Nie będę pisać o osobach pracujących obecnie w TVP, bo one z dziennikarstwem nie mają nic wspólnego, tak jak pisowska telewizja narodowa z telewizją publiczną. Nie będę też pisała o dziennikarzach, którzy - konieczny w ich zawodzie obiektywizm - rozumieją jako równomierne wobec wszystkich opcji politycznych rozkładanie ciosów. Nie będę też pisać o dziennikarzach en bloc, bo przecież polityk nie jest od oceniania dziennikarzy. Napiszę o jednym zdaniu, jednego dziennikarza, z jednej gazety. Napiszę, bo muszę. Muszę, ponieważ powiela pisowskie kłamstwa, a zostało powiedziane 4 marca w normalnej stacji telewizyjnej, w programie Loża Prasowa, oglądanym przez tysiące normalnych Polaków.
Jacyś anonimowi młodzi ludzie (bo Pan Redaktor nie powołał się na konkretne osoby) wprowadzani do agencji i ministerstw przez PiS, po czystce zrobionej w służbie cywilnej, oskarżyli swoich politycznych adwersarzy i poprzedników o złodziejstwo, używając kalki z B. Szydło, a Pan Redaktor uwierzył?
Brak reakcji pozostałych uczestników dyskusji jest chyba dowodem na to, że obojętniejemy na formułowane w przestrzeni publicznej opinie, oceny, wyroki, obojętniejemy na słowa. To niebezpieczne, przecież słowa służą do opisywania świata.
