
Raz na 10 lat jedno z niewielkich miast na południowym wschodzie Tajlandii w prowincji Chonburi, przemierza nietypowa procesja. Setki, ubranych na biało ludzi zmierzają na lokalny cmentarz, aby wykopać zwłoki a następnie je spalić.
REKLAMA
Później prochy rozsypuje się nad morzem. A wszystko po to, żeby zrobić miejsce dla następnych zmarłych. Szczególnie dla tych, którzy nie mają żadnej rodziny, mogącej zadbać o ich godny pochówek. Miejscowi wierzą także, że w ten sposób zapewniają zmarłym dobrą karmę w kolejnym wcieleniu, wierzą, że jeśli ktoś nie zostanie odpowiednio pochowany i skremowany, to nie ma szans na kolejne dobre życie.
Lokalna legenda głosi, że w tym miejscu miało powstać lotnisko. Władze miasta jednak zrezygnowały z tego pomysłu, gdy budowa zaczęła być nawiedzana przez duchy tych, którzy zmarli w samotności i zostali pochowani bez odpowiedniej ceremonii.
Miejscowi pytani o to czy nie boją się uczestniczyć w tym wydarzeniu odpowiadają, że nie czują lęku.
"Te kości są dokładnie takie same jak te, z których składa się nasze ciało, prawda? Czyli nie ma się czego obawiać. Mnie to nie przeraża"
"Kiedy przyszedłem pierwszy raz, byłem przerażony. Teraz przychodzę tu, żeby zrobić to co jest do zrobienia. Nie mogę sobie pozwolić na strach, bo strach rozprasza, a ta robota wymaga serca ze stali.
W tym roku ekshumowano szczątki należące do około 900 osób. Wydobyte kości zostały najpierw starannie oczyszczone z ziemi i piasku. Kremacja odbędzie się dopiero w maju.
Miejscowość, której mieszkańcy co roku ekshumują zwłoki, znajduje się zaledwie 130 kilometrów od Bangkoku.
Taka uroczystość odbyła się tutaj już po raz dziewiąty, czyli tradycja liczy sobie ponad 90 lat. Wtedy w wyniku epidemii malarii wiele osób zostało pochowanych w anonimowych grobach, bez odpowiednich rytuałów.
Lokalna legenda głosi, że w tym miejscu miało powstać lotnisko. Władze miasta jednak zrezygnowały z tego pomysłu, gdy budowa zaczęła być nawiedzana przez duchy tych, którzy zmarli w samotności i zostali pochowani bez odpowiedniej ceremonii.
Miejscowi pytani o to czy nie boją się uczestniczyć w tym wydarzeniu odpowiadają, że nie czują lęku.
"Te kości są dokładnie takie same jak te, z których składa się nasze ciało, prawda? Czyli nie ma się czego obawiać. Mnie to nie przeraża"
"Kiedy przyszedłem pierwszy raz, byłem przerażony. Teraz przychodzę tu, żeby zrobić to co jest do zrobienia. Nie mogę sobie pozwolić na strach, bo strach rozprasza, a ta robota wymaga serca ze stali.
W tym roku ekshumowano szczątki należące do około 900 osób. Wydobyte kości zostały najpierw starannie oczyszczone z ziemi i piasku. Kremacja odbędzie się dopiero w maju.
Miejscowość, której mieszkańcy co roku ekshumują zwłoki, znajduje się zaledwie 130 kilometrów od Bangkoku.
Taka uroczystość odbyła się tutaj już po raz dziewiąty, czyli tradycja liczy sobie ponad 90 lat. Wtedy w wyniku epidemii malarii wiele osób zostało pochowanych w anonimowych grobach, bez odpowiednich rytuałów.
