Ilona Felicjańska – dojrzała szczęśliwa kobieta, matka, społeczniczka, modelka. Niepijąca alkoholiczka. Autorka książki „Ilona Felicjańska. Cała prawda o...”
Jak każdy z nas mam za sobą historię życia, w której są jasne i ciemne chwile. Jak każdy chciałabym żeby tych jasnych było więcej niż tych ciemnych. Żebym mogła powiedzieć za kilkanaście lat „przeżyłam dobre życie – byłam szczęśliwa!”
Paradoksalnie, to co najgorsze w moim życiu pozwoliło mi wejść na drogę, która sprawiła, że JESTEM SZCZĘŚLIWA. Dlatego właśnie będę pisać o tym jak wyglądała moja droga. Chcę mówić o tym jak to się stało, że z zabitej dechami wsi dotarłam na największe wybiegi modowe świata, że zdobyłam tytuł najbardziej wpływowej kobiety w biznesie by później znaleźć się na samym dnie. Co zrobiłam, że dzisiaj z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć „jestem szczęśliwa”.
Część osób zna mnie z mediów, ale pozwólcie że się przedstawię. Nazywam się Ilona Felicjańska. Mam czterdzieści lat. Dwóch wspaniałych synów. Jestem modelką i fotomodelką. Byłam współprowadzącą pierwszy talk-show w Polsce. Prowadziłam dobrze prosperującą firmę i Fundację, która pomogła setkom dzieci. Mam też za sobą małżeństwo zakończone rozwodem. Długi, które w miarę możliwości spłacam. Jestem niepijącą od dwóch lat alkoholiczką. Wydałam dwie książki. To właśnie ja. Piszę żeby inne kobiety, którym dzisiaj wydaje się, że życie nie ma sensu mogły zobaczyć że zawsze jest wyjście. Zawsze możemy pójść właściwą drogą, chociaż czasem same w to nie wierzymy – ja nie wierzyłam jeszcze dwa lata temu. Nie wierzyłam tak bardzo że nie chciało mi się już żyć. A dzisiaj jestem szczęśliwa i dziękuję za to, że w te najczarniejsze dni znalazłam resztkę sił, żeby trwać.
Nie mam gotowego planu, o czym będę pisała. Na pewno pojawią się tu teksty poświęcone chorobie alkoholowej. Dzisiaj już wiem jak ciężka jest to choroba. Wiem też, że dotykać może każdego – bogatego, biednego, mądrego i głupiego. Bo jest to choroba duszy, a duszę ma każdy z nas. Często zaczyna się ona na długo przed tym zanim alkohol zdominuje nasze życie. Dlatego chcę o tym mówić głośno, żeby każdy miał świadomość, że można z tym walczyć.
Chcę mówić o tym co jest prawdziwym zagrożeniem. Bo chociaż wszyscy żyjemy w kraju przepełnionym wartościami katolickimi, to nie zauważamy rozdźwięku między naszą codziennością w której piętnujemy grzesznika a pobłażamy grzechowi – napić może się każdy, a alkoholik jest „zły”. A religia uczy nas żeby potępiać grzech a grzesznikowi podać rękę. Pismo Święte uczy nas by zawsze mieć otwarte serce dla drugiego człowieka, nawet jeśli zbłądził. „Większa jest radość w niebie z jednego grzesznika czyniącego pokutę, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy pokuty nie potrzebują.” (Łk 15,7)
Będę pisała o tym co ujęło mnie w buddyzmie – odpowiedzialności za samego siebie. Być może jest gdzieś jakiś sąd, a może go nie ma. Ale tu i teraz jest realne życie. Każdego dnia podejmujemy decyzję i każdego dnia ponosimy ich konsekwencję. I tylko my sami jesteśmy za to odpowiedzialni. Nikt inny!
Będę pisała o tym, że aby obdarzać kogoś szczęściem – dzieci, partnera, męża – najpierw trzeba być samemu szczęśliwym. Bo nie ma takiej siły na świecie, która sprawiłaby, że nieszczęśliwy człowiek obdarzy szczęściem kogoś innego. Będę pisała o tym, że trzeba pamiętać o sobie. Że zdrowy egoizm jest dobry, chociaż znajdą się zawsze tacy, którym to nie będzie pasowało bo wolą żebyśmy były potulne i zahukane.
Świat zmienia się bardzo szybko. I chociaż nie wiem co będzie jutro to nauczyłam się, że każdy kolejny dzień jest szansą na to żeby było lepiej. A każda zmiana niesie nowe możliwości żeby zbliżyć się do swojego szczęścia. Ale chcę też zwrócić waszą uwagę na to jak te zmiany rozsnuwają więzi międzyludzkie. Kiedyś więcej się rozmawiało. Dzieliliśmy się swoimi lękami i obawami. Słuchaliśmy starszych, którzy przechodzili przez to przez co i my przechodzimy i mogli powiedzieć nam z punktu widzenia swojego doświadczenia, że nie taki diabeł straszny. Byłam już na szczycie i byłam na dnie i jedno mogę wam powiedzieć, czy jesteś na fali czy upadniesz na kolana to właśnie drugi człowiek, życzliwa pomocna dłoń jest w życiu najważniejsza. Świadomość, że są ludzie, którzy tak jak my wpadli w tarapaty i borykają się z takimi samymi a często nawet większymi problemami pomaga zebrać się w sobie i podjąć walkę. Siła jest w tobie a nie ma nic lepszego niż drugi człowiek żeby ją odnaleźć i wyzwolić. Bo na koniec dnia każdy z nas myśli – czy byłem dzisiaj szczęśliwy? Czy to jest życie, którego chcę?
Nazywam się Ilona Felicjańska i cytując klasykę kina mogę głośno krzyknąć: „Wciąż tu jestem”. Nie poddałam się. Jestem szczęśliwa. Ty też możesz być szczęśliwa. Jeśli wydaje Ci się, że nie wiesz jak to zrobić napisz do mnie. Nie dam Ci żadnej rady, bo nie jestem mędrcem. Ale powiem Ci co ja zrobiłam a Ty sama odnajdziesz w sobie odpowiedź i będziesz wiedziała co zrobić. A jeśli będziesz czuła, że brakuje Ci siły to mam nadzieję, że moja obecność, moje świadectwo pomoże Ci ją znaleźć. Bo jeśli mi się udało to dlaczego miałoby nie udać się Tobie?