SLD zdecydowało się wczoraj wykluczyć Ryszarda Kalisza, gdyż popełnił występek, który w polskich realiach partyjnych uchodzi za najgorszy z możliwych. Ośmielił się bowiem posiadać własne zdanie.
REKLAMA
Faktycznie w tradycyjnych polskich partiach – w PiS-ie, w SLD (jak pokazuje wczorajszy przykład) oraz niestety w coraz większym stopniu również w PO taka śmiałość jest rzadko spotykana. W warunkach polskiej demokracji politycy mogą wyrażać swoje własne opinie, jednak tylko i wyłącznie wtedy, gdy są one zbieżne z poglądami partyjnego przywódcy.
Pojęcie wewnętrznej debaty jest z gruntu obce polskim partiom politycznym. Owszem, w tradycyjnych partiach zdarza się, że na posiedzeniach klubów niektórzy posłowie zgłaszają swoje wątpliwości. Na przykład, jeśli ktoś nie dosłyszy instrukcji w zakresie tego co ma mówić i jak ma głosować, to może poprosić o powtórzenie przykazu.
Rozkazy wodza muszą być bowiem wypełniane bezwzględnie. Jarosław Kaczyński nie miał żadnych oporów, by pozbyć się nawet swoich najwierniejszych żołnierzy, wtedy gdy przeżywali chwilę zwątpienia w jego geniusz. Leszek Miller – chociaż ostatnio wykazał się zdumiewającą tolerancją dla nietolerancji Lecha Wałęsy, to jednak nie mógł już znieść nieposłuszeństwa Ryszarda Kalisza. Donald Tusk także wyraźnie pokazuje swoim przeciwnikom, iż lepiej nie próbować wyrażać sprzeciwu wobec jego koncepcji. Kiedyś takie próby podejmowali Andrzej Olechowski, Zyta Gilowska oraz Jan Rokita. Skończyły się one tym, iż Donald Tusk dobrodusznie zwolnił delikwentów z ciężaru noszenia legitymacji Platformy Obywatelskiej.
Dlatego cieszą mnie takie decyzje Janusza Palikota jak ta dotycząca głosowania nad „reformą 67”. Ruch Palikota był za tą reformą, ale jednocześnie nikt nie miał nic przeciwko temu, aby ci posłowie (np. Anna Grodzka czy Sławomir Kopyciński), którzy mieli inne zdanie w tej sprawie zagłosowali przeciw tej reformie oraz publicznie ją krytykowali. Moim zdaniem takie sytuacje budują realny pluralizm w polskich partiach politycznych i tym samym są dużą wartością dodaną.
Każdy polityk powinien bowiem pamiętać, iż lojalność powinna być zawsze rozumiana jako lojalność wobec wyborców i własnych poglądów oraz zasad, a nie przywódców partyjnych i dyrektyw. W Polsce ta podstawowa zasada demokracji jest dziś jednak zapomniana.
Nic dziwnego, że frekwencja wyborcza w Polsce jest niska, a nieufność i zniechęcenie do polityki cały czas rośnie. Jeśli polskie partie będą dalej eliminować polityków samodzielnie myślących, odważnych, mających coś do powiedzenia, a promować lojalne miernoty, to sytuacja w tym zakresie się nie zmieni.
