Reklama.
Kontrolerzy NIK-u zauważyli, iż urzędnicy MSZ-u z dużą swobodą zaciągali zobowiązania finansowe. Przykładowo w 2010 roku podpisali umowę na prawie 1,5 mln złotych na remont wnętrz w Pałacyku Przeździeckich. Wprawdzie już od 8 lat było wiadome, że dawni właściciele wystąpili o zwrot tej nieruchomości, jednak Ministerstwu widać nie przeszkadzało, że inwestuje w majątek, który może w przyszłości utracić. Pewnym pocieszeniem jest to, że rok później ministerialni urzędnicy się zreflektowali i z dyplomatycznym taktem odstąpili od umowy, tracąc niespełna 840 tysięcy złotych (oczywiście nie swoich).
W MSZ uznano nadto, iż polska racja stanu będzie chroniona wyłącznie wtedy, gdy w wynajętych magazynach znajdować się będą nikomu niepotrzebne rzeczy. Obecnie MSZ płaci za najem pomieszczeń magazynowych głównie po to, by umieścić w nich warty 170 tys. zł stół konferencyjny oraz 347 krzeseł i 2 stoliki o wartości ponad 400 tysięcy złotych. Do magazynów trafił także sprzęt komputerowy – jak można się domyślić – umiejscowiony na tych krzesłach oraz na stołach konferencyjnych. Pojawia się więc pytanie: jaki sens ma trzymanie w magazynach, za które zresztą trzeba płacić, wartego kilkaset tysięcy złotych sprzętu, który z każdym rokiem traci na wartości?
Wykazane w raporcie NIK-u ewidentne marnotrawstwo MSZ-u powinno spotkać się ze stanowczą reakcją Ministra Sikorskiego. Zamiast koncentrować wysiłki na zabieganiu o zwrot Tupolewa (co zresztą i tak nie przynosi żadnego skutku), Minister Sikorski powinien przyglądnąć się temu co dzieje się u niego w Ministerstwie, wyciągnąć konsekwencje wobec urzędników odpowiedzialnych za marnotrawstwo środków publicznych, oraz niezwłocznie przystąpi do realizacji zaleceń NIK-u, wypunktowanych w druzgocącym dla Ministerstwa raporcie.
Obrona interesu narodowego wymaga bowiem nie tylko utrzymywania odpowiednich relacji z krajami Wschodu, ale również szacunku dla pieniędzy polskiego podatnika.