
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem maratończyka przekraczającego linię mety, miałem łzy w oczach. Z powodu tego wzruszenia postanowiłem biegać. Buty do biegania kupiłem w 2010 roku – od tamtej pory miałem je na nogach dosłownie kilka razy. Po dwóch tygodniach treningów w programie PZU Biegaj na zdrowie – już kilkanaście razy.
REKLAMA
Ilekroć czytałem wypowiedzi ludzi, którzy biegają, bądź słuchałem tego, co mówili miałem wrażenie obcowania z ludźmi szczęśliwymi. Mam 35 lat. Moje dotychczasowe życie jest bardzo poprawne i poukładane, ale pod skórą czuję, jak wiele mi brakuje do tego, abym mógł powiedzieć, że jestem człowiekiem szczęśliwym.
Najbardziej w życiu przeszkadza mi dramatycznie niska samoocena. Mam tak od dziecka i w sposób bezpośredni implikuje to wiele błędnych decyzji, które podejmuję przez całe życie. Wspólnym mianownikiem tych decyzji jest zawsze zaprzestanie robienia czegoś, w co się zaangażowałem. Tak też było z kilkakrotnymi próbami rozpoczęcia porządnego, systematycznego treningu biegowego.
Gdy przeczytałem w naTemat.pl na początku marca informację o możliwości dołączenia do drużyny biegowej – wiedziałem, że to jest moje być albo nie być. Wiedziałem, że jedynym dla mnie sposobem na spełnienie marzeń jest znalezienie się w sytuacji, gdzie każde moje odpuszczenie sobie będzie obarczone sankcją. I tak rzeczywiście jest. Zobowiązałem się do półtorarocznego udziału w programie, a ponieważ słowa danego drugiemu człowiekowi dotrzymuję zawsze – wiem, że dobiegnę. Jeśli po drodze nie doznam jakiejś ciężkiej kontuzji, na co się nie zanosi patrząc na zaangażowanie sztabu profesjonalistów, którzy o nas dbają.
Tak więc biegam, aby być szczęśliwym. Biegam, aby wyrobić w sobie nawyk samodyscypliny. Biegam, aby być wzorem dla dzieci. Biegam, żeby dzieciaki nabrały nawyku uprawiania sportu jako sposobu na spędzanie wolnego czasu. Wiem, że dzięki bieganiu stanę się lepszym człowiekiem w każdym aspekcie mojego życia. Będę miał więcej endorfin, przez co będę spokojniejszy i szczęśliwszy, będę zdrowszy, przez co będę dłużej i lepiej żył. Będę człowiekiem systematycznym i zdyscyplinowanym, co wprost przełoży się na jakość mojej pracy i zawodowej, i moich zaangażowań pozazawodowych, których jest niemało. Dzięki bieganiu będę wzorem do naśladowania.
Im więcej myślę o bieganiu i o tym, jaki będę, jakie będzie moje otoczenie i moja rodzina, gdy już stanę się biegaczem, tym bardziej jestem przekonany, że bieganie jest w zasadzie pozbawione wad.
I na koniec. Dzięki bieganiu waga pokaże mi dwie cyfry (dawno nie miałem takiego wyniku), a to znaczy, że będzie mnie mniej. Będę potrzebował mniej pożywienia, będę zajmował mniej miejsca i pewnie pójdzie na mnie też mniej mydła ;-) Same oszczędności.
Bieganie daje szczęście i jest pozbawione wad. Jak więc można nie biegać?
