Wczoraj Janusz Palikot, w latach 2005-2010 jedna z czołowych postaci PO, opublikował list otwarty do członków tej partii. Proponując im współpracę zarzuca samej Platformie, że pod rządami Tuska odeszła od swoich programowych fundamentów: „liberalizmu gospodarczego, społecznej wrażliwości oraz europejskiej obyczajowości”. Twierdzi, że „ideały te zostały sprzedane za cenę trwania przy władzy”.

REKLAMA
Dwa dni wcześniej w wywiadzie udzielonym dla Polska The Times bardzo podobną diagnozę postawił Andrzej Olechowski, jeden z trzech założycieli PO. Pisze on, że „Platforma straciła rys obywatelskości”, stając się „partią jałową”. Porównując założoną przez siebie formację w jej obecnym kształcie do PZPR ubolewa, że teraz jest to „sztampowa profesjonalna partia władzy”.
Co ciekawe, nie tylko liberałowie związani niegdyś z PO ją krytykują. Mniej więcej od miesiąca Jarosław Gowin, określany mianem lidera frakcji konserwatywnej Platformy, jeździ po całej Polsce postulując „powrót do korzeni” i „zwalczanie przejawów bezideowej partii władzy”, jaką według niego stała się PO. Samego Tuska krytykuje za „politykę ciepłej wody w kranie” twierdząc, że jest to tylko i wyłącznie „odsuwanie problemów w czasie”. O swojej partii mówi, że „się zoligarchizowała, że nadmierną [w niej] rolę odgrywa aparat partyjny”, i że „ogranicza wewnętrzną demokrację”.
Inny znany krakowski konserwatysta Jan Maria Rokita, który w latach 2003-2007 był w PO postacią nr 2 i kandydatem tej partii na premiera, również nie szczędzi jej gorzkich słów. Pisze o „absolutnej dominacji lidera” i powstaniu „rozległego, neofeudalnego systemu politycznego wasalstwa i lizusostwa”. Twierdzi, że „PO nie stawia otwarcie czoła wyzwaniom”, zamiast tego próbując „przeczekać kłopoty czy wykiwać różne grupy społeczne”. Samego Tuska zaś ocenia jako polityka, dla którego rządzenie to „sztuka manipulowania ludźmi” i który nie posiada żadnej „zdolności modernizowania państwa”.
Jak to możliwe, że ci tak różni od siebie politycy tak bardzo zgadzają się w swoich diagnozach dotyczących PO? Odpowiedź jest prosta: bo PO rzeczywiście odeszła od idei, które były jej fundamentem, gdy powstawała. Od idei obywatelskości, wolności i wspierania przedsiębiorczości. Mówiłem o tym już półtora roku temu, kiedy sam opuszczałem Platformę.
Tę niedobrą ewolucję PO widzą również wyborcy, stąd spadek notowań tej partii w sondażach - z czterdziestu paru procent kiedyś do obecnych dwudziestu paru. Ale pojawia się pytanie, skąd ciągle bierze się to dwadzieścia parę procent? Jak to możliwe, że mimo jej niewiarygodności, ciągle co czwarty wyborca chce na PO głosować?
Również tutaj odpowiedź jest bardzo prosta: jest tak dlatego, ponieważ dla dużej części liberalnie myślących i nowoczesnych Polaków, którzy boją się powrotu PiS-u do władzy, PO jest ciągle jedyną alternatywą. W obawie przed IV Rzeczpospolitą, ludzie ci dokonują wyboru na zasadzie mniejszego zła. Tylko czy rzeczywiście musimy być w Polsce skazani na bylejakość w polityce i wybieranie na zasadzie mniejszego zła?
Olechowski i Rokita krytykując PO nie mają do zaproponowania żadnych konstruktywnych rozwiązań. Gowin twierdzi, że zależy mu na odnowie Platformy, ale w te jego zapewnienia nikt nie wierzy, gdyż wszyscy podejrzewają go o chęć budowy nowej formacji politycznej, której zresztą, jeśli powstanie, daleko będzie do nowoczesności.
Z kolei Palikot proponuje projekt Europy+ jako nowoczesnej centrolewicowej formacji, skupiającej szerokie spektrum środowisk.
Palikota można lubić albo i nie. Może nam się podobać albo i nie jego kontrowersyjny sposób uprawiania polityki i wypowiadania się. Ale jest faktem, że dziś jest on jedyną szansą na zbudowanie w Polsce nowoczesnej, lewicowo-liberalnej alternatywy dla Tuska i Kaczyńskiego. Niemniej nie uda mu się to, jeśli będzie sam. Potrzebuje pomocy. Dołączam się więc do jego apelu skierowanego do członków Platformy: pomóżmy mu w tym!