Polska przypomina trochę konia, który założyłby człowiekowi siodło i kazał mu się wieźć. Normalnie powinno być tak, że oszczędzają gospodarstwa domowe, a te oszczędności finansują inwestycje firm. W Polsce oszczędzają firmy, gospodarstwa domowe albo biedują albo szaleją po galeriach handlowych. To pokazują najnowsze dane Narodowego Banku Polskiego.
Polacy nic nie oszczędzają. Gdybyśmy byli krajem emerytów i rencistów, jakoś bym to zrozumiał. Ciężko coś oszczędzić mając do dyspozycji niecałe tysiąc złotych. Ale jest w kraju coraz więcej osób zamożnych, lub przynajmniej średnio zamożnych, a mimo to stopa oszczędności Polaków spada. Z danych NBP wynika, że – nie licząc zmian w funduszach emerytalnych – stosunek oszczędności do dochodu wśród gospodarstw wynosi ledwo ponad zero. I co gorsze, jest niemal najniższy w najnowszej historii naszego kraju.
Każdy zainteresowany tym faktem może sobie ściągnąć raport ze strony www.nbp.pl . Opublikowany został dziś. To pierwszy tak głęboki raport na temat zachowań gospodarstw domowych.
Temat poruszałem kilka dni temu, ale ten raport pokazał, że jest gorzej niż myślałem. Taka sytuacja to jak jazda na dopalaczach. Gospodarka się nieźle kręci, bo konsumenci wydają wszystko co zarabiają, a inwestycje zapewnia rząd, w znacznej mierze z pieniędzy unijnych. Ale niedługo rząd będzie musiał ściąć inwestycje, bo obiecał Komisji Europejskiej i Polakom, że obniży dług. Wszyscy liczą, że więcej zaczną inwestować firmy. Ale na Boga, skądś muszą mieć finansowanie. Mają trochę oszczędności, właściwie oszczędzają dużo więcej niż gospodarstwa domowe, ale to w dłużej perspektywie nie wystarczy.
Jeżeli Polacy nie będą więcej oszczędzać, będziemy uzależnieni od kapitału zagranicznego, co oznacza: a) większe wahania kursu walutowego, b) niższy poziom wzrostu PKB, ze względu na większe ryzyko kursowe, c) dużą zależność polityki od agencji ratingowych (czyli ważniejsze będzie co mówi trzydziestoparoletni analityk agencji niż 20 mln wyborców).