Za kibicami nie przepadam - jednak po lekturze dzisiejszej prasy muszę głośno powiedzieć, że media i politycy robią z nich chłopców do bicia. Tak się składa, że towarzyszyłam komuś, kto wczoraj świętował zwycięstwo Legii i wiem, jak to wyglądało od środka. I, muszę to powiedzieć, arogancja władz Warszawy nie zna granic. Gdyby najlepszy piłkarski klub w Monachium wywalczył mistrzostwo kraju, najważniejszymi ulicami miasta przeszedłby barwny korowód kibiców i mieszkańców, a stoiskom z piwem, kiełbaskami, zapiekankami nie byłoby końca. Byłyby śpiewy, okrzyki, patronat władz miasta i lokalnych mediów, byłyby godziwe warunki, w tym toalety i ochrona policji - byłoby głośne żywiołowe świętowanie i radość.

REKLAMA
W Warszawie na Agrykoli widziałam kibiców, którzy choć podchmieleni, sami dość skutecznie pilnowali porządku (jedni drugim zwracali uwagę, kiedy ktoś zbyt agresywnie się zachowywał) i świetnie bawili, mimo skandalicznych warunków gastronomicznych, sanitarnych i wszystkich innych. Wprost nie wierzyłam własnym oczom, gdy zobaczyłam jedno stanowsko przy którym można było kupić marną zapiekankę (stoisko zresztą szybko zamknięto, bo - uwaga - ktoś ukradł zapiekankę!), a w kolejce po piwo trzeba było odstać 40 minut. Nie było toalet! Powtórzę dla efektu: NIE BYŁO TOALET - kilka osób musiało osłaniać dziewczynę, którą chciała - o zgrozo! - załatwić swoją intymną potrzebę - bo w takim tłumie nie można było znaleźć nawet jednego odosobnionego miejsca pod krzaczkiem. Kto bardziej wymagający uciekał stamtąd jak szybko mógł, ci mniej wymagający zostali, ale także szczęśliwi nie byli.
Moje wrażenie jest takie (a nie jestem kibicką i takie imprezy nie są dla mnie codziennością), że mnie, jako mieszkanca Warszawy upokorzono. Potraktowano z buta i jak bydło, a moją potrzebę poświętowania i pobawienia się jak fanaberię.
I kiedy dziś widzę w gazetach, ze "kibice obsikali trawnik" to, naprawdę muszę to powiedzieć - cieszcie się, że tylko obsikali. A później dzwońcie do ratusza i zapytajcie panią prezydent Warszawy dlaczego na takiej miejskiej imprezie nie było toalet. A kiedy czytam o 96 zatrzymanych, od razu przypominam sobie o biednym nauczycielu, który w porze przemarszu kibiców na Starówkę, Bogu ducha winny, wybrał się w dresie na swój wieczorny jogging i skończył w areszcie i zadaję sobie pytanie, ilu takich nauczycieli jest wśród tej setki?
Dlaczego władze naszego miasta traktują nas bez szacunku? Dlaczego służby, takie jak policja, które biorą kasę z moich podatków, zatrzymują ludzi za śpeiwanie na ulicy? Dlaczego w czasie takiej imprezy nie można odpalić racy - bo co się wtedy stanie? Może nic? Jak w Rio, Paryżu czy Berlinie, gdy ludzie ciesząc się z czegoś, lub świętując, robią dokładnie to samo?
Powiem Wam coś: łatwo zrobić z kibiców chłopców do bicia, sama to w wielu programach nieświadomie robiłam. Ale prawdziwym problemem jest to, jak władza traktuje obywateli, także kibiców. Chamstwo, prymitywna arogancja, barak profesjonalizmu i organizacji, podejście -od ludzi zamiast podejścia - do. Zakazywanie, krytykowanie i aresztowanie, zamiast zabrania się do roboty, do organizowania, zapewniania, przewidywania, ochraniania, zadawania sobie trudu -to właśnie jest sedno sprawy.
W dziecinnym odruchu buntu podjechałam dziś pod stadion Legii i wyrobiłam sobie kartę kibica. Pójdę w sierniu na mecz otwarcia, a później z rozbawieniem przeczytam te cholerne zakłamane nagłówki gazet.