
Ostatnie tygodnie nie należały do najłatwiejszych. Wiadomo: święta, sylwester, nowy rok – to nie jest czas szczególnie motywujący do treningów. Krótkie i chłodne styczniowe dni również nie zachęcają. Mimo to, udało mi się powrócić do regularnego biegania.
REKLAMA
Z coraz większą jednak trwogą myślę o jesiennym maratonie. Nigdy nie mieściło mi się w głowie przebiegnięcie ponad 40 km, ale od kiedy biegam co najmniej raz w tygodniu nieco ponad 10 km, dystans maratonu po prostu przechodzi ludzkie pojęcie. Prawdę powiedziawszy zaczynam oswajać się
z myślą, że im więcej biegam, tym coraz większy mam respekt (żeby nie użyć tu dużo właściwszego słowa ‘lęk’) przed królewskim dystansem.
z myślą, że im więcej biegam, tym coraz większy mam respekt (żeby nie użyć tu dużo właściwszego słowa ‘lęk’) przed królewskim dystansem.
Do celu zmierzamy na szczęście mniejszymi krokami, więc po drodze już za dwa miesiące półmaraton, czyli ‘jedyne’ 21,195 km , co zgrabnie na moim papierowym kalendarzu zaznaczył nasz Trener Grzegorz. Spotkaliśmy się, żeby podsumować moje dotychczasowe efekty (dobre, uffff!), ale przede wszystkim, żeby omówić plan treningów na najbliższych osiem tygodni. No cóż… To z pewnością będą BARDZO wymagające tygodnie dla mojego ciała!
W programie raz w tygodniu dystans zdecydowanie powyżej już oswojonych 10 km i co tydzień rośnie aż do 18 km!
W programie raz w tygodniu dystans zdecydowanie powyżej już oswojonych 10 km i co tydzień rośnie aż do 18 km!
Pełna najgorszych obaw, zaplanowałam pierwszy z tych dłuższych biegów
w ostatni piątek i … dałam radę ☺ I oczywiście, było mi bardzo ciężko, ale satysfakcja gigant! Co mi pomogło? Bardzo istotna informacja, jaką dostałam od mojego Trenera po przeprowadzonej pod koniec grudnia profesjonalnej próbie wysiłkowej: otóż okazało się, że mój organizm posiada znakomitą zaletę bardzo szybkiej regeneracji, nawet po dużym wysiłku. Wiedzę tą spożytkowałam dwukrotnie w trakcie 13 km przechodząc do szybkiego marszu, zaledwie na 200-300 metrów. Pozwoliło mi to złapać drugi oddech i dobiec do założonego celu, nie poddając się finalnie.
w ostatni piątek i … dałam radę ☺ I oczywiście, było mi bardzo ciężko, ale satysfakcja gigant! Co mi pomogło? Bardzo istotna informacja, jaką dostałam od mojego Trenera po przeprowadzonej pod koniec grudnia profesjonalnej próbie wysiłkowej: otóż okazało się, że mój organizm posiada znakomitą zaletę bardzo szybkiej regeneracji, nawet po dużym wysiłku. Wiedzę tą spożytkowałam dwukrotnie w trakcie 13 km przechodząc do szybkiego marszu, zaledwie na 200-300 metrów. Pozwoliło mi to złapać drugi oddech i dobiec do założonego celu, nie poddając się finalnie.
Trzymajcie za mnie kciuki, bo przede mną z pewnością najcięższe, jak dotąd, dwa treningowe miesiące!
