Dzwonek telefonu budzi mnie o 6:30. W słuchawce słyszę głos Moniki Jaruzelskiej: Właśnie wstałam, wyprawiam i zawożę Gucia do szkoły, załatwię te sprawy i możesz zacząć towarzyszyć mi z aparatem. Super, pomyślałem, i nie mogłem nie zapytać: Czy nie warto abym podjechał zrobić kilka ujęć w domu i w drodze do szkoły? Odpowiedź Moniki była zdecydowana: Chronię prywatność mojego syna. Ok, rozumiem widzimy się przed 9:00.
Spotkaliśmy się w Soho Factory miejscu, które od ponad roku jest "drugim domem" Moniki Jaruzelskiej.
O 9:00 Monika siada do komputera, za chwilę robi „prasówkę”, ale widzę, że skoncentrowana jest zupełnie na czymś innym. W tym tygodniu mija równo rok, od kiedy jedna z najbardziej znanych polskich stylistek rozpoczęła swoją przygodę z dziennikarstwem internetowym. Znam plan Moniki na ten dzień i wiem, że Jej uwaga skupiona jest na realizacji „rocznicowego” odcinka programu „Bez Maski rozmowy Moniki Jaruzelskiej”.
Wybija 10:30 i ruszamy do jednej z hal, gdzie czeka przygotowany przez ekipę plan zdjęciowy. Monika staje obok operatora, zakłada słuchawki z odsłuchem i daje sygnał do rozpoczęcia zdjęć.
Słyszę: kamera, akcja! i po chwili widzę jak Monika wsłuchuje się w podsumowania jej videoprodukcji, które padają z ust zaproszonych gości. Widać, że jest poruszona, ale jak Ją znam chyba też zawstydzona licznymi komplementami. W mojej pamięci są chwile kiedy powstawał pierwszy odcinek programu, a Monika przyzwyczajona do prowadzenia audycji w radiu, patrzyła z lekkim dystansem na zamieszanie, które towarzyszyło rozstawianiu kamer, oświetlenia i reszty niezbędnego sprzętu.
Dziś widać, że na planie nic nie jest w stanie Jej rozproszyć, skupia się na gościu, a lekki uśmiech, który co jakiś czas pojawia się na twarzy Moniki utwierdza mnie, że jest w swoim żywiole....
Pięć godzin za kamerą mija nam niczym mrugnięcie okiem.
W moim aparacie powstaje zdjęcie za zdjęciem, ale czuję lekką obawę, że tyle godzin w jednym pomieszczeniu nie zaowocuje zbyt dużą ilością różniących się między sobą kadrów.
Podchodzę do Moniki oglądającej na komputerze to, co do tej pory zostało nakręcone i pytam czy będziemy się gdzieś przenosili? W odpowiedzi słyszę: Po nagraniu robimy chwilę na przerwę obiadową i sprawy związane z firmą, a następnie ruszamy zająć się potrzebującymi... Brzmi tajemniczo, ale znając zamiłowanie Moniki do zwierząt, domyślam się, że pod koniec dnia to na nich skupi sie Jej uwaga. Po chwili Monika pokazuje mi na komputerze plakat akcji „Pomożesz nam ??” organizowanej przez klinikę dla zwierząt Multi-Wet, w której Monika leczy swoje przygarnięte zwierzęta.....
Przerwa obiadowa Moniki to tak na prawdę powrót do tematów związanych z Jej firmą MJ. Wspólnie z brand menagerką Joanną, siedzą przed komputerem i między kolejnymi łykami herbaty prowadzą ożywioną dyskusję. Przyglądając się im z perspektywy mam wrażenie, że nowootwarta w Soho Factory restauracja Warszawa Wschodnia jest dla nich trochę niczym biuro, a konsumpcja pysznych potraw jest miłym dodatkiem do omawiania projektów.
Swoją drogą zaczynam rozumieć czemu Monika Jaruzelska, Soho Factory nazywa swoim drugim domem… Jesteśmy tu nieprzerwanie już prawie siódmą godzinę, a odnoszę wrażenie, że dzień dopiero się zaczyna. Po szybkim lunchu Monika w raz z Joanną wracają do biura. Poustawiane stendery z ubraniami z autorskiej kolekcji, przypominają mi czym oprócz dziennikarstwa i swojej Szkoły Stylu, zajmuje się Monika.
Na chwilę trącę Ją z oczu, ale szybko odnajduję przeglądającą ubrania na wieszakach. Do moich uszu docierają informacje związane z tkaninami, rozmiarami, kolorami nowej kolekcji…. Patrzę w ekran monitora aparatu, skupiam sie na kolejnych kadrach, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że patrzę na trochę inną Monikę, niż ta na którą patrzyłem podczas nagrania programu. Tam pełne skupienie na drugim człowieku, tu pasja związana z tworzeniem kolekcji. Z jednej strony psycholog, z drugiej stylistka. Może w tym właśnie tkwi klucz do sukcesu?
Znów Monika znika mi z oczu, na szczęście po chwili odnajduję ją na schodach. Siedzi z telefonem w ręku i rozmawia o psach. Świetnie, chociaż na chwilę opuścimy Soho Factory i będę miał okazję zobaczyć co Monika robi po pracy. Jeszcze kilka telefonicznych rozmów, kilka ustaleń z brand menagerką i słyszę, że mam zakładać kurtkę i jechać za Moniką. Żałuję, że nie jedziemy razem samochodem, bo stanie w warszawskich korkach to świetny czas na rozmowę, ale na fotelach samochodu Moniki stoją torby z rzeczami dla zwierząt i zamontowany jest fotelik Jej syna.
Spotykamy się pod kliniką Multi-Wet na ul. Gagarina 5. Monika wysiada z torbami psich i kocich prezentów, i rusza do drzwi kliniki, w której pojawia się od lat. Obserwując rozmowy z personelem widzę, że Monika jest tu zaprzyjaźniona. Rzeczy, które przyniosła dla zwierzaków to część kampanii, której plakat widziałem na jej komputerze. Monika przekazuje torby i namawia mnie, abym poczekał jeszcze chwilę i poznał jedną z psich pensjonariuszek, która chętnie zapozuje do zdjęć. Sam kocham zwierzęta, więc nie mogę się nie zgodzić.
Po kilku minutach Monika wraca do mnie z 8 - miesięczną suczką, która została wyrzucona z samochodu, a teraz czeka na nowy dom. - Może ją ze sobą zabierzesz - pada propozycja z ust Moniki. - Chętnie, jeśli dogada się z moim psem. - Znasz adres, przyjdźcie wyjść na wspólny spacer i podejmiesz decyzję. Miałem robić zdjęcia, a teraz bawię się z psem i myślę, że chętnie bym go zaadoptował.
Ciszę przerywa głos Moniki: Ok. to Ty myśl, a ja już uciekam do domu.
Jak to? Myślałem, że zakończymy „Dzień z ...” pokazaniem jak spędzasz czas w domu relaksując się po pracy... W odpowiedzi słyszę: Jadę ubierać choinkę z synem, i tak jak Ci mówiłam, cenię prywatność swoją, mojego partnera i Gucia. Do zobaczenia...