Na jubileusz 10-lecia istnienia Centralnego Biura Śledczego funkcjonariusze Zarządu Terenowego CBŚ w Krakowie wraz z Karpackim Oddziałem Straży Granicznej przeprowadzili zmasowaną akcję i rozbili gang sutenerów prowadzący kilka agencji towarzyskich na Sądecczyźnie. Aż cztery osoby zatrzymano. To już nawet nie śmieszne, to jest żałosne.
Autorka bulwersujących książek „czarodziejki.com” i "RAJ", tłumaczka amerykańskiego bestsellera „Full Service”.
Według informacji PAP, niemal identycznej z komunikatem CBŚ, bezrefleksyjnie przytaczanej przez liczne media, w kilku sądeckich agencjach, tzw. prywatkach, pracowało kilkanaście „zaufanych” prostytutek, nowe osoby były zatrudniane wyłącznie z polecenia tych już pracujących.
Szacuje się, że w Polsce na stałe pracuje około 30 tysięcy prostytutek. W sezonie letnim liczba ta może zbliżać się nawet do 100 tysięcy. W każdym większym mieście działa ich po kilkaset, aż po parę tysięcy, zwykle „opiekuje” się nimi kilka-kilkanaście grup zorganizowanych. Tymi grupami z kolei „opiekują” się policjanci z Wydziału Kryminalnego oraz z CBŚ – bo to właśnie Biuro ma wpisane do zadań zwalczanie przestępczości związanej z prostytucją i zapobieganie handlowi ludźmi. Sutenerami i dziewczynami w agencjach „opiekują” się zaś po prostu policjanci.
Opieka w skrócie polega na tym, że agencje muszą współpracować z policją – udzielać wszelkich niezbędnych jej informacji. Oczywiście muszą też „działkować”, czyli opłacać się ze swoich zysków za policyjną ochronę. Muszą też użyczać funkcjonariuszom prostytutki za pół ceny (czyli do zapłaty jest tylko gaża dziewczyn, sutener wtedy nie zarabia). Zdarza się oczywiście, że w skrajnych przypadkach (konieczność uciszenia rozróby, pobicie, narkotyki) dziewczyny też nie inkasują swej części – dla dobra agencji.
Tzw. policja obyczajowa ma rozpoznaną większość, jeśli nie wszystkie agencje na swoim terenie. Policjanci i te agencje, i „prywatki” świetnie znają, wpadają tam, mają swoich skumplowanych sutenerów i ulubione dziewczyny (z których dodatkowo część donosi na swoich pracodawców). Jeśli tylko padłby taki rozkaz – jednego dnia, w świetle art. 204 Kodeksu Karnego, można by w Polsce zatrzymać niemal wszystkich sutenerów.
Komenda Wojewódzka Policji w Krakowie informuje: „Agencje prowadzone przez gang sutenerów cieszyły się dużą popularnością, odwiedzało je bardzo wielu klientów.” Oraz: „jak ustalili funkcjonariusze, ten przestępczy proceder był uprawiany od 2009 roku”.
(http://www.policja.pl/portal/pol/1/81997/Zlikwidowane_agencje_towarzyskie_czterech_sutenerow_w_areszcie.html)
Rozbierzmy takie powyższe informacja na czynniki pierwsze:
1. Burdele działały cztery lata. Nikt ich przez ten czas nie niepokoił, a to przecież za długi okres na to, żeby prowadzić działania operacyjne, mające na celu zamknięcie czterech alfonsów. Czyli wszystkie strony biznesu były zadowolone – i policja, i sutenerzy, i prostytutki, i klienci.
2. Agencje miały wielu klientów, były popularne, więc bardzo dochodowe. To znaczy że któraś ze stron postanowiła nagle zmienić zasady gry: alfonsi obniżyli poziom „działkowania” bo z powodu kryzysu spadły ich przychody, albo może opiekunowie zażądali więcej – też przez kryzys. Prawdy się nie dowiemy, choć ja bym stawiała na drugi wariant, bo alfonsi szybciej wyszliby z interesu, niż chcieli iść do więzienia.
3. Może też zaistniał wariant trzeci: ktoś wchodzący na rynek, a mający niezłe wsparcie, postanowił usunąć konkurencję. To też bardzo prawdopodobne, myślę że połowa gliniarzy i większość dziennikarzy z tego terenu świetnie wie o co tak naprawdę chodzi.
To dla tego wszystkiego oceniam tę „akcję” CBŚ jako żałosną. Nie wiem, czy nie powinien takimi „ładnymi kwiatkami” zainteresować się bezpośrednio Komendant Główny Policji, albo chociaż dyrektor Centralnego Biura Śledczego. Trzeba by sprawdzić o co poszło, rozpoznać czy nie było tam wspomnianych ewentualnych powiązań oraz korupcji, pokazać winnych. Bo policja żyjąca z podatków obywateli, powinna służyć społeczeństwu, zapewniać bezpieczeństwo, karać winnych. A nie organizować wątpliwej jakości i żałosne fajerwerki.
I na koniec, dla porządku tylko, przypominam: cały ten biznes, wszystkie szczeble tego interesu, żywią się na dupach świadczących seksualne usługi, zdeterminowanych, trochę głupich i naiwnych, młodych dziewcząt.