- Rap to taka dziecinada - usłyszałem od kumpla, który do niedawna trudnił się rymowaniem, co wychodziło mu zresztą nie najgorzej. I pewnie sam bym się z nim zgodził, gdybym nie znalazł formuły, w której to całe nadzieranie się do mikrofonu ma sens. Tak przynajmniej mi się wydaje.
Filozof, futbolog, animator, publicysta, raper. narapie.pl i igoronco.com
Po licznych wojażach i rejteradach, mając za sobą dziennikarską przygodę i pierwsze publicystyczne próby, zniszczony studiami filozoficznymi, przygodami z małymi i średnimi przedsiębiorstwami, dziadowaniem w animowaniu kultury - jestem w tym samym, co przed dekadą miejscu - z mikrofonem na scenie. Ale trzymam majka w zupełnie innym celu
Kiedy na początku wieku, wraz z moim dawnym zespołem, co Ripakt się zwał, pukaliśmy do drzwi rapowej kariery, a potem zrobiliśmy nagły tył zwrot i wróciliśmy do swoich zwyczajnych studecko-pracowniczych życiorysów - byłem przekonany, że mieliśmy niezły fun, zyskaliśmy cenne doświadczenie, ale właśnie zostawiam to za sobą. Pewnych rzeczy jednak się nie zapomina. Zwłaszcza jeśli sprawiają taką frajdę.
Obierając sobie za cel życie, w którym realizuję swoje pasje i cały czas staram się być kimś więcej, niż byłem przed chwilą, podjąłem nie lada wyzwanie. W pewnym momencie, wydawałoby się, że się poddałem. Miesiące niepewności, co do tego, czy wykorzystam swój talent, czy ja w ogóle posiadam jakikolwiek talent, jeśli tak to jaki i czy idzie z tego wyżyć; przyparły mnie do ściany, przyjąłbym wtedy każdą pracę, każdy kredyt – byleby w końcu zacząć żyć. Tak mi się wydawało.
Jako sfrustrowany i niewiedzący co ze sobą zrobić student nauk społecznych pisałem:
Ktoś kto postanowił wyrwać się spod władania losu przypomina człowieka, który całą swoją dorosłość poświęcił na snuciu wizji samotnego rejsu, w poszukiwaniu bezludnej wyspy. Ów musi stawić czoła wielu przeszkodom. Jeśli im podoła, rezygnując z dotychczasowego życia na lądzie, czeka go prawdziwa próba, jaką bez wątpienia okaże się moment, w którym znajdzie się na pełnym morzu.
Moment zetknięcia się oko w oko z oceanem.
Jakże inaczej brzmią wtedy pytania:
czy istnieje jeszcze jakaś bezludna wyspa?
jak odnaleźć drogę?
w którą stronę się udać?
i wreszcie:
czy naprawdę i właśnie tego pragnąłem?
Wielka jest siła ducha tego maleńkiego człowieka, jeśli zdecyduje się płynąć dalej. Nietrudno jest wyobrazić sobie, jak wielka musi być rozpacz tego, który zawróci.
Chciałbym by ktoś usłyszał mój krzyk
To nie jest tak, że teraz to jestem ogarnięty, historia kończy się happy-endem - nic z tych rzeczy. Ciągle wiszę w swoim międzyczasie, wciąż czuję, że to jeszcze nie to. Ale wiem, że na pewno chcę szukać tej wyspy z opowiastki, którą wymyśliłem sobie na początku studiów. Co nawet mnie zaskakuje, próbuję tego dokonać przy użyciu umiejętności, którą wówczas odrzuciłem, uznając ją za niepoważną. Nie żałuję jednak wieloletniej przerwy w rapowaniu i że miast robić karierę, robiłem studia, albo szwendałem się po różnych zakamarkach rzeczywistości. Cieszę się z tego, że debiutuję jako dorosły facet, który ma coś do powiedzenia i znalazł swoją muzyczną drogę. Zresztą nie tylko muzyczną.
Rap jest jedną z moich większych zajawek, ale nie jedyną. Ostatnio straciłem pracę i... wcale tego nie zauważyłem – nie miałem nawet chwili wolnego, cały czas trzeba było zrobić coś, to z jednym, to z drugim projektem, a gdzieś tam w zanadrzu czai się trzeci. I to są naprawdę ciekawe rzeczy.
Płyta, którą właśnie wydaję, jest relacją z teraźniejszości, w której zmagam się z wyzwaniem jakie przed sobą postawiłem. Życia w taki sposób, by realizować swoje pasje, wykorzystywać talenty i tworzyć nowe rzeczy nie jest łatwe, ani tak przyjemne, jakby się wydawało, ale wygląda na to, że już nie potrafię inaczej.