
Gdzie jest ten notatnik? Rany tak dawno nic nie pisałem ze ciężko jest mi ogarnąć komputer od nowa. Zadziwiające jest, jak łatwo jesteśmy w stanie się oduczyć pewnych czynności które nie wykonujemy już tak często jak kiedyś. Na przykład pisanie. Kiedyś na pytanie, co jest ci potrzebne do pisania odpowiadałeś: kartka, długopis etc…. Dziś odpowiadasz: komputer, telefon, tablet, palce. Dziwne?!
REKLAMA
Święta Bożego Narodzenia nie przypominały tych Świąt, które wszyscy wspominamy. Nie były rodzinne i nie trwały kilka dni. Szybka Wigilia, następny dzień relax, spotkanie ze znajomymi no i czekanie na Nowy Rok. To właśnie czekanie spowodowało ze znów chwyciłem za pędzle i oleje. Tym razem już chyba na dobre… Chciałbym przynajmniej tak myśleć, a najbardziej to chyba myśleć i działać.
Często bierzemy się za coś, napalamy się, a potem po prostu nic z tego wychodzi… W dodatku często tez pod wpływem chwilowego podniecenia głosimy światu nasze plany często bardzo ambitne, lecz przez lenistwo i brak konsekwencji pozwalamy im odejść. Później tylko zażenowanie i sytuacja, w której zapytani co z nimi?… ze spuszczona głowa odpowiadamy, ze diabli wzięli… A przecież my tacy nie jesteśmy… chcemy być postrzegani za poważnych, konkretnych, inteligentnych i odpowiedzialnych ludzi.
Zapytajmy sami siebie… Ile razy byliśmy w takim momencie… Ile razy chcieliśmy zmieniać siebie, świat i wszystko do okola? Ile razy nam się udało? Ile razy polegliśmy ? Może to właśnie teraz siedząc w domach z obawa przed wirusem mamy chwile na ten czas refleksji, który pozwoli nam wrócić do wszystkich tych planów…
Trzymam pędzel w ręce. Czarna raczka, chyba naturalne włosie…nie wiem, nie znam się. Jest to dla mnie tak nowe jak to cale szaleństwo, które sparaliżowało dziś cały świat.
Czuje zapach terpentyny, farby olejne od ciemnych po jasne stoją w rzędzie, niczym ja i reszta mojej klasy kiedyś na lekcji wychowania fizycznego…
Białe płótno razi w oczy tak mocno ze jedyne czego pragnę w tym momencie jest zasmarować je jak najszybciej. Chce dostrzec kształt, formę która sobie wcześniej zaplanowałem. Chce zobaczyć ze idę w dobrym kierunku, chce widzieć ze wszystko się zgadza…. Nie zgadza się pierwszym razem. Drugim i trzecim tez nie zgadzało się tak jak chciałem. Później było trochę lepiej, a później znów upadek. Sinusoida...Raz na wozie raz pod…
Wiecie co jest najgorsze? Najgorsze jest to, ze przez lata doskonalenia techniki tatuażu stykam się z technikami zupełnie mi obcymi… Nie wiem czy powinienem malować sucha czy tez mokra farba. Nie wiem czy jasne kolory na końcu, czy tez na początku. Wszystko jest jedna wielka niewiadoma….
Ale mnie to gryzie! Chce krzyczeć! Jestem strasznie zły!
Zły niczym koleżanka z klasy, która właśnie odkryła ze jej piękny zeszyt został przyozdobiony w dorodny męski członek ;)
Może przesadzam, a może właśnie to porównanie zobrazuje Wam natężenie złości, bezradności i braku doświadczenia w tamtym momencie. Nieważne. Ważne jest to, ze mimo pewnych braków, dalej to robię, dalej szukam swojego stylu. I pewnie wysmaruje niejedne spodnie zanim stwierdzę, ze mi się coś na prawdę podoba. Złamie niejeden pędzel, zniszczę kolejne płótno.
Wiem ze w końcu przyjdzie ten dzień, w którym podziękuje Bogu, ze się za to zabrałem i z uporem maniaka dążę do celu. Cały czas towarzyszy mi myśl, ze bez pierwszego obrazu, nigdy nie dojdę do 30go, 50go bądź setnego… Wtedy pojawia się kolejna myśl. Tym razem już nie moja własna - “Have no fear of perfection, you will never reach it…” - Salvador Dali.
