zastanawialiście się kiedyś, co myślicie sami o sobie? Jakie swoje zalety potraficie podać? Czy zadaliście sobie kiedyś trud, by wypisać swoje mocne strony? Czy jest ich więcej czy może mniej niż wad? A może rozmawiając z przyjaciółmi, pytacie czasem jak oni was widzą? Ciekawe czy to was w ogóle interesuje?

REKLAMA
Niedawno prowadziłam warsztaty dla kobiet w różnym wieku. Miałyśmy rozmawiać o tym, jak łączyć życie zawodowe z prywatnym. Work - life balance to temat ważny i obecnie modny.
Co prawda uważam, że na takie warsztaty powinni raczej przychodzić mężczyźni. Kobiety bowiem, z życiowej konieczności, radzą sobie w tym obszarze, na ogół bardzo dobrze.
Niestety o panach, tym razem, nikt nie pomyślał – w sumie ciekawe czy w ogóle by się pojawili – więc moje audytorium stanowiły kobiety z pięciu miejscowości województwa świętokrzyskiego. W każdym z pięciu spotkań uczestniczyło ponad 30 kobiet . Rozmawiałyśmy o tym jak wyznaczać indywidualne, życiowe priorytety. Jak bronić swojego zawodowego i prywatnego „ja”.
Grupy były na tyle niewielkie, że udawało się nam nawiązać bliski kontakt. Czasem całkiem dobrze się we własnym towarzystwie bawiłyśmy. Panie pozwoliły sobie na odrobinę luzu, którego tak często nam wszystkim brak w codziennej gonitwie. Bardzo mi zależało na tym, aby spojrzały na siebie inaczej. Nie przez pryzmat ról zawodowych i społecznych, które akurat grają, ale zwyczajnie jak na człowieka z zewnątrz i od wewnątrz.
Jedno z ćwiczeń dotyczyło samowiedzy i poziomu samooceny. Poprosiłam uczestniczki zajęć, by w ciągu pięciu minut napisały na kartkach swoje zalety i wszystkie te dobre rzeczy, które chciałyby mi o sobie opowiedzieć.
Gdy zakończyły zadanie, nie pytałam co dokładnie napisały, ale jedynie o to, ile tych pozytywnych cech wymieniły.
Rozrzut był spory. Każda z pań miała na kartce od 2 do 9 odpowiedzi. Zaledwie kilka - ze z górą 150 uczestniczek - wymieniło ich więcej niż 10. Tylko jedna miała 13.
O wysokiej samoocenie może mówić ktoś potrafiący wskazać kilkadziesiąt swoich mocnych stron. W tym kontekście panie uzyskały słaby wynik. Słaby, tym bardziej jeśli mamy świadomość, że osoba pytająca nie może tego w żaden sposób zweryfikować. Od czego bowiem jest fantazja i pozytywne konfabulacje na własny temat?
Kiedy wyjaśniłyśmy sobie, dlaczego tak niewiele dobrego umiemy o sobie pomyśleć i powiedzieć, to zadałam w każdej grupie to samo pytanie.
- Która z was napisała, że jest... mądra?
Wówczas na każdym z pięciu spotkań zapadała kłopotliwa dla wszystkich cisza. Nie spodziewałam się zgodnego chóru niewieścich gardeł, ale zerowy odzew kompletnie mnie zaskoczył. Wyglądało na to, że zdumione były także same uczestniczki. Niebywale zdziwione oglądały swoje kartki z każdej strony w poszukiwaniu tej cechy, której zabrakło.
Czyżby uważały, że są głupie? Oczywiście, że nie i oczywiście, że takie nie były. One, po prostu w ten sposób o sobie nie pomyślały.
Ani jedna nie napisała również, że jest inteligentna.
Na pytanie – Która uważa się za seksowną? - rękę, jako jedyna, podniosła sześćdziesięciolatka, która nie przejęła się wybuchem wesołości wzbudzonym przez jej „wyznanie”.
Te, z kolei były nieco zawstydzone, że któraś „odważyła” się tak o sobie pomyśleć.
Dlaczego tak się dzieje? Czemu tak często kobiety mają niską samoocenę i w sumie słabą samowiedzę dotyczącą mocnych stron?
Dlaczego nie myślimy o sobie w kategoriach zalet, sukcesów, umiejętności?
Powodów może być kilka, jednym z nich jest ten, że dziewczynki raczej określane są przymiotnikiem „ładna” a dość rzadko „mądra”. Tak jakby jedno wykluczało drugie, jak się czasem, niektórym błędnie wydaje.
Za pointę – najlepszą z możliwych, choć w sumie dość smutną – niech posłuży wypowiedź jednej z seniorek uczestniczących w zajęciach. „Kobieta musi być skromna” powiedziała, ale czy to na pewno wyjaśnia dlaczego najczęściej piszemy o sobie, że jesteśmy zaradne, przedsiębiorcze i punktualne? Tego obszaru skromność nie obejmuje?
Dla ułatwienia dodam, że żadna z pań nie napisała też, że jest skromna. A może nie powinna być?