Jarosław Kaczyński przekroczył granicę, za którą nie można już wrócić do bycia normalnym, demokratycznym politykiem. Zrobił i powiedział rzeczy, które na zawsze usuwają go z grona ludzi, których można szanować i którym można wierzyć.
Reklama.
Reklama.
To już nawet nie chodzi o to, że – jeśli zaistnieją do tego warunki – powinien być osądzony przez niezależny sąd za ewentualne przypadki złamania prawa, nadużycia uprawnień, sprawstwo kierownicze i współudział w przestępstwach popełnianych przez członków jego partii. O tym można rozmawiać w przyszłości.
Dziś wystarczy pamiętać, że Kaczyńskiemu absolutnie nie można wierzyć. On od dawna nie mówi normalnie – język stracił dla niego swoją zwykłą funkcję – to jest komunikowania się, przekazywania informacji, nawiązywania więzi i relacji z innymi ludźmi. Prezes PiS od dawna z nikim nie rozmawia, on posługuje się już wyłącznie nowomową, to jest specyficznym językiem, który Orwell nazwał "odwróconym".
Nic, co mówi, nie jest prawdą i nie służy opisaniu, odzwierciedleniu rzeczywistości, wszystko jest kłamstwem albo manipulacją służącą osiągnięciu jakiegoś konkretnego celu, osobistego lub partyjnego.
Nie ma sytuacji, kiedy można uwierzyć Kaczyńskiemu
Obserwuję go uważnie nie tylko w kampanii wyborczej, ale od lat i zauważyłam, że za każdym razem, kiedy zabiera głos, kłamie, pomawia, obraża, wyśmiewa, pogardza, szczuje, judzi, upadła, upokarza albo nienawidzi. Chyba że mówi o politykach PiS, ale wtedy też najczęściej mija się rażąco z prawdą – upiększa, kadzi, zataja nieprawidłowości, przekręca, przeinacza, wyolbrzymia sukcesy i oczywiście.
Moim zdaniem nie istnieje już żadna sytuacja, kiedy można zwyczajnie uwierzyć Kaczyńskiemu. Nawet kiedy powie prawdę co do faktu, to umieści ją w innym, zmanipulowanym kontekście, dorzuci coś od siebie, ubarwi albo przekręci. Kaczyński to człowiek, przy którym widząc go w telewizji, można spokojnie, nic nie tracąc, wyłączyć dźwięk.
Pomijam już fakt, że nie miał prawa tego powiedzieć, bo zgodnie z prawem ogłoszenie terminu wyborów to prerogatywa prezydenta, że wszedł w ten sposób w kompetencje głowy państwa. Chodzi jednak o to, że nie mam do niego za grosz zaufania. Wiem, że jest w sytuacji, w której utrata władzy będzie dla niego oznaczać koniec wszystkiego – wpływów, spółek skarbu państwa, rządu, dostępu do pieniędzy podatników i wielomiliardowych interesów i sądzę, że zrobi wszystko, żeby do tego nie doszło.
Więcej szans zostania dyktatorem nie dostanie
Mówiąc "wszystko" mam na myśli naprawdę wszystko, to nie jest metafora. To jest jego ostatnia polityczna prosta, bo choćby ze względu na wiek, więcej szans zostania dyktatorem nie dostanie. Dlatego, jeśli wybory odbędą się w terminie, to należy im się naprawdę uważnie przyglądać, tak uważnie jak nigdy wcześniej. A właściwie należy je prześwietlać w każdym momencie i z każdej strony.
Mówiłam już na moim kanale YouTube, że w każdej z 27 tysięcy obwodowych komisji wyborczych w kraju powinien być co najmniej jeden człowiek z opozycji, który po przeliczeniu głosów zrobi zdjęcie podpisanego protokołu z wynikiem głosowania przed zapieczętowaniem go i wysłaniem do PKW, a potem to zdjęcie wyśle do bazy, którą powinna stworzyć opozycja.
W ten prosty sposób opozycja będzie miała dowody na wyniki głosowania w każdej pojedynczej komisji i to dowody nie do sfałszowania. To lepszy sposób niż tylko wysłanie obserwatorów (choć oni też oczywiście muszą być), bo eliminuje możliwość fałszowania protokołów, czy podkładania innych lub robienia na nich dopisków powodujących ich nieważność. To ważne, bo jak wiadomo, naruszenia procedur wyborczych są podstawą do powtórzenia wyborów. A nie wiem jak wy, ale ja prób dokonania fałszerstwa wyborczego się spodziewam.
Nie wierzę Kaczyńskiemu za grosz. Uważam, że do wszystkiego, co mówi, należy podchodzić z ogromną dozą wątpliwości, a jego zapowiedzi odczytywać odwrotnie do tego, co deklarują. Pamiętacie, jak szef PiS zapowiadał pokorę, umiar i pracę i brak prześladowania oponentów politycznych?
Praktycznie po tygodniu zaczął się największy po 89 rok skok PiS na pieniądze podatników i wszystkie zasoby Polski, okraszone chamstwem i pychą, nocne obrady sejmu, Piotrowicz i reasumpcje głosowania. Tak będzie i tym razem, tylko gorzej, bo i stawka jest nieporównanie wyższa.