– Meghri? – rzuciłem do przypadkowo zatrzymanego kierowcy w bliżej nieokreślonym miejscu w Armenii, pośrodku niczego. Meghri jest małą miejscowością na pograniczu z Iranem, który był moim głównym celem podróży. Koniecznie chciałem dostać się tam przed zmrokiem, aby znaleźć nocleg i ranka dnia kolejnego wyruszyć na przejście graniczne w Nordooz. Kierowca popatrzył uważnie i przecząco pokręcił głową – Goris – odpowiedział. Już wtedy wiedziałem, że zbyt wiele nie pogadamy. Jak się okazało – Goris było najbliżej położonym miastem od miejsca, w którym aktualnie się znajdowałem. Kiwnąłem głową i wsiadłem. Była to najbardziej szalona jazda, w jakiej kiedykolwiek uczestniczyłem. Samochód pędził blisko 200 km/h po dziurawej i wąskiej drodze, a moje serce postanowiło przenieść się bliżej gardła. Myśli natomiast odpuściły sobie możliwość zapinania pasów. W ten sposób rozpoczął się główny etap mojej podróży. Następnego dnia powitać miał mnie Iran, po którym absolutnie nie wiedziałem czego się spodziewać.
– Lachestan.
– ooo Lachestan, very, very good! Lewandowski!
Wszyscy stali wokół stołu, przyglądając się z uwagą, jak powstaje czytelny i logiczny schemat. Sara nawet nie przypuszczała, że Konrad ma talent do rysowania.
