Dzisiaj zakomunikowałem jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu - zdecydowałem, że będę kandydował na prezydenta Krakowa. O tym, żeby w dużo większym stopniu zaangażować się w to, co dzieje się w moim mieście, myślałem od dawna. Kraków jest najbardziej zakorkowaną polską metropolią, z najbardziej zanieczyszczonym w Polsce powietrzem. Przyjezdni z Warszawy, wjeżdżając do miasta, widzą tablicę „Witaj w Krakowie, Mieście Królów Polskich” – i wąską, dziurawą, wiecznie zakorkowaną Aleję 29 Listopada. Od tego roku mamy już cztery ogromne obiekty za ogromne pieniądze – dwa stadiony, największą w Polsce halę sportową i imponujące centrum kongresowe – i ogromne zadłużenie miasta. Brakuje za to miejsc w przedszkolach, ścieżek rowerowych, dobrze funkcjonującej komunikacji miejskiej. Krakowska gospodarka opiera się o turystykę i tani outsourcing – czyli większość krakowian ma mało ciekawą i nisko płatną pracę. Mieszkamy w mieście Królów Polskich, ale na ulicach wieczorami nie czujemy się bezpiecznie. Mam pomysł, jak to zmienić.
Po pierwsze, koniec z polityką stadionową – budowaniem monstrualnych obiektów, z których większość krakowian skorzysta raz do roku albo wcale. W zamian potrzeba małych, fajnych rzeczy dla zwykłych ludzi. Czasem drobiazgów, o których dotąd zapominano, a które wyraźnie poprawią komfort życia w mieście. Załatanie dziurawej ulicy, remont chodnika czy postawienie dodatkowej latarni – to nie kosztuje dużo. Ale małe, fajne rzeczy dla zwykłych ludzi to też na przykład nowe propozycje spędzania wolnego czasu: ogólnodostępne miejsca do piknikowania i grillowania, siłownie na wolnym powietrzu, duże i dobrze wyposażone place zabaw, stoły szachowe czy do ping-ponga. Małe fajne rzeczy to wreszcie darmowe wi-fi, którego w Krakowie jest jak na lekarstwo; ścieżki rowerowe, na których budowę Kraków przeznacza najmniej ze wszystkich dużych miast; czy wreszcie pieniądze na nowe przedszkola, nowe parki, zwiększenie bezpieczeństwa i walkę ze smogiem.
Po drugie, trzeba postawić na gospodarkę kreatywną, czyli branże zaawansowanych technologii i przemysły kultury. Architektura, tworzenie gier komputerowych, informatyka, biotechnologia, dizajn, moda – to tylko kilka przykładów. W branżach kreatywnych więcej się zarabia, a praca jest o wiele ciekawsza. Co więcej, te regiony na świecie, które postawiły na gospodarkę kreatywną, rozwijają się najszybciej. To może się stać udziałem Krakowa, zwłaszcza teraz, kiedy „do wzięcia” są pieniądze unijne właśnie na takie cele – innowacje, nowe technologie, wspieranie nowatorskich przedsięwzięć. Dotąd niestety Kraków kompletnie sobie nie radził z pozyskiwaniem środków z UE – od lat jesteśmy w ogonie największych polskich miast, porównując pieniądze pozyskane z Unii w przeliczeniu na mieszkańca.
O głosy krakowian chcę zabiegać jako kandydat niezależny. Czyli bezpartyjny. Bo samorządy trzeba odpartyjnić. Prezydenci i radni mają być od załatwiania konkretnych spraw zwykłych ludzi, a nie wikłać się w spory ideologiczne i partyjne. Konsekwencją tej decyzji jest kolejna – o rezygnacji z członkostwa w Twoim Ruchu. Uważam, że nieuczciwym byłoby kandydowanie z etykietką „niezależny”, a jednocześnie pozostawanie w partii. To tak, jakby chcieć mieć ciastko i zjeść ciastko. Odchodzę z Twojego Ruchu – ale mimo to będę tej partii wciąż kibicował.
Nie można dłużej marnować szans, które dostajemy na tacy, i możliwości, które ma Kraków – najbardziej znane na świecie polskie miasto z ogromnym potencjałem akademickim. To właśnie chcę zmienić.