Rozumiałam rozczarowanie, a nawet rozgoryczenie niektórych wiernych wyborców Platformy Obywatelskiej i Koalicji Obywatelskiej, gdy wstrzymaliśmy się od głosu w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym, ale wiedziałam, że inaczej nie mogliśmy postąpić. Polityka to szachy, a nie show-biznes, gdzie liczą się fajerwerki i krótkotrwałe emocje. Wiedziałam też, że ludzie wybierają nas po to, żebyśmy wygrali wybory i zgodnie z konstytucyjnymi wartościami rządzili państwem, a nie po to, żebyśmy opowiadali w mediach o swoim przywiązaniu do tych wartości.
Dlatego słysząc, ponad tydzień od głosowania, gdy racjonalna ocena powinna wziąć górę nad emocjami, opinie, że opozycja powinna była wcześniej postawić jakieś warunki albo, że mogliśmy jednak pozostać wierni sumieniu i wartościom, bo pieniędzy i tak może nie być, to ręce mi opadają.
Naprawdę - po 7 latach rządów PiS – wciąż są tacy, co nie rozumieją, z kim i z czym mamy do czynienia?
Podobno takim warunkiem mogła być dymisja Ziobry. No dobrze, stawiamy taki warunek. PiS mówi – nie (to przecież oczywiste) i co wtedy? Mając na sztandarach moralne zwycięstwo, głosujemy przeciw? Czyli dajemy paliwo dla bezpodstawnych dotąd oskarżeń, że to opozycja blokuje środki z KPO? Już widzę sejmową tablicę wyników głosowania pokazywaną setki razy w pisowskim dzienniku telewizyjnym jako dowód na prawdziwość tej fałszywej dotąd tezy!
Przecież PiS-owi tylko o to chodziło, bo kilka miesięcy, jakie zostały do wyborów, chcą poświęcić na cztery działania:
1. Brudną i kłamliwą propagandę oczerniającą opozycję, przede wszystkim PO i naszego lidera.
2. Rozkradanie państwowego majątku, który ma zapewnić działaczom PiS dostatnie życie po przegranych wyborach.
3. Oszukiwanie wyborców i wmawianie im, że rząd PiS nie ma nic wspólnego z drożyzną, głodowymi emeryturami, problemami i upadłościami firm.
4. Próby wyborczego przekupstwa, możliwe tylko wtedy, gdy NBP wydrukuje kolejne miliardy złotych długu, który my wszyscy będziemy spłacać.
(Krótki komentarz do pkt. 3:
PiS od 7 lat uwłaszcza się na majątku Skarbu Państwa i tworzy pisowską oligarchię. Jeszcze niedawno większość komentatorów życia publicznego mówiła, że w Polsce nie ma oligarchów i to odróżnia nas, na przykład, od Węgrów. Czy aby na pewno? A jak powstały majątki Biereckiego, Morawieckiego, Glapińskiego, Rydzyka i Obajtka i pewnie wielu innych. A jak powstaje dzisiaj, na naszych oczach, majątek Glińskiego czy Krasnodębskiego, którzy ostatnio zajmują się okazyjnym nabywaniem nieruchomości w atrakcyjnych dzielnicach Warszawy
od spółek skarbu państwa? Tak właśnie utrwala się autorytarna władza, bardzo niebezpieczna dla obywateli i państwa prawa.)
W gruncie rzeczy w głosowaniu nad ustawą o Sądzie Najwyższym nie chodziło ani o środki z KPO, ani o praworządność. Obie te wartości są właściwie poza zasięgiem PiS-u.
Nawet jeśli Komisja Europejska rzeczywiście ograniczy wymagania zapisane w mechanizmach weryfikujących kamienie milowe i uzna ustawę o SN za wystarczającą dla realizacji tzw. kamieni otwierających, to wciąż niezmieniony pozostaje Regulamin Sejmu (w zakresie ustaw, które bez żadnych konsultacji społecznych trafiają do parlamentu). A to przecież jeden z 37 kamieni koniecznych, żeby złożyć pierwszy wniosek o płatność.
Nawet, gdy stanie się cud i PiS wprowadzi zasadę obowiązkowych konsultacji, to przecież i tak ją złamie, a gdyby (odpukać w niemalowane drewno) cudem wygrali wybory, to zaraz po wyborach zmienią prawo i wrócą do swoich autokratycznych i niedemokratycznych standardów. Doświadczenie ostatnich lat nie pozostawia tu żadnych złudzeń. A to znaczy, że z półtorarocznym opóźnieniem może mamy jakąś szansę na pierwszą płatność, ale każda kolejna będzie zagrożona.
Konkluzja nr 1 jest taka, że dopóki rządzi niedemokratyczny rząd PiS, Polska nie ma szans na praworządność, ale nie ma też szans na stały, czyli bezpieczny dla naszego rozwoju dostęp do unijnych pieniędzy. Konkluzja nr 2 jest taka, że głosowanie nad ustawą o SN było tylko PiS-owską pułapką, zastawioną na opozycję.