Zaczęło się 4 czerwca
Zaczęło się 4 czerwca 1989 roku. Dumnie szliśmy do lokali wyborczych ucząc się na pamięć nazwisk z Komitetu Obywatelskiego Solidarność. Ja głosowałam na Ryszarda Bugaja i lekarkę Marię Sielicką-Gracką oraz na senatorów: Annę Radziwiłł, Witolda Trzeciakowskiego oraz Władysława Findeisena.
Nie wiedziałam, że Ryszard Bugaj ma takie lewicowe poglądy, ale nawet gdybym wiedziała, to i tak dostałby mój głos, bo miał wsparcie Lecha Wałęsy. Pani doktor nie ponowiła swojego startu do Sejmu, wolała pomagać w ramach Stowarzyszenia Lekarze Nadziei. Ale oboje z nich spotykam od czasu do czasu: Ryszarda Bugaja w studio telewizyjnym, a panią doktor na posiedzeniach Warszawskiej Rady Opiekuńczej dla Bezdomnych.
Za kilka dni będziemy obchodzić 27 rocznicę największego zwycięstwa demokracji i solidarności wszystkich Polek i Polaków. To przełomowa data w najnowszej historii Polski i jedna z nielicznych, kiedy możemy świętować radośnie. Dzisiaj, kiedy z jednej strony rozpoczyna się dyskusja czy 4 czerwca powinien być świętem narodowym, z drugiej strony mamy polityczny rozkaz przyjścia do pracy całej administracji rządowej. Zagranie słabe, w stylu komunistów, którzy kombinowali jak udaremnić udział Polaków w czasie uroczystości kościelnych. Bo tak jak w 1989 roku Polacy doskonale rozumieli, o co chodzi reżimowej władzy, tak i teraz rozumieją to doskonale. Wtedy władza na tym straciła, dzisiaj będzie podobnie.
Po nieudanej próbie utworzenia rządu przez Czesława Kiszczaka tej misji podjął się Tadeusz Mazowiecki. Wtedy w czasie swojego exposé mówił tak: „Trzeba przywrócić w Polsce mechanizmy normalnego życia politycznego. Przejście jest trudne, ale nie musi powodować wstrząsów. Przeciwnie - będzie drogą do normalności. Zasadę walki, która prędzej czy później prowadzi do wyeliminowania przeciwnika, musi zastąpić zasada partnerstwa. Nie przejdziemy inaczej od systemu totalitarnego do demokratycznego”. Dzisiaj obecny rząd z tego przekazu nie korzysta. Przejęcie władzy doprowadziło do wstrząsów powodowanych zaciekłością polityczną, stan demokracji przy hasłach podziału sędziów Trybunału Konstytucyjnego na naszych i waszych pozostawia wiele do życzenia. Autorytarna władza, która łamie konstytucję i zasady państwa prawa musi się zmierzyć z datą 4 czerwca. Czyni to nieudolnie, nastawiając jednych przeciwko drugim. Dziwi mnie, że w partii, w której wiele osób było bezpośrednio związanych z obaleniem komunizmu w 1989 roku, nie wyciąga się wniosków z tamtych działań. 4 czerwca 1989 roku chodziło o poszanowanie prawa i równość obywateli. Wtedy tego nie było, dzisiaj widać, że nieuchronnie zmierzamy w tamtym kierunku.
W 2009 roku w 20 rocznicę 4 czerwca 1989 roku zorganizowaliśmy w Warszawie pierwszy raz obchody Święta Wolności. Nawiasem mówiąc, Ewa Stankiewicz była jedną z reżyserek tego wydarzenia. Nie pompatyczne i niedostępne, ale otwarte i dla wszystkich: festiwal Wyłącz System. Wspólne wystawy, projekcje filmowe, spektakle i koncerty. W każdej z tych aktywności możemy być razem. Chcieliśmy, aby było pozytywnie i radośnie. W tym roku po raz pierwszy Świętu Wolności towarzyszyć będzie kampania społeczna z hasłem „Wybraliśmy wolność. 4 czerwca 1989”. Jestem bowiem głęboko przekonana, że 4 czerwca to święto wszystkich Polaków, tak jak sukces „Solidarności” w czerwcowych wyborach 1989 roku był zasługą tych, którzy tego dnia solidarnie powiedzieli „nie” systemowi komunistycznemu. Mam nadzieję, że 4 czerwca przywołamy wspomnienia ówczesnego poczucia wspólnoty i radości. Tego Polakom dzisiaj bardzo brakuje.