Zbiorczo zatem odpowiadam.
- Tak. Zamieniam. Mam dość tych pustych rozmów o niczym i gonitwy za… No właśnie - za czym?
- Nie, nie zakochałam się. Jestem dość odporna na uroki.
- Marchewkę. A poważnie - znalezienie świetnych knajpek z wegetariańskim albo wegańskim jedzeniem wymaga minimalnego wysiłku (przy tej okazji polecam
Restaurację Zakopiańską i
BUBUJA oraz
kawiarnię STRH; i nie - nikt mi za to nie zapłacił). Nie mówiąc o cudnych kremówkach z Samanty, które niestety widać już po moich biodrach
- Jeśli coś mnie nudzi, to kiepskie towarzystwo. I ostatni film Quentina Tarantino.
- Nigdy nie miałam inklinacji na zwierzę salonowe. Będę przyjeżdżać na nasze spektakle, czasem na balet, ale uwierzcie mi - na Podhalu też jest coś takiego jak życie kulturalne. Tyle, że nie trzeba wtedy grasować w 11. centymetrowych szpilkach.
- Hmm, to dłuższy temat. Czy zaakceptowali? Nie wiem, za wcześnie osądzać. Szczęśliwie chyba nie odrzucili. Wprawdzie mój ulubiony chirurg ciągle mi tą Warszawą docina, ale jak sam przyznał swoją żonę przywiózł spod Warszawy, więc mu wybaczam. Górale nie lubią Warszawiaków, Zakopiańczycy też nie - nie odkrywam Ameryki. M. przygotowała nie na to, że dla jednych i drugich jestem jak przybysz z obcej planety. Wrogiej. Ale przecież nie mam piętna z herbem syrenki na czole, nie widać na pierwszy rzut oka skąd jestem. A jak już przychodzi co do czego i wydaje się - częściej spotykam się z zaskoczeniem, że chciałam zmienić metropolię i pracę w wielkich telewizjach czy wydawnictwach na miasteczko i lokalne przedsięwzięcia. Bo nie napisałam jeszcze o najważniejszym - znalazłam tu pracę. Taką, do której chce się wstać rano i z której nawet nie bardzo mam ochotę wychodzić popołudniu. Mój szef jest chyba najbardziej pozytywną jednostką, jaką spotkałam w ostatniej dekadzie i być może dzięki temu przyciąga projekty, które dają większą satysfakcję, niż praca przy weekendowym Dzień Dobry TVN.
- Niesamowite uczucie jest wtedy, kiedy wstajesz rano, otwierasz okno i patrzysz nie na przeciwległy wieżowiec, ale na Giewont. Przechodzisz do kuchni, zaparzasz herbatę i wyglądasz na stoki Gubałówki, zamiast na sąsiednie centrum handlowe. I kiedy uzmysławiasz sobie, że nie jesteś tu na chwilkę. Jesteś na tyle, na ile chcesz. Dla mnie ta decyzja nie była trudna. Raczej bardzo naturalna.