REKLAMA
Pierwszy wakacyjny przystanek. Rzym.
Prawdą jest, że wszystkie problemy przestają mieć jakiekolwiek znaczenie, gdy pomyśli się ile lat mają kamienie po których maszeruje się w tę i z powrotem, dzień po dniu podczas zwiedzania.
Prawdą jest, że wszystkie problemy przestają mieć jakiekolwiek znaczenie, gdy pomyśli się ile lat mają kamienie po których maszeruje się w tę i z powrotem, dzień po dniu podczas zwiedzania.
Jestem tu po raz pierwszy więc zachwycam się jak dziecko, które dostało watę cukrową. Wszystko mi się podoba i w pierwszej chwili nie dostrzegam tego, na co zwykle skarżą się turyści. To zobaczę sama dopiero po kilku dniach.
Mój Rzym kojarzyć mi się będzie z niewiarygodnym upałem i nocnymi wędrówkami szlakami turystycznymi i obok nich.
Nocą wcale nie robiło się chłodniej – na termometrach było i 30 stopni o północy ale przynajmniej słońce nie prażyło.
Nasze tutejsze spanie usytuowane było na Via Merulana, w kamienicy w cieniu platanów, około 500 metrów od Colosseum. W zasadzie każdy spacer zaczynał się i kończył przy tych ruinach. W kolejce umordowani turyści, w kapeluszach, chustach, z papierowymi parasolkami stali i czekali na otwarcie bramy albo na zakończenie strajku – bo i taką atrakcję zaliczyliśmy. Czekali na grupę która rozlazła się po murach i niezdyscyplinowanie nie wróciła na czas, na autokar, który miał podjechać i gdzie się zapodział. Czekanie a nie zwiedzanie, czas zatrzymany. Zmęczenie, hektolitry wody wypitej i wylanej.
Wyobraźnia podsuwała pod powieki widok walczących gladiatorów i oczywiście Russela Crowe. Nie było go, ale podczas naszego pobytu właśnie w Rzymie zmarł filmowy gangster – James Gandolfini – genialny Jonny Soprano. Świetny aktor, stosunkowo młody człowiek, mogący stworzyć jeszcze wiele wspaniałych kreacji. Serce odmówiło współpracy. Smutno.
Forum Romanum z Via Sacra i Palatyn oglądane kamień po kamieniu dają wyobrażenie niegdysiejszej potęgi.
Forum Romanum z Via Sacra i Palatyn oglądane kamień po kamieniu dają wyobrażenie niegdysiejszej potęgi.
Muzea Kapitolińskie interesujące, ale faktycznie nieco w tyle po paryskich i madryckich. I nie chodzi mi o zbiory, bo i tu można przecież znaleźć kawał historii, chodzi mi o sposób zwiedzania, informację, oznaczenia dla turystów. Łatwo nie jest. Kręciłam się w kółko nie mogąc znaleźć wyjścia. Pracownicy miło się uśmiechali, ale po angielsku nie rozmawiali. Oczywiście wiem, że jadąc do jakiegoś kraju powinno się znać podstawowe zwroty i słowa, ale oni i tak nie rozumieli lub udawali. Zapewne to jednak mój włoski pozostawiał wiele do życzenia.
Nocne spacery - wynalazek genialny.
Piazza Navona i jego okolice, Panteon, Piazza del Popolo, Piazza de Spagna czyli obowiązkowe schody hiszpańskie i oczywiście fontanna di Trevi. Czasem skręciliśmy „ w to drugie lewo” i odkrywaliśmy Rzym mniej turystyczny, ale także
Piazza Navona i jego okolice, Panteon, Piazza del Popolo, Piazza de Spagna czyli obowiązkowe schody hiszpańskie i oczywiście fontanna di Trevi. Czasem skręciliśmy „ w to drugie lewo” i odkrywaliśmy Rzym mniej turystyczny, ale także
majestatycznie piękny.
Wszędzie, nawet w nocy, tłumy turystów. Słuchać języki całego świta, płacz zmęczonych dzieci i kłótnie niezadowolonych.
Widać romantyczne sceny i dramatyczne sytuacje - gdy jakiś maluch ląduje w fontannie jakby wykonał skok na głowę.
Widać romantyczne sceny i dramatyczne sytuacje - gdy jakiś maluch ląduje w fontannie jakby wykonał skok na głowę.
Jedno popołudnie spędziliśmy w Cinecitta – największym włoskim studio filmowym, w którym do dziś – od czasu do czasu- kręci się filmy. Właśnie zakończono tam zdjęcia do biografii Felliniego. Spore muzeum kinematografii włoskiej przypomina wielkie – czasem zapomniane już - nazwiska. Wrażenie robią ogromne dekoracje do serialu produkcji HBO „Rome”. Stoją bo być może będzie
kręcony ciąg dalszy.
Cztery dni w Rzymie to wystarczająco, by posmakować, lecz zbyt mało, by zwiedzić.
Ta wycieczka to spełnianie nie tylko moich marzeń, ale także powrót do wspomnień dla wielu bliskich mi osób.
Właśnie za takim wspomnieniem wybraliśmy się do „Caffe Greco”. Umiejscowiona w uliczce na wprost schodów hiszpańskich kawiarenka jest w tym samym miejscu od 250 lat. Odwiedzało ją niegdyś wielu znanych Polaków, kawę pijali tu między innymi Mickiewicz, Słowacki i Norwid. Wszyscy bywalcy są udokumentowani na zdjęciach. Kawał historii polskiej kultury. Miło.
Ta wycieczka to spełnianie nie tylko moich marzeń, ale także powrót do wspomnień dla wielu bliskich mi osób.
Właśnie za takim wspomnieniem wybraliśmy się do „Caffe Greco”. Umiejscowiona w uliczce na wprost schodów hiszpańskich kawiarenka jest w tym samym miejscu od 250 lat. Odwiedzało ją niegdyś wielu znanych Polaków, kawę pijali tu między innymi Mickiewicz, Słowacki i Norwid. Wszyscy bywalcy są udokumentowani na zdjęciach. Kawał historii polskiej kultury. Miło.
Ciastka i kawa pyszne a rachunek „historyczny”, ale co tam… przecież to Rzym.
Wyprawa do Villa Borghese zakończona niepowodzeniem, bo mimo, że park cudowny, dający chłód i relaks, a kawa w „Cafe Parana” najlepsza z wypitych we Włoszech, to samo muzeum tego dnia nie przyjmowało turystów. Brak biletów aż do następnego tygodnia.
Wyprawa do Villa Borghese zakończona niepowodzeniem, bo mimo, że park cudowny, dający chłód i relaks, a kawa w „Cafe Parana” najlepsza z wypitych we Włoszech, to samo muzeum tego dnia nie przyjmowało turystów. Brak biletów aż do następnego tygodnia.
Na pewno tu wrócę, być może jako emerytka z wycieczką - jak ci mijani amerykanie -„Świat na 100 lat w 100 dni” - bez kompleksów, z
uśmiechem wędrujący powolutku po zabytkach wiecznego miasta.
Rzym - punkt na liście spełnionych marzeń odznaczony.
