
Najbliższe miesiące zapowiadają się niezwykle ciekawie dla szerokiego grona komentatorów, etyków i filozofów. Pytanie o to w jakim stopniu człowiek powinien móc decydować o swoim życiu zawsze rozbudza gorące dyskusje.
REKLAMA
„Prawo jednego człowieka kończy się tam gdzie zaczyna się prawo drugiego” to jedna z bardziej popularnych sentencji w historii ludzkości. Jest jednocześnie idealną podstawą w konstruowaniu praw obywatelskich. Idąc tym tropem należałoby zastanowić się ile ma wspólnego z rzeczywistością.
W trakcie dyskusji dotyczących wrażliwych tematów, głównym punktem odniesienia prawie zawsze staje się wyznacznik moralny. Jest to metoda ułomna w swoim założeniu ponieważ każda osoba posiada indywidualny system wartości. To co dla jednego jest dopuszczalne dla drugiego już kategorycznie nie. Ofiarami najczęściej padają obywatele, których prawa są ograniczane.
W myśl wspomnianej wyżej zasady człowiek powinien mieć prawo do robienie tego na co ma ochotę, co jest zgodne z jego światopoglądem i systemem wartości, dopóki jego zachowanie nie ograniczy praw i nie wpłynie ujemnie na niezależność cielesną drugiej osoby. Celowo odsuwam na dalszy plan kwestię etyczną ponieważ może to prowadzić do sytuacji gdy ograniczane jest nasze prawo do swobodnej wypowiedzi lub stylu bycia, który kłóciłby się z wizją rzeczywistości innej osoby.
Za dwa miesiące rozpocznie się coroczna debata nad legalizacją marihuany. Argumenty za jej legalizacją opierają się na zasadzie wolności osobistej i prawa do posiadania i użytkowania tej używki według własnego uznania. Palacze chcą mieć prawo do użytkowania produktu, który nabyli bez potrzeby łamania prawa i ewentualnych nieprzyjemności. Przeciwnicy wytaczają dwa argumenty przeciw legalizacją. Pierwszy to szkodliwy wpływ na stan zdrowia – jednak ten zarzut można wystosować do wszystkich używek od alkoholu i wyrobów tytoniowych po przedawkowanie czekolady lub kofeiny. Kłoci się on również z prawem do decydowania o swoim życiu. Drugi argument jest bardziej uzasadniony. Dotyczy on kwestii ewentualnego leczenia po przedawkowaniu oraz nałogowców. W sytuacji gdy służba zdrowia nie została sprywatyzowana, za leczenie osoby, która sama się doprowadziła do takiego stanu zapłacą wszyscy obywatele – w tym ci, którzy nie palą. Jednak ten argument można wytoczyć także przeciw alkoholikom etc.
Spory moralne były oficjalnym wyznacznikiem w niedawnej debacie nad związkami partnerskimi, choć mało kto otwarcie przyzna, że istotą problemu były kwestie finansowe. Kwestia związku i rodziny skupia się na jej prokreacyjnej funkcji co w dalszej perspektywie wiąże się ze sprawami finansowymi. Wszelkiego rodzaju ulgi oraz zasiłki dla rodzin mające na celu zachęcić je do posiadania potomstwa są sednem sprawy. Obawy i niechęć do legalizacji związków partnerskich dotyczą ewentualnego roszczenia sobie praw do wspomnianych środków przez pary, które w sposób naturalny nie mogą ze swoim partnerem spłodzić potomstwa. Ta sytuacja prowadzi do debaty nad dwoma spornymi obszarami. Pierwszym jest tworzenie grupy uprzywilejowanej jaką są pary posiadające dzieci. Teoretycznie każdy może do tej grupy się włączyć. Natomiast w praktyce istnieją przypadki osób np. bezpłodnych, których to przypadłość dyskwalifikuje i zamyka furtkę. Drugim jest propozycja likwidacji wszystkich przywilejów finansowych dla małżeństw. W takiej sytuacji obywatele byliby względem siebie równi a zaoszczędzone środki można „oddać” społeczeństwu w formie niższych podatków – a na tym zyskają wszyscy.
Ostatnią niewygodną kwestię, którą warto poruszyć jest aborcja i eutanazja. O ile w przypadku eutanazji zazwyczaj człowiek decyduje sam o swoim losie to wypadku aborcji decyduje się o życiu istoty drugiej. Kobieta powinna a nawet musi mieć pełne prawo do decydowania o swoim ciele, jednak tu pojawiają się dwa problemy. Pierwszy to fakt, że dziecko powstaje w wyniku połączenia się komórek rozrodczych żeńskich i męskich. Oznacza to, że pomimo rozwijania się go w ciele matki to materiał DNA pochodzi od mężczyzny a to daje ojcu prawo do wypowiedzi. Wypowiedzi – bo jak podkreślam, kobieta musi mieć prawo decydowania nad własnym ciałem i to do niej należy ostateczna decyzja. Do tego należy dodać, iż dziecko ma oddzielną podmiotowość – tu dochodzi wspomniane decydowanie o życiu drugiego człowieka.
Reasumując – przy stanowieniu obowiązującego prawa nie ma sensu posługiwanie się wyznacznikiem moralnym ponieważ jest on różny dla każdego obywatela. Bazując na zasadzie przywołanej na początku jesteśmy w stanie doprowadzić do tworzenia prawa dla człowieka a nie przeciw niemu. Budowanie zasad w oparciu o ich nieingerencję w przestrzeń drugiego człowieka najlepiej obrazuje przykład Stanów Zjednoczonych oraz niektórych krajów europejskich. W Stanach nawet Republikanie podkreślają nadrzędność wolności osobistych wobec prawa.
Jednak w ramach tej zasady trzeba doprowadzić do sytuacji gdy społeczeństwo nie będzie w żaden sposób karane za wybory innych. Dla palaczy oznacza to strefy dla nich wydzielone oraz w dalszej perspektywie prywatną służbę zdrowia – czyli obywatel płaci sam za siebie a nie utrzymuje państwowych ośrodków, które wydają pieniądze z jego składek na leczenie przypadków patologicznych. W kwestii małżeństw i posiadania potomstwa byłaby to likwidacja wszelkich form finansowych przywilejów i traktowania ich jedynie jako sfera własnych uczuć. Sam fakt, iż posiadanie dziecka wiąże się z wsparciem finansowym państwa jest i tak sprzeczne moralnie ponieważ może prowadzić do zjawisk patologicznych, prokreacji w celu uzyskania pieniędzy. Takie sytuacje są nagminne w krajach rozwiniętych. Jedynie kwestia aborcji jest dyskusyjna ponieważ dotyczy ingerencji w życie drugie osoby mimo, iż stanowi niejako część sfery osobistej, cielesnej matki.
Ci, którzy będą chcieli kupić oraz zapalić marihuanę i tak to zrobią. Ci, którzy będą chcieli zawrzeć związek i tak to zrobią legalnie poza krajem. To samo tyczy się pozostałych zagadnień. Jak się skończyła prohibicja w USA wszyscy wiemy. Co do pozostałych aspektów najlepsze porównanie to legitymacja uczniowska / studencka. Jedyny sens jej posiadania z perspektywy ucznia to wiążące się z nią zniżki. W momencie ich likwidacji nie miałaby ona dla nich dużej wartości.
Pozwólmy obywatelom decydować o własnym życiu i nie traktujmy ich jako jednostek ułomnych, upośledzonych, za które decydować powinno państwo.
