Reklama.
Kanclerz z cierpliwością czekał na instrukcje. Pierwszy raz od dawna nie wiedział co ma mówić do motłochu. Obserwował więc Czarownika, który bez słowa, niespokojnie krążył po swojej pracowni. Sprawy od kilku miesięcy nie układały się po ich myśli. W ostatnich dniach przyjęły niezwykle niekorzystny obrót. Nie dość że pospólstwo wyśmiewało Zombie i przestało się go bać, to jeszcze największy przeciwnik nie dał się wciągnąć w szykowaną na niego od kilku miesięcy zasadzkę, aby zmieszać go z brunatnym błotem ulicy. -Mistrzu? - w końcu Kanclerz przerwał martwą ciszę -Słupy nam się kruszą, będziemy potrzebowali naprawdę mocnych czarów by odwrócić obecne tendencje. Czarownik przerwał spacerowanie i spojrzał na Kanclerza ognistym wzrokiem. Patrzył jednak nie na niego, a jakby przez niego, gdzieś w dal. -Czary się skończyły - wysączył. -Czas na pokaz prawdziwej siły. Przekaż pospólstwu, żeby szykowali się na wycinkę. Damy dobry przykład.